Płakałam bo okazało się że to nie jest tak, że to ja jestem taka do d***. Ile z nas stając na wadze płakała nad swoją nieudolnościa?? Płakała że nie potrafi kiedy wokoło tyle ludzi traci po 30 kg?? A ja taka słaba taka nędzna że nie potrafię?? Pewnie sporo...a i wtedy z żalu i dietę szlag trafiał i odechciewało się starać, bo po co rezygnować ż pyszności skoro to nic nie daje?? I sie tyło.....
Na niedoczynnośc musiałam juz sporo czasu chorować (po pierwsze objawy sięgam pamięcią do czasów gimnazjum). Nazbierało się dość dużo TSH...Biorę sporoą dawkę leku już czwarty miesiąc i nadal nie doszło do normy, ale już coraz bliżej. Okazało się że to Hashimoto, mój organizm sam niszczy swoją tarczycę. Jest malutka i poniszczona, jakby trochę ponadgryzana przez robala ;) .
I znowu po otrzymaniu leków nowa nadzieja...naczytałam się że jak wyniki wrócą do normy (u jednych po 3 tygodniach u innych po dłuższym czasie, zależy od zaawansowania) zacznę chudnąć. Ale nie ustępował problem żarcia....jeden batonik musli mogę przecież....i zaczynało się..lawina.....cały dzień na słodyczach...drugi....cztery diety.....dwa obżarstwa...tydzień diety...w jeden nadganiałam te kcal co udało mi się zaoszczędzić....i tak waga cały czas 81-82. Mimo biegania.
Zapisałam się na półmaraton. Przed zaczęłam mieć wątpliwości czy podołam. Pani endykronolog coś tam wspomniała żeby sobie zrobić badanie pod kątem insuliny...ale co tam, nawet nie wiem co to jest, to po co.....
Zaczęłam czytać, trafiłam na artykuły o insulinooporności..znowu to samo.....znowu kropka w kropkę ja.....zrobiłam badania....wyszła insulinoopornośc z towarzyszącą hipoglikemią (cukier po posiłku z dużym IG spadał poniżej poziomu na czczo, poniżej normy, poniżej 70). Poczytałam trochę, dowiedziałam się czemu mój organizm reagował tak nie inaczej. Nastraszyli mnie że nie dam rady półmaratonu, że taki długi wysiłek powoduje zbyt duży spadek cukru, że mogę mdleć i Bóg wie co jeszcze....ale pojechałam i pzebiegłam..i biegło mi się nawet dobrze, lepiej niż planowałam.....To było już po dwóch dniach diety ubogiej w węgle proste, te z wysokim IG.
Na diecie tej jestem od 18.03. Waga wyjściowa 81,9. Dzisiaj ważę 76,7. Trzymam dietę z niskim indeksem. Jem dużo. Miewam dni że chce mi się jeść i jeść i jestem senna (za niski cukier, ale IO nie pozwala sobie go podnieść czymś słodkim bo i tak trzustka momentalnie go sporowadzi do poziomu poniżej i dlatego jest to bezsensu, prowadzi tylko do ciągłego obżarstwa) ale wtedy jem często, co chwile, ale wszystko co ma niski IG. Można wszystko sobie ugotować, co tylko się chce, byle z tych prodkuktów, które mają poniżej 50. W bieganiu też wprowadziłam korekty. Częściej a krócej. Nie np.trzy razy w tyg po 10 km tylko 5 razy po 5 km. Jak nie mam czasu nie panikuję, nie idę i już, nie będę się stresować nieodbytym treningiem. I tak nie tyłku mało co siedzę. Chociaż ostatnio wypróbowałam taktykę biegu naokoło placu zabaw jak moja niuniu się bawi. Nie patrzę na czaa, po każdym kółku buaziak i tulaski, 5 km w 35 min, ale co tam?? Lepsze 5 w 35 min niż nic przez cały dzień. Nie robię nacisku na czas, ale na samo ruszanie się.Jak widać póki co skutkuje, nawet za szybko, ale zaraz pewnie zacznie spadać wolniej. Póki nie przegryzę czeośc słodkiego nie chcę tego jeść. Może stać koło mnie, mogę wąchać ale nie mam chęci nawet na to, co kiedyś było takie dobre. Nie jem słodyczy od początku diety. Nie jem białego pieczywa itp (Można znaleść w necie tabelkę z IG). Dla zdrowego normalne jest to że zjem jednego cukierka, można owszem nawet na diecie. Dla chorego na IO to powoduje lawinę...katastrofę....dlatego nam jest trudniej. Do tego dochodzą objawy hashi. Nieraz uporczywe (najbardziej mi przeszkadza gula w gardle i ciężkość w złapaniu tchu w trakcie biegu) ale nie można się poddawać!!!! Wszystko jest możliwe, wszystko da się zrobić i da się osiągnąć !!! ZA MNĄ dopiero 1/4 drogi do wymarzonej wagi (67 byłoby super;) ) ale czuję że się uda i będę o to walczyć !!!!!!!! Choroby nie wybierają, ale trzeba próbować walczym na przekór im i nie dać im zmieniać naszego życia w koszmar.
Pozdrawiam serdecznie.