Dlugo nie pisalam...prawie trzy tygodnie, choc codziennie do Was zagladalam. Ostatnie miesiace nie byly dla mnie latwe, a ostatnie tygodnie to byl prawdziwy koszmar. Duzo sie rzeczy wydarzylo i ...na szczescie zmienilo.
Najwazniejsze: Pozbylam sie pasozyta, zyjacego moim kosztem ( i nie tylko..wrecz szkodzacego mi) czyli mojego faceta-G. Niestety pozostawil za soba pelno "smrodu", okazalo sie sie ze okradal mnie z pieniedzy i z rzeczy, ktore potem zastawial w lombardach. Udalo mi sie odzyskac czesc rzeczy, ale nie wszystko..kilka pamatek-sama bizuteria- pezpowrotnie stracilam..Nic to, najwazniejsze, ze go juz nie ma...
..oddalam tez psa, w niedziele. Byl za duzy do mojego 32 m mieszkanka, zreszta ja nigdy nie chcialam psa, to G. mi wiercil dziure w brzuchu. Nie moge brac na siebie takiej odpowiedzialnosci, bo caly dzien pracuje, a pies caly dzien sie nudzil i ze stresu niszczyl rozne rzeczy, poza tym nie mialabym co z nim zrobic na czas moich podrozy do polski. Dziewczyna, ktora go zabrala powiedziala, ze zostanie zaadoptowany przez porzadna rodzine, z domkiem jednorodzinnym. Bobby bedzie mial dobre warunki (wlasna bude i wybieg) i doborowe towarzystwo (dzieci i drugiego psa) i mam nadzieje, ze bedzie szczesliwy.
..i zostalam sama..troche bylam z tego powodu smutna w niedziele..tak nagle mieszkanie stalo sie puste..ale nic to..bedzie lepiej..mam przeczucie, ze tak czy siak moje zycie sie jakos unormuje..
Z dietka ogolnie dobrze, choc czasami miewam mniejsze wpadki..Z powodu stresow ostatnich tygodni, nie jadlam zbyt duzo. Nadal nie cwicze..nie mialam do tego glowy ostatnio, chociaz postanowilam wreszcie to zmienic i po powrocie ze Swiat w Polsce jakos sie zaktywizuje.
Z wyjazdu do Madrytu nici..niestety kogos innego wytypowano, wiec zostaje (..i odzyskuje swoj spokoj i rownowage)
Sciskam Was !!