hej, kończę przygodę tutaj jako aneeeczkaaaa - zapraszam TUTAJ . potrzebuję nowego początku, a wszystkim, którzy mnie tu wspierali dziękuję bardzo i do zobaczenia w nowym pamiętniku :)
xoxo,
Aneczka.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (50)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 14014 |
Komentarzy: | 237 |
Założony: | 13 maja 2011 |
Ostatni wpis: | 21 sierpnia 2014 |
kobieta, 30 lat, Belleville
154 cm, 54.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
hej, kończę przygodę tutaj jako aneeeczkaaaa - zapraszam TUTAJ . potrzebuję nowego początku, a wszystkim, którzy mnie tu wspierali dziękuję bardzo i do zobaczenia w nowym pamiętniku :)
xoxo,
Aneczka.
miałam mieć leniwe wakacje, w domu, z książką. cztery i pół miesiąca czytania, oglądania filmów i uczenia się języków. potem mama się spytała czy jadę z nią na Litwę. potem czy idę z nią na pielgrzymkę. potem kumpel (yy to skomplikowane) czy jadę w góry. a wczoraj kumpela czy może nie pojechałabym do Chorwacji. nie wiem jeszcze czy pojadę... ale... no kurczę! nie mogę być gruba w Chorwacji... ZNOWU.
czyli nie mam już wymówek. i mam z kim jeździć na rowerze. i chodzić na spacery. wczoraj dwie godziny, przedwczoraj pięć.... no, bo ten... zmieniłam status związku. także anna stanu wolnego... ale nie zanosi się, że na długo. dziwnie się dzieje
ostatnio wyglądałam tak:
dzisiaj dzień zaczęłam od płatków owsianych z granolą i mlekiem. co będzie dalej - we will see :)
xoxo,
mam nadzieję, że Wam idzie dobrze.
jejku. no nie mogę ze sobą, po prostu nie mogę. gdzie się moje chęci i moce i energie podziały? no gdzie?
proszę bardzo uprzejmie o zmieszanie mnie z błotem vel ww kopniaka. nie chciałybyście spotkać takiego brzydkiego ciała jak moje na plaży... także ! dla swojego dobra.
xoxo,
mam nadzieję, że Wam idzie lepiej.
będę cała chanel. i kiedyś będę mogła powiedzieć jak Karl Lagerfeld.
"lubię tylko to, co mogę jeść. Jestem daleki od ulegania pokusie i nie ma tu miejsca na słabości. Kiedy widzę tony jedzenia w studio przygotowane dla nas, myślę, że są wykonane z plastiku a ja jestem jak zwierzęta w lesie. One nie dotykają tego, czego nie mogą zjeść."
ten się nie wyśpi! Jestem okrutnie rozregulowana. Mój organizm w ogóle nie rozumie pojęcia "wstawanie rano" (luksusy siedzenia w domu) i nawet jak pójdę spać o 2 to jakieś 1,5h nie mogę zasnąć. Muszę się przemóc i wstawać tak jak dziś, o 7:30, to może w końcu zrozumie, że chodzimy spać wcześniej :P
Moje cud chłopczę się chyba uparło na ten rower dziś i, mimo że pogoda 'szału nie robi i nic nie urywa' to chyba pojedzieeemy..... bo jak subtelnie napomknęłam, że za oknem brzydko to otrzymałam smsa zwrotnego o treści "albo ładny tyłeczek, albo wymówki" ech... żeby tak bezczelnie moje własne powiedzonka przeciwko mnie wykorzystywać? chamstwo! i drobnomieszczaństwo z niego wylazło! (wężykiem, wężykiem!)
dzisiaj będę ładnie jeść.
śniadanko - płatki owsiane z mlekiem + kromka wasy ze wszystkim (ser, szynka, ogórek, ketchup i sos do kanapek) tak na smaka, bo zrobiłam sobie płatki (czyli słodko) i ledwie zalałam je mlekiem stwierdziłam, że MUSZĘ zjeść coś słonego...et voila! ^ ^
drugie - kostka chudego twarogu z musem truskawkowym
obiad - placuszki moje otrębowo-lniane
podwieczorek - na pewno wpadnie coś u babci.
kolacja - zuuupaaaa :)
xoxo,
Aneczka.
PS na wadze ładne 54.... bo wiecie, czasem jest brzydkie, czasem jest ładne... jakbym nie wyjeżdżała na weekend.... to pewnie byłby spadeczek we wtorek. no cóż. postaram się pilnować tu czy tam.
edit:
byliśmy na rowerach 17km w 80minut;) podobno 440 kcal - tak mówi vitalia ;P
a tu dowód rzeczowy:
pogoda udała nam się prześliczna ! było cieplutko, aż momentami żałowałam, że jestem tak grubo ubrana....
buziaki raz jeszcze!
