szósty dzień detoxu
hejka
waga 108,9 czyli 3,8 kg mniej na detoxie.
trzymam się ,ale teściowa chce mnie złamać. od rana piecze ciasta drożdżowe i tak mi na piętro zapach wlatuje, że zaraz mi się chce jeść. no ale póki nie przyniesie mi na górę to jakoś wytrzymam. najem się samym zapachem muszę jej powiedzieć, żeby nie wnosiła tylko sobie potem mąż weźmie jak będzie chciał. po co ma kusić nie, w sumie czego oczy nie widzą....
w nocy synuś wgramolił się do naszego łóżka i się nie wyspałam. od rana bolą mnie plecy, mało dzisiaj zrobię na ogrodzie choć od rana słońce świeci. ale nie chcę brać żadnych przeciwbólowych, chyba posmaruję sobie plecki AMOLEM.
półmetek za mną i mam nadzieję wytrzymać do tego 10 dnia. potem już wychodzenie.
buziaczki
on się uśmiecha jakby mnie pierwszy raz
widział....
tak, mój mężulek ...
siedział tak na kanapie i jak przechodziłam do kuchni i mimo woli spojrzałam w lustro ( żeby się upewnić że coś już widać po tych 4 dniach detoxu ) a jego wzrok wpatrzony we mnie z takim uśmieszkiem ... no wiecie
... i tak sobie pomyślałam, że warto być z siebie zadowolonym z każdej utraty wagi , jeśli nawet po 6 latach widać to pożądanie w oczach ukochanego
to warto być na diecie, warto się poświęcić, dla siebie, a dla ukochanego to potem.
koniec 4 dnia i jest super. zdecydowanie lepiej się czuję.
w między czasie zadzwoniła do mnie kumpela ,która jest 3 dzień dzień na detoxie i powiedziała mi o swoim grzeszku. jak robiła obiadek to nie mogła się oprzeć i zjadła kotleta mielonego :( i potem miała bóle żołądka i za 2-3 godz ją biegunka złapała. i to właśnie jest ostrzeżenie. będąc na tym detoxie trzeba mieć silną wolę i nic nie jeść, a potem przechodzić stopniowo od wywarków z jarzyn, po papki z jarzyn , a dopiero potem jakieś owoce i warzywa na surowo, mięsko.
zaraz dzieciaczki spać i chyba też się położę wcześniej tzn ok 22:30
do jutra VITALIJKI
mój detox - przepis
przez 10 dni pije się od 6 do 10 szklanek tej miksturki.absolutnie nic się przez ten czas nie je . można pić bez ograniczeń wodę, czerwona lub zieloną herbatę.
ja co dwa dni na wieczór wypijam zaparzoną 1 saszetkę senesu.
potrzebne produkty:
woda źródlana
paczka chili (pieprz cayenne) - ja mam z kamisa
syrop klonowy (kupiłam w realu 21 zł za 250 ml MAPLE JOE
cytryny ( chociaż dałam też grapefruit czerwony i też jest pyszne)
do 300 ml ciepłej lub zimnej wody dodajemy 2 łyżki stołowe syropu ( ja dodaje 1 bo jest dla mnie za słodkie ), 2 łyżki świeżego soku z cytryny, szczypta chili, wszystko mieszamy i gotowe.
ja sobie robię w dzbanku litrowym ( wszystko x3) i mam na jakieś 5 szklaneczek.
powinno być min 10 dni ale myslę że każda ilość będzie dobra. pamiętajcie, że potem nalezy stopniowo przejść w normalne posiłki i przez 2-3 tyg nie używać soli.
i tyle dni ile jesteśmy na detoxie tyle dni wychodzimy z nigo, np 10 dni detox- 10 dni wychodzenia
czwarty dzień detoxu
helooo
jest spoko, dzisiaj rano waga pokazała 110 czyli 2,7kg mniej na detoxie.
więc tak: wczoraj kupiłam syrop klonowy w realu za
21 zł więc nie tak strasznie, wyczytałam że grapefruit jest lepszy niż
cytryna tzn jest nazywany "cytryną z raju " i Grejpfrut znakomicie
ułatwia też spalanie tłuszczów. To właśnie jego niebagatelny wpływ na
przyspieszanie przemiany materii i niska wartość energetyczna sprawiły, że stał się symbolem odchudzania. Ułatwia trawienie, oczyszcza
organizm i przyspiesza przemianę materii. Włókna pomagają również
obniżyć poziom cholesterolu we krwi."
dzisiaj sobie zrobiłam porcję na
3 szkl i dałam tylko 4 łyżki syropu klonowego -(zamiast 6 bo nie
wchodzi mi słodkie), pół cytryny i pół grejpfruta różowego i 6 szczypt
chilli. było pyszne, chętniej mi wchodzi niż to z miodem i samą cytryną.
