W niedziele mialam maly kryzysik...znowu. Wieczorem pieklam mojemu G. ciastecza maslane. Chyba bardziej upieklam je dla siebie..bo oczywiscie nie moglam sie powstrzymac i wszamalam kilka(nascie) sztuk..Potem oczywiscie bylam na siebie zla, ale bylo juz za pozno.
Postanowilam przemyslec moje odchudzanie i doszlam do nastepujacych wnioskow:
1.Nie robic zbyt dlugich przerw miedzy posilkami. Zwlaszcza miedzy obiadem a kolacja. Poniewaz obiad jem kolo poludnia, wiec kolacje powinnam jesc jeszcue w pracy, przed wyjsciem ok 18, ale nie zawsze mam co zjesc. Jesli po pracy mam jeszcze zajecia jezykowe i wracam do domu o 20 to na mur beton hamulce mi sie wylacza i najem sie niepotrzebnie..
2.NIGDY, ale to NIGDY nie podgryzac wieczorem. NICZEGO!! Ja juz znam siebie, jak zjem marchewke bo jestem glodna, to moj zoladek nie da mi spokoju dopoki nie wrzuce czegos jeszcze.
3. Planowac posilki naprzod, dzien wczesniej. Zawsze miec ugotowane jedzenie na caly dzien. Wtedy unikne jedzenia czegos co nie jest przewidziane na dany dzien.
4. Nie wazyc sie codziennie-gora raz w tygodniu-rezultaty beda bardziej widoczne, a i ja nie bede sie stresowac, ze nie chudne kazdego dnia przynajmniej kilograma.
...teraz tylko potrzebuje wewnetrznej sily, zeby sie tego trzymac.