O mnie

"I'm selfish, impatient and a little insecure. I make mistakes, I am out of control and at times hard to handle. But if you can't handle me at my worst, then you sure as hell don't deserve me at my best." - M.M.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11281
Komentarzy: 30
Założony: 2 listopada 2009
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Peauela

kobieta, 31 lat, Barcelona

167 cm, 72.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Cel 1/ 70kg.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2015 , Komentarze (6)

Mało mam dzisiaj czasu, więc wstawiam szybko zdjęcie po ćwiczeniach i uciekam. Wyrobiłam sobie już nawyk wstawania 3h wcześniej przed pracą, żeby na spokojnie poćwiczyć, zjeść i przygotować też coś do schrupania na miejscu. Ostatnio dużo grzeszków niestety... 

Tydzień do wakacji!! Niedługo postaram się wstawić bardziej 'wyraźne' zdjęcie z samowyzwalaczem :) Zobaczycie cały cellulit i wszystkie takie mankamenty, bo w ubraniu jest jeszcze dobrze.. :)

Nie dajcie się złudzić nogom, to tylko zbity tłuszczyk, który rozkłada się jeszcze do przodu w piękne "bryczesy" (czy jak to się tam zwie).

A po wakacjach siłka :)

PS: TO WCALE NIE CAMEL TOE (smiech):PP

9 lipca 2015 , Komentarze (2)

Podsumowanie ostatnich dwóch tygodni. Kalorycznie próbowałam dobijać do 1700 kcal (tylko dlatego, że złapałam się na jedzeniu około 1000 wcześniej - na tak zwanej "MŻ", swoją drogę muszę to kiedyś opisać- więc nie chciałam skoczyć w górę od razu, docelowo idę do 2000kcal pod warunkiem, że waga będzie dalej spadać), piłam ponad 2 litry wody dziennie, ćwiczyłam 6 razy w tygodniu po około 50-60 minut, czasem mniej, jeden dzień zostawiałam na regenerację. Największym problemem było dodawanie odpowiedniej ilości warzyw do posiłków, zawsze miałam z tym kłopot, ale udało się. Jest postęp z warzywkami. Omijałam szerokim łukiem słodkości (chociaż trzy czy cztery razy zjadłam loda/małego cukierka), alkohol (lampka wina zdarzyła się 3 razy), fast-foody i inne niezdrowe rzeczy. Piję więcej zielonej herbaty, którą zresztą przestałam słodzić - dodaję tylko sok z cytryny, a jak bardzo mam ochotę wypić na słodko, to miód. Nauczyłam się wstawać wcześniej nawet w dni wolne.

Nad czym ciągle pracuję? Najbardziej nad jedzeniem regularnych posiłków - praca często mi na to nie pozwala, więc odstępy często się różnią. Muszę zapanować bardziej nad słodkościami, bo pracując z jedzeniem, w które wlicza się też cukiernia i są zawsze "próbki" do spróbowania bardzo ciężko jest się oprzeć. Na szczęście nie zdarzyło się lawinowe wcinanie wszystkiego :P Ograniczenie palenia i docelowo całkowite rzucenie. 

Co prawda miałam zważyć się dopiero w weekend, ale już dzisiaj nie wytrzymałam i wdrapałam się na szklaną.. Efekty poniżej:

Waga: -1.7 kg / Stracone cm: Biust -3, Talia -2, Biodra -1 / Cm na plus: Udko, bicek i łydka +1 (możliwe, że opuchnięte, bo zmierzyłam po ćwiczeniach).

Po piersiach nie było widać zmian (luby też nie zauważył :P), a zazwyczaj wyczuwalnie gołą dłonią leciały pierwsze, więc się ucieszyłam, że może jednak nie spadły, a tu klops... Jak zwykle pierwsze lecą najbardziej.

Zdrowe odżywianie ma jednak nie tylko pozytywny wpływ na moją wagę, ale na coś, na czym o wiele bardziej mi zależało. Samopoczucie!! Zanim zaczęłam czułam się naprawdę podle.. Miałam dni, kiedy nie mogłam zwlec się z łóżka, czułam się całymi dniami zmęczona, wieczne bóle głowy, strzelanie kości, no mnóstwo negatywów. Nawet nastrój i humor marne. Wszystko się poprawiło. Czuję się o wiele lepiej zarówno fizycznie jak i psychicznie. Poprawiła mi się cera, wory pod oczami zdecydowanie zmalały. Znalazłam nowe zajęcie na zabicie czasu - a miałam go zbyt dużo niespożytkowanego.. Brzuch zrobił się zdecydowanie bardziej płaski, już nie czuję się takim flakiem jak wcześniej, co jest naprawdę dużym motywatorem. Mięśnie na udach też się pojawiły, a ja je tak lubię (zaczęłam ćwiczyć 2-3 dni w tygodniu jakiś miesiąc wcześniej, ale nie potrafiłam zabrać się za dietę).

Zaczęłam dużo czytać, doszkalać się, zauważać dawne błędy i planuję po powrocie z wakacji zapisać się na siłownię. Kolejny plan, to zmiana rozkładów makro na 30-30-40, bo póki co oswajam się z liczeniem kalorii i trafianiem w bilans, więc to lata jak sobie chce. No i chyba tyle jak na razie.. Trzymajcie kciuki!

