Wróciłam do domu po naprawdę ciężkim dniu w pracy.. Przekroczyłam próg i skręciłam od razu do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam wielkie "babcine" gaciory, pidżamę, związałam włosy i posadziłam tyłek na kanapie w towarzystwie lampki czerwonego wina.. Tak wyglądają moje pierwsze 2-3 dni okresu.. (z pominięciem wina, akurat dziś się trafiło, w najgorszy dzień). Faceta zagoniłam do sprzątania, bo leń się z niego niesamowity zrobił, a ja tak siedzę i zaczytuję się w forum SFD. Boli mnie brzuch okropnie, czuję się jak wielki kloc oblany tłuszczem, ciężka, nogi spuchnięte i obolałe.. A to wszystko oznacza tylko jedno.. Zbliża się pierwsze ważenie! Tak jak obiecałam, tak zrobię, pierwszy dzień 'po' wchodzę na wagę i melduję się w pamiętniku :) Jako, że dzisiaj mam dzień narzekania, napiszę - czarno to widzę.
Pomijając okresowe marudzenie (uzasadnione!), chciałabym Wam jednak napisać o czymś innym. Generalnie staram się być bardzo pozytywnym człowiekiem dla wszystkich, którzy znają mnie osobiście - wszystkie sytuacje, które za chwilę wymienię mają miejsce tylko w mojej głowie. Bardzo rzadko zdarza mi się narzekać "na żywo". Chociaż może to i gorzej..? Do rzeczy. Miałam swoje turbulencje w życiu, niektóre naprawdę mocno wpłynęły na moją psychikę. Skutkiem tego jest moja niska samoocena, problemy w kontaktach z innymi (szczególnie nowo poznanymi, straszny ze mnie 'wstydek', blokuję się i generalnie brakuje mi słów), często mam nawet problemy z przechadzaniem się w pojedynkę ulicą - nie wiem jak się zachować, przejmuję się, że wszyscy się gapią i komentują, a jak usłyszę jakieś śmiechy - na 100% śmieją się ze mnie, nie wspomnę już o tym kiedy spoglądają przypadkiem w moim kierunku. Czuję się gorsza. Jestem bardzