Stało się...siedzę od rana i gryzgam. Nie mogę za długo tego robić bo mi zwoje pękają. Rozpisałam sobie plan działania i w piątek zanoszę część wynikową do promotor a w weekend kończę pisać pracę z możliwością obsuwy do wtorku. W środę wracam do pracy i w następny weekend będę wprowadzać poprawki itp aby ostatecznie 2 czerwca zakończyć pisanie całkowicie. Nie zostało wiele czasu, nie chce mi się jak nigdy ale mam świadomość że muszę się sprężyć, muszę spiąć pośladki i dać radę. Do końca tego miesiąca też nie przyjmę żadnego nowego pacjenta. Do końca miesiąca tylko ja i praca no i treningi :) Musi być przerwa bo po godzinie siedzenia non stop już nie myślę :/ Na szczęście jest mój piesek który wymaga wyjście ode mnie co 2 godziny więc muszę się ruszyć i przewietrzyć.
Z ćwiczeniami nie mam problemu, gorzej ze słodyczami. Jest to jedyne moje wroto uciechy i relaksu :) Pożeram je w obłędnych ilościach i nie umiem nad tym zapanować. Trudno...byle do czerwca nie mam do tego głowy żeby jeszcze się męczyć z tymi słodyczami :)
Zaraz jadę do pracy na rowerze (26 km) a jutro trening. Sobie już rozpisałam rozpiskę treningową ale to wam później przedstawię.
completed
19 maja 2014, 16:53Świetnie Ci idzie kochana, z pewnością zdążysz do początku czerwca! :)
nicky13
19 maja 2014, 14:57Gratuluję, dzielnie walczysz! Wstyd przyznać, ale praca o dziwo stała się moją zmorą, jak dotąd nie do pokonania... Spinaj poślady, szkoda czasu! ^^