wczoraj wieczorem miałam załamanie ale mąż mi powiedział: " nie masz
wyjścia, kupiłaś sobie klonik to musisz go zużyć " i jeszcze że wierzy
we mnie - kocham go , dam radę. dzisiaj jest spoko, nie chce mi się jeść, powinnam
wytrwać do tych 14 dni.
trzeci dzień detoxu
wieczorkiem zrobiłam sobie jeszcze 1,5 godz pasa wibrującego na brzuszek i poszłam spać. pierwszy raz od wielu tygodni zasnęłam bez problemów. nie wiem czy to zasługa tego detoxu ale wreszcie się wyspałam.
wczorajszy dzień był pełen pokus , nie dość że musiałam gotować obiadek,robiłam sałatkę jarzynową , to jeszcze popołudniu mężulek przywiózł pieczywo z piekarni. bożeeeeeee jak pachniało... myślałam,żeby chociaż pięteczkę tego chlebka zjeść, że może to nie zaszkodzi ale dałam radę- wiedziałam że na jednej kromeczce by się nie skończyło więc wolałam nie ryzykować.
dzisiaj weszłam na wagę 110,6 czyli od wczoraj 0,5 kg a od początku detoxu 2,1 kg.
jeśli chodzi o jakieś zmiany zewnętrzne- nie licząc pomniejszającego brzucha- to zauważyłam,że skóra na ramionach nie jest już taka szorstka.
drugi dzień detoxu
żyję...
nawet nie myślałam ,że tak gładko pójdzie. nie byłam głodna, najgorsze było gotowanie obiadu, bo jak tu zrobić smaczny żurek jak go nie mogę spróbować :) przeprosiłam męża i teściów za ewentualne braki soli lub pieprzu- ale o dziwo teściowa stwierdziła,że pyszności :)
nie ma jak gotowanie na sam zapach :)
wieczorem było jeszcze gorzej- dzieciaki chciały hot dogi i musiałam się bardzo powstrzymywać od spróbowania. ale udało się.
dzisiaj - jest 10:05 czyli 3 godz na nogach- jeszcze nic nie piłam, jakoś mi się nie chce.
taka okropna pogoda a ja muszę iść do urzędu miasta, oj chyba podwójną dawkę pieprzu dam do miksturki co by mnie rozgrzała.
waga dzisiaj rano 111,10
czyli 1,6 kg mniej - chociaż wiem że to bardziej woda z organizmu wyszła bo wczoraj co chwila latałam do ubikacji.
ale zawsze to motywuje do dalszego picia tej miksturki :)
ps. jest 17:40 i przeżyłam smażenie racuszków z jabłuszkiem i marchewką. nawet robiłam majonez i nic... nie oblizałam nawet paluszka :)
dałam mężowi spróbować tej miksturki i powiedział z uśmieszkiem " o boże jakie to niedobre, ale się zawzięłaś ..." a ja na to "żebyś wiedział" :)
DETOX !!!
dojrzałam do tej decyzji. od dzisiaj DETOX. zauważyłam, że ostatnio jestem bardziej ospała, na skórze pojawiają mi się jakieś "wykwity" chociaż ich przed dietą nie miałam. no cóż, zobaczymy ile wytrzymam. silna wola jest, wsparcie męża też, ale szczerze mówiąc najtrudniej cokolwiek stosować jeśli ma się męża i dzieci i trzeba im robić śniadanka, obiadki , kolacje, upiec jakieś ciacho.... to naprawdę strasznie kusi. wczoraj upiekłam ulubiony serniczek, zjadłam tylko 1 kawałeczek ale dzisiaj nie oblizałam nawet palca jak kroiłam rodzicom na talerz. to już malutki sukcesik :)
trzymajcie kciuki , będę na bieżąco opisywać swoje reakcje.
ps. dziękuję Ani z naszej VITALII za inspiracje.
waga startowa 112,7
omg
omg- padam na "pysk"
dzisiaj zaczęłam 3 minutowe odchudzanie. mam suche wiosła więc to mordercze dla mnie ćwiczenie ale powinien dać efekty. po tych 3 minutach bolą mnie zwłaszcza uda, zobaczymy czy jutro będzie lepiej. wieczorkiem jeszcze pas wibrujący na brzuszek i a6w. chociaż znalazłam metodę o wiele skuteczniejszą ale żyć się po niej nie da. mianowicie w czasie wibracji pasa, jak jest to najszybsze tempo wibracji napinam mięśnie brzucha i potem spoczynek, i tak przez 30 min jak cykl pasa. po ostatnim takim razie przez 2 dni bolały mnie wszystkie mięśnie brzucha, jakbym z 1500 brzuszków zrobiła. spróbuję dzisiaj, po 5 dniach przerwy- bo znowu @ mnie dopadła- i zobaczę czy przeżyję.