Zaczyna się kolejny tydzień. Ja mam koszenie podwórka i plewienie. To jest pilne, ale już sekator do wycinania badyli się ładuje. Wycinanie malin czeka. To też muszę zrobić sama. Krzyśkowi do ręki urządzeń mechanicznych nie daję. Poza tym przychodzi ostatnio z pracy zmęczony, bo jest dodatkowa praca przy koszeniu. Ktoś kosi, a Krzysiek i inni mnie obrotni muszą zbierać. Już nie ma drzemania w fotelu w czasie dnówki. Praca to praca i narobić się już teraz trzeba. Ja działam koło domu, ale nie czuję sie przeciążona fizycznie. Pracuję spokojnie, bez stresu i siły nie używam, odpoczywam. Nie nadaję się do prac przy których potrzebny jest wysiłek i nie podejmuję sie ich... Schudłam więc kręgosłup tak mi nie dokucza jak poprzednio, a stawy niby dokuczają ale dopiero po chwili. Po trochu jestem w stanie pracować.
Jest problem, bo nie ma gdzie kupić pszenicy dla ptaków. Moi dostawcy warzyw będą mieli dopiero po żniwach. Na targu jest ale rano, a Krzysiek do pracy jeździ w południe. Trzeba jechać do miasta do ogrodniczego. U nas ptaki jedzą przez cały rok. Zostały nauczone, że przez cały rok jest obfitość jedzenia i teraz pewnie juz same by nie potrafiły zdobyć pokarmu. To ptaki urodzone na naszej posesji i pewnie nigdy nigdzie jedzenia nie zdobywały. Kiedyś gdy okoliczne pola były uprawiane, a łąki wykorzystywane jedzenie dla ptaków było. Teraz to juz nieużytki i obfitości ziarna nie ma co się na nich spodziewać.
Dziś Krzysiek jedzie do miasta, bo trzeba zrobić zakupy żywieniowe. Trzeba też kupić plastikową miskę na wodę dla zwierząt na ulicy. Przedostatni garnek ktoś ukradł, a ten ostatni niestety juz dziurawy. Idą upały i zwierzęta muszą mieć picie.
Kupiłam fioletowy clematis... Chcę jeszcze rózowy...
Ostatnio była mała potyczka z S. Doszło do mnie, że ludzie gadają, ze przyjmuję w domu meneli. Chodzi o to/chyba/, że S pił z kolegami koło sklepu i w lesie. U nas ci którzy tak robią nie mają dobrej opinii. Większość, o ile nie wszyscy to menele. On twierdzi, że to normalni pracujący mężczyźni. Ja nie jestem o tym przekonana. Nie chcę jednak by ludzie tak gadali o mnie. Sama teraz zachowuje się normalnie i odkąd Adriana nie ma to nie ma w domu patologii. Obiecał, ze już z nimi pić nie będzie. No i oby dotrzymał.
Zrezygnowałam jednak z tej suni pekińczyka, którą miałam wziąć. To była pseudohodowla i wystraszyłam się chorób. Do tego to ponoć pieski bardzo delikatne. Za delikatne do mojego domu. Szukam kundelka i liczę na zdrowie i odporność... Z pieskiem są straszne problemy. Są pieski duże, a ja samochodu nie mam i muszę wziąć psa w kocu na ręce do taksówki. Mam zarezerwowanego pieska ze wsi. To nierasowy i niearystokracja. Powinien być niekłopotliwy i odporny. Matki, bo sa dwa mioty do wyboru są z kochajacego domu, ale dużo czasu spędzają na dworze... Piesek jest za darmo i teraz tylko trzeba weterynarza ogarnąć...
Taki sweter kupiłam ostatnio. Spodobały mi sie frędzle...:) Te 7 kg muszę jeszcze szybko zrzucić, bo biodra i podbródek są straszne...
aska1277
16 maja 2022, 20:31Spokojnego tygodnia życzę.
araksol
16 maja 2022, 20:36dziękuję...
PorannyDeszcz
16 maja 2022, 10:32Bardzo ładne wyglądasz i widać, że schudłaś :)
araksol
16 maja 2022, 11:22dziękuję. Widać, ale jeszcze nie dość...:)
Alianna
16 maja 2022, 10:26Dobrze Ci w tym swetrze. 😊 Kundelki są fajne 😊
araksol
16 maja 2022, 11:22dziękuję...Lubię kundelki. Są inteligentne...