jak nie piszę to znaczy, że jest słabo ;) no to napiszę, że dziś byłam biegać. Z jedzeniem jest tak średniawo, ciągle przemyśliwuję jakieś trzy dni owsianki albo ze dwa tygodnie (10 dni?) warzywno-owocowe, bo czuję się nadal kryzysowo. Nie mogę też poświęcać za dużo czasu na ćwiczenia.... jestem w tak czarnej pupci z maturą....że powinnam dzieeeń i noc, i nic innego..... och, tak się wkopałam, z własnej głupoty....
co do tytułu - biegłam szybko, ale krótko:D 15 minut (a- więcej nie miałam czasu b-więcej już bym nie dała rady), ale za to tempem bliskim 10km/h, hue hue ;D jutro chyba na rower z moim (w końcu!) a w piątek o ile nie wyjeżdżam to ścianka. wiem, wiem, jestem niespójna... z jednej strony, że nie mam czasu a z drugiej takie brzydkie rzeczy. no cóż. tak to bywa.
wracam do nauki, misie pysie!
trzymam za Was kciuki, i za siebie też. kolejne ważenie - wtorek. jak tym razem nie będzie spadku.... to się ZDENERWUJĘ, nie lubię przegrywać przez własną głupotę.
pozdrawiam,
Aneczka :)
PS a... pani od korepetycji powiedziała, że strasznie schudłam! :)))
łohohohoho. jak ten czas leci. w sumie przykro trochę tak ze świadomością, że się tyle czasu zmarnowaaało. no może nie do końca zmarnowało... jakaś taka smuklejsza jestem :) jeszcze troszkę... jeszcze kilogram... dwa... a potem jeszcze tylko kolejne dwa... i już powinno być w miarę przyzwoicie wiecie, metoda małych kroczków.... och, noooobody said it was eaaasyyy, no one ever said it would be this haaaaaaaaaaaaard....
tylko proszę nie brać do początku... teraz już nie zniesłabym siebie grubszej :)
zaczynam wyzwanie pompkowe od początku - żeby robić regularnie... ale nie rozbudowywać się bardziej (dlatego przerwałam to pierwsze).
oglądałam wczoraj Chirurgów steperkując..... motywujące. potem kolejny odcinek rozciągając się :D (chirurdzy trwają ponad 40 minut. moje 20-minutówki będę oglądała po dwa na stepperku).
ii... szczerze mówiąc... nie mam ochoty na większą aktywność fizyczną. możecie krzyczeć. ale.... nie chce mi się... jak będzie ładna pogoda to może bieganie i rower, ale w ramach rozrywki, nie treningu... pograłabym w coś, ale nie mam z kim ;) próbuję podpuszczać sąsiada żeby się ze mną przeszedł na orlika pograć w kosza.... ale spróbuj przekonać faceta, że dziewczyna umie grać :D no chyba, że w tej lidze:
ale w niej to ja nie mam szans :D JESZCZE. hue hue
podsumowując - nie jest źle, ale mogłoby być znacznie znacznie znacznie lepiej!
xoxo,
Aneczka.
wiedziałam, ja w i e d z i a ł a m.
chyba muszę zacząć od głowy. przyszło to durne 54 i klapłam. klapłam z głową i całą resztą inwentarza.
muszę się znowu zmotywować..... tyle rzeczy muszę a tak bardzo mi się nie chce. taka byłam fajna pozytywna i zadowolona.... i nie wiem co się stało się. muszę chyba z powrotem przejąć kuchnię i wziąć odpowiedzialność za siebie. bo słabo u mnie z tym. w sumie... to problemy z dietą są chyba skutkiem, nie przyczyną:)
aktualnie - nic na mnie nie działa. żadne magiczne metody motywacyjne
odhaczanie, odznaczanie, zliczanie, uśmieszki, buźki, no nic.
lustro działa tylko jak przed nim stoję. i to jeszcze nie jakoś szczególnie, bo przebija się: 'ty no staraa! ten brzuch to w sumie już nieźle wygląda nie? o... a jak tak staniesz... to nawet wygląda jakbyś tam mięśnie miała.... no na propsie, staaara!'
jeżeli możecie - wypowiedzcie się w moim temacie na forum. dość istotna sprawa dla mnie :)) KLIK
xoxo, Anya.
mam stanowczo za dobre wymówki.
w pizdu i wylądował. i cały misterny plan też w pizdu.
bez uszanowanka. .
czarny chleeeb i czarna kawa :)
na drugie - jabuszko, na obiad placuszki (pseudonaleśniory) otrębowo-lniane z musem truskawkowym od 'teściowej', na kolację szprotki w sosie pomidorowym (kiedyś byłam w sklepie i naszła mnie TAKA ochota na szprotki.... oczywiście jak wróciłam, to już mi przeszła i czekały aż do dziś:P)
dzisiaj mam dzień płaszczenia tyłka przy biurku..... ale w planie jeszcze wieczorny stepper :D zaraz po zdrowym shoppingu. znowu z namaszczeniem będę wybierać musli, otręby, suszone owoce, jogurty i całą resztę niezbędnych mi produktów :D
xoxo,
anno.
ALBO SIĘ MA WYMÓWKI
ALBO SIĘ MA WYNIKI!