5 lipca 2015 , Komentarze (4)

Wróciłam do domu po naprawdę ciężkim dniu w pracy.. Przekroczyłam próg i skręciłam od razu do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam wielkie "babcine" gaciory, pidżamę, związałam włosy i posadziłam tyłek na kanapie w towarzystwie lampki czerwonego wina.. Tak wyglądają moje pierwsze 2-3 dni okresu.. (z pominięciem wina, akurat dziś się trafiło, w najgorszy dzień). Faceta zagoniłam do sprzątania, bo leń się z niego niesamowity zrobił, a ja tak siedzę i zaczytuję się w forum SFD. Boli mnie brzuch okropnie, czuję się jak wielki kloc oblany tłuszczem, ciężka, nogi spuchnięte i obolałe.. A to wszystko oznacza tylko jedno.. Zbliża się pierwsze ważenie! Tak jak obiecałam, tak zrobię, pierwszy dzień 'po' wchodzę na wagę i melduję się w pamiętniku :) Jako, że dzisiaj mam dzień narzekania, napiszę - czarno to widzę.

Pomijając okresowe marudzenie (uzasadnione!), chciałabym Wam jednak napisać o czymś innym. Generalnie staram się być bardzo pozytywnym człowiekiem dla wszystkich, którzy znają mnie osobiście - wszystkie sytuacje, które za chwilę wymienię mają miejsce tylko w mojej głowie. Bardzo rzadko zdarza mi się narzekać "na żywo". Chociaż może to i gorzej..? Do rzeczy. Miałam swoje turbulencje w życiu, niektóre naprawdę mocno wpłynęły na moją psychikę. Skutkiem tego jest moja niska samoocena, problemy w kontaktach z innymi (szczególnie nowo poznanymi, straszny ze mnie 'wstydek', blokuję się i generalnie brakuje mi słów), często mam nawet problemy z przechadzaniem się w pojedynkę ulicą - nie wiem jak się zachować, przejmuję się, że wszyscy się gapią i komentują, a jak usłyszę jakieś śmiechy - na 100% śmieją się ze mnie, nie wspomnę już o tym kiedy spoglądają przypadkiem w moim kierunku. Czuję się gorsza. Jestem bardzo wrażliwa, ciężko mi zaufać drugiej osobie, a kiedy już to zrobię, naprawdę łatwo mnie zranić - oddaję całą siebie, a ludzie niestety często to wykorzystują. Wiele mogłabym o tym pisać. Druga sprawa, tak na dobitkę, że czuję się (pomimo 22 lat) niespełniona zarówno jeżeli chodzi o pracę/szkołę (chciałabym się jeszcze dokształcić), jak i inne pierdoły, nawet fakt, że nie mam żadnego hobby na chwilę obecną. Żeby to zebrać do kupy, strasznie narzekam na wszystko, biorę każdą rzecz do siebie, ale po co? Chociaż w głowie przemykają się te myśli, że to zupełna głupota, to i tak ciężko wygrać z tym negatywnym myśleniem. 

Tak było.....

I tu właśnie wchodzi sztuka pozytywnego myślenia. Nie, nie czytałam żadnych poradników typu 'How to be cool for Dummies'. Wszystko zaczęło się od dnia, w którym natknęłam się na filmik Jenny Marbles (jajcary, którą możecie kojarzyć z youtuba, wstawię niżej), którego się nie spodziewałam. Mówi o tym, że najlepiej iść przez życie mając niskie oczekiwania albo też nie mając ich wcale. Czyli w skrócie - zamiast oczekiwać, że chłopak na którego macie chrapkę będzie ideałem, któremu możecie powierzyć serducho, a on odwzajemni uczucie - myślcie o nim jak o każdym innym człowieku, z którym macie styczność - neutralnie. Albo w ogóle nie miejcie co do niego oczekiwań. Dlaczego? Jeżeli okaże się super kolesiem (którego opisałam wyżej) - będziecie mile zaskoczone, no i wszystko będzie cacy. Jeżeli okaże się kompletnym debilem - TRUDNO. Chyba każda z nas przeżyła zawód miłosny przez to, że oczekiwała zbyt wiele. Pomyślcie jak wielkiego bólu możecie uniknąć, kiedy nie oczekujecie NIC. To samo ze znajomymi, wymarzoną karierą etc. Zaczęłam sukcesywnie wcielać to w życie i powiem Wam, że działa. O ile łatwiej rozmawia mi się z ludźmi, kiedy nie mam żadnych oczekiwań co do tego jak mnie odbiorą.

Później zaczęłam myśleć pozytywnie w każdej innej kategorii. Nie odezwali się z pracy, do której złożyłam CV? Trudno, poszukam dalej. W pracy trafił się mega niemiły klient, okazując swoje nieuzasadnione niezadowolenie? Trudno, uśmiechnij się i powiedz, że wykonujesz swoją pracę najlepiej jak potrafisz. Nie masz zbyt wielu znajomych, czujesz się "mało popularna"? Co z tego, ważne, że masz tą jedną osobę na której zawsze możesz polegać. Wydaje Ci się, że wybrałaś drogę, której nie popiera nikt z Twojej rodziny? Trudno, wyraź swój smutek z powodu braku ich poparcia, ale ciesz się tym, że żyjesz w jedyny sposób, który przynosi Ci szczęście. 

No i najbardziej pasujące do portalu - trzymasz się diety, ale waga stoi? Nie martw się i próbuj dalej, jeżeli wciąż się nie uda, wprowadź zmiany i walcz dalej!!!

Polecam spróbować. Tymczasem dobrej nocy życzę i POZYTYWNOŚCI :)

3 lipca 2015 , Komentarze (5)

Dzisiejszy obiad (a właściwie już jego połowa :D). Dorsz pieczony w folii z odrobiną masełka, czosnkiem, przyprawami, pokropiony sokiem z cytryny. Do tego gotowany brokuł. Pyyyyszka.

W końcu! W końcu upragnione zakupy, na które długo czekałam. Jako, że odkładaliśmy na wakacje, nie miałam za bardzo możliwości kupić potrzebnych rzeczy..

Buty - Nike Lunar Forever 4 - co prawda do biegania, ale wypytałam pana dokładnie i polecał również do innych ćwiczeń. W rzeczywistości mają troszkę bledszy kolor, o taki bliżej. Jutro pierwsza próba, dam znać jak się sprawują, ale chodząc w nich chwilę wydały się naprawdę najwygodniejszymi jakie do tej pory miałam!

Ciężarki - Everlast - lekkie, bo tylko 1.2 kg, ale już dobrze wiem do czego się przydadzą.

Mata do ćwiczeń - już od daaawna dawna miałam kupić, no i w końcu jest :)

Wczoraj jeszcze luby zrobił mi ekstra prezent w postaci sokowirówki!! Nie wiedziałam, że taki sprzęcior może przynieść tyle radości. Jest to zwykła, kompaktowa, co najlepsze Lidlowska sokowirówka, póki co sprawdza się świetnie. Zobaczymy jak długo ;)

Dzisiaj ćwiczenia poranne zaliczone, jadłospis dobił do 1700 (wliczam już kolację, którą zaraz zjem) no i pozwalam sobie dziś na małą lampkę wina, tak z okazji weekendu (w który pracuję ;)).

Buziak.

2 lipca 2015 , Komentarze (1)

Odpoczywam po śniadanku żeby zabrać się za ćwiczenia i postanowiłam wrzucić trochę motywacji, głównie dla samej siebie. Jestem nabrzmiała jak balon, bo @ się zbliża..

Dzisiaj wyczekiwany dzień wolny. Obiecywali mi słońce, ale go nie widać.. Czeka mnie za tydzień ekstra maraton w pracy, bo urlopy się zaczynają.. W tym mój, do którego pozostało już tylko.. 56 dni!! Doczekać się nie mogę, mam nadzieję, że spadnie cokolwiek, a ciało lekko się ujędrni. 

Jeżeli chodzi o uaktualnienie wagi, zrobię to dopiero po @, czyli za jakieś 1,5 tygodnia. Za bardzo martwię się stając na wagę co tydzień (ostatnie ważenie w zeszłym tygodniu).

Dalej walczę z przyjmowaniem odpowiedniej ilości kcal, jak się okazało MŻ wcale takie dobre nie jest (na tym schudłam za pierwszym razem). Zabrałam się za nie i teraz, ale nic nie spadało.. Spróbowałam policzyć kalorię i jak się okazało jadłam tylko 1000 kcal.. Chociaż chodziłam najedzona. Staram się codziennie dobijać do min. 1600, a najlepiej 1800 - 1900 i zobaczymy co z tego będzie.

Buziaki.

1 lipca 2015 , Komentarze (2)

Dzień dobry.. Jest tam kto? Dawno mnie tu nie było.. Mam nadzieję, że został jeszcze ktoś z moich znajomych.

Historia przykra, bo na plus ale z kilogramami. Nie będę się rozpisywać, bo i tak rumieniec wylał się na twarz. Z wagi, do której doszłam w 2013 roku czyli 57 kilogramów powędrowałam sukcesywnie z powrotem.. Do 75. Czas zmienić dane na pasku i zacząć od nowa

Zatęskniłam za Vitalią. Było mi wstyd wracać. Myślałam nawet o założeniu nowego konta.. Ale po co? Skoro mogę być przykładem sromotnej porażki dla innych i mam nadzieję, że wkrótce stanę się przykładem siły, dzięki której się z niej podniosłam. Zaczynamy od nowa.. 

Buziaki dziewczyny, jeśli ktoś tam jeszcze jest!

6 maja 2013 , Komentarze (5)

Słów kilka..

Waga spadła -0,6kg! Centymetrów na razie nie sprawdzałam, ale czuję, że też będzie postęp. Jutro matury, także pewnie przez chwilę mnie tutaj nie będzie, a żeby ćwiczyć też nie wiem czy znajdę czas. Trzymajcie kciuki, a ja rzucę Wam troszkę inspiracji.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.