Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
biegam dla ciszy w głowie!


Jak dzisiaj trafiłam na tego demota to aż mi oczy zwilgotniały. Naprawdę bardzo często zwyczajnie nie chce mi sie wyjść z domu. Szczególnie kiedy wracam z pracy i szczękam zębami bo zimno ,i głowa mi huczy po całym dniu. Wysypuje sie cala litania powodów dla których właśnie dziś nalezy odpuścić trening. Ale za każdym razem kiedy to przezwycięże ,to po pierwsze jestem sobie niewypowiedzianie wdzięczna ,a po drugie juz po kilkunastu sekundach biegu nie mam bladego pojecia jakie to były wymówki. Już się zaczyna liczyć tylko bieg. Zresztą mam tak w zasadzie z każdą moja codzienna aktywnością. Wyglada na to ,że dla mnie aura jednak stanowi jakąś barierę. Generalnie jak już wyjdę z tego domu to kompletnie tych rozterek nie rozumiem. Jak ja mogłam nie chcieć? Generalnie wszystkie aktywności wolę uskuteczniać zaraz po pracy. To pokłosie zeszłego roku ,bo żeby uniknąć przyciagania lodówki tuż po pracy od razu wychodziłam na spacer. Po 30 - 40 minutach ,zwłaszcza kiedy już miałam na tyle siły żeby sobie chociaż mały wycisk zrobić potrafiłam tylko zjeść posiłek ,a nie nawciskać do paszczy wszystko co pod ręką. Bo jak wracałam nieco przymęczona ,zazwyczaj mokra jak szczur to oczywista niedorzecznością byłoby cała ta pracę zniwelować łakomstwem bez pamięci. Ale wiadomo jak to jest po pracy - nierzadko jestem tak zmęczona ,że marzę tylko o zalegnięciu na kanapie ,teraz już bez przekąsek tylko z kocykiem:) W każdym razie prawie codziennie wchodze do domu z myślą ,że może dzis odpuszczę. I wiecie co - dużo lepiej się czuję kiedy nie odpuszczam. Wczoraj ten basen. I oczywiście sie zaczeły wykluwać argumenty. Już praktycznie podjęłam decyzje ,że odpuszczam ... ale... ale się chwilke pokręciłam po mieszkaniu i jednak stwierdziłam ,że idę. I oczywiście jak juz wlazłam do tej wody to niemogłam sie tym faktem nacieszyć :) Tylko przy pierwszych 5-ciu basenach czułam każdy mięsień ramion. Nawet pomyślałam ,że dziś to szans nie ma na standardową ilość basenów. Ale jakoś po tych 5ciu długościach się rozruszałam. Wieczorem za to usnęłam jak osesek o 22 :)) Jak dla mnie to w ogóle nie ma lepszego środka nasennego. Godzina ruchu dziennie i śpie jak marzenie. A dziś długo wyczekiwany trening z Truchtaczami. Ciekawe czy się w ogóle odbędzie :) Generalnie takie małe to postanowienie jest dla mnie na ten rok - zostac Truchtaczem:)

  • Idziulka1971

    Idziulka1971

    17 stycznia 2014, 09:50

    Ciekawie napisane, masz rację z tą aktywnością, osobiście walczę z tymi samymi demonami nim wyjdę pobiegać. A bieganie daje tyle przyjemności. Pozdrawiam.

  • werciaaaa

    werciaaaa

    17 stycznia 2014, 09:47

    Oj prawda o tak jak. Szukamy tego by być na NIE a jak dobrze jest gdy jesteśmy po :-)

  • SzczuplaMonika

    SzczuplaMonika

    17 stycznia 2014, 08:21

    O, jak lubię Twoje wpisy :) Pozytywne i motywujące :) Ci Truchtacze to z Garwolina, tak?

  • VitaEmma

    VitaEmma

    17 stycznia 2014, 08:21

    Oj tak... każda aktywność fizyczna zapewnia ciszę w głowie i wielki relaks...

  • Skania79

    Skania79

    16 stycznia 2014, 22:19

    Tak...cisza :))) I spokój, zapach lasu... oddech i odgłos kroków :))) Coś pięknego :) Kto to jest Truchtacz?

