Idac wczoraj na spacer przechodzilam kolo parku, gdzie na rogu jest knajpa z wieloma duzymi drewianymi stolami na dworze. Ludzi tyle ze igly nie wcisniesz, mimo ze tam juz byl cien. Az im pozazdroscilam!! Sama mialam opcje isc nad zatoke bo kumpela chciala ale akurat dzis nie dalo sie zgrac. Miedzy silka a przygotowaniem obiadu, fizjoterapia a zjedzeniem i dojsciem nad zatoke - slonce byloby juz nizej. A cala frajda bylaby w wykorzystaniu ciepla na maxa. Takze tak, innym razem w sloncu posiedze.
Bo dzis juz 7 stopni. Pochmurnie i bleee. Ale jakby nie bylo, cos upolowac na salatke do obiadu trzeba. Kolacja taka jak wczoraj - Micha salaty lodowej, jajka, makrela wedzona. Pychaaa, a ta ilosc bialka!
Silka zaliczona, teraz mozna zaczynac weekend. Pranko sie kreci, farbowanie glowy czeka.. czemu to sie samo nie zrobi?;) Dobrze ze V przyniosl obiad, wiec tylko na szybko salatka i mozna jesc. Ostatnio mam faze na kolacyjne salatki..ciekawe ile to portwa.
Sniadanie z dzis moglabym jesc codziennie!! W sumie jem z malymi roszadami od tyg! Chleb wieloziarnisty x 2, phili zamiast masla, plasterek sera, szynka podwedzana z indyka, jajko sadzone, avocado. Przeeepyszne. A najwazniejsze - jadlam po 9ej , jeszcze nic nie podzeralam a zaraz 15. I to jest high life .. hahahahqh