  • MarzenQa92

    MarzenQa92

    16 stycznia 2014, 21:41

    Mam identycznie! Też mi się nigdy nie chce, a jak już zacznę to cieszę się jak dziecko. Uwielbiam biegać.! P lanuje do tego wrócić. Niestety buty mi się rozpadły, a na taką pogodę chyba przydałaby mi się wiatrówka? Kompletnie nie wiem jak na taką pogodę się ubrać. Biegałam przez cała wiosnę i początek lata. Wtedy nie miałam takiego problemu.

  • natiania

    natiania

    16 stycznia 2014, 21:20

    Ta cisza jest wspaniała :) Ja jutro idę rano, pewnie nie będzie mi się chciało, ale pójdę. Nie mogę się doczekać :)

  • ulawit

    ulawit

    16 stycznia 2014, 20:49

    Myślę, że Truchtacze Cie przyjmą z otwartymi rękami :) Ja też tak mam, czasem ciężko się zebrać i wyjść, ale powiem szczerze, że jeszcze nigdy nie żałowałam treningu który już się skończył :) Najtrudniej wyjść z domu, a potem już jest cudownie :)

  • Enchantress

    Enchantress

    16 stycznia 2014, 20:39

    Ja jeszcze nie biegam..ale marsz lubie...sama i w ciszy :) Milego wieczoru.

  • monka252

    monka252

    16 stycznia 2014, 19:54

    Się człowiek zbiera i zbiera i niby zebrać nie może, ale jak już się zbierze to nie chce się wracać. I fakt, że człowiek jak pobiega i wróci to mniej je, bo nie chce tych kalorii spalonych znowu nadobić ! ^^

  • Niecierpliwa1980

    Niecierpliwa1980

    16 stycznia 2014, 18:37

    Już jesteś truchtaczem-i to jakim! ;-)

  • majeczka1166

    majeczka1166

    16 stycznia 2014, 17:25

    boze jak ja cie podziwiam-szacun wielki

  • mirjam

    mirjam

    16 stycznia 2014, 15:37

    Ja też dzisiaj poczytałam Twój pamiętnik,tak od początku i powiem Ci jestem pod wielkim warażenie,mega wrażeniem.Podobnia jak Ty ,w podobnym czasie zaczynałam i niestety pokusy wzięły górę.Bravo Kochana:)Bravooo!!!

  • grubasek266

    grubasek266

    16 stycznia 2014, 15:07

    Przeczytałem cały pamiętnik od deski do deski :) Zarażasz energią! Życzę dalszych sukcesów -półmaratonu i maratonu!

  • nena111

    nena111

    16 stycznia 2014, 14:14

    No moze to jest metoda na moj chaos w glowie,moze rzeczywiscie wybiegac ten stres powinnam?Dzieki:)

  • minobreesmi

    minobreesmi

    16 stycznia 2014, 12:16

    Myślałam że tylko ja tak mam że odpuścić chce praktycznie codziennie i moja walka nie polega na tym żeby ćwiczyć tylko żeby zabrać się do ćwiczeń bo jak już zacznę to skończyć nie mogę. Też mam mmnóstwo wymowek w głowie ale zauważyłam że im częściej się nie poddaje to tym rzadziej pojawiają mi się te wymowki. Grunt to się nie poddać :-)

  • Agnes2602

    Agnes2602

    16 stycznia 2014, 11:03

    Dla mnie też najgorzej jest ubrać się i wyjść pobiegać.Potem już się biegnie

  • Pokerusia

    Pokerusia

    16 stycznia 2014, 10:35

    nie znam przyjemniejszego uczucia jak po zakończonym treningu...no może jest jeszcze jeden,hi,hi,hi

  • MargotG

    MargotG

    16 stycznia 2014, 10:22

    Jak ja Cię świetnie rozumiem... Ja zaraz po pracy nie mogę sobie pozwolić na wyjście z domu, bo koza ma za dużo zajęć... ale pora kolacji jest dla mnie idealna!! I tak, jak mówisz - jak wracam, to się nie opycham, bo szkoda zniweczyć ten litr potu na koszulce :) więc do paszczy wkładam zdrowo i mądrze. I te argumenty, które przyciągają pod kocyk... Czasem mam wrażenie, że ich zasób jest nieskończony i ciągle się mnożą - a jak się im człowiek oprze to euforia podwójna :) Udanego treningu z Truchtaczami :)

  • kamikadze2014

    kamikadze2014

    16 stycznia 2014, 10:13

    Znam to uczucie. Aby wystawic noge za próg domu to potem już idzie siłą rozpędu i jest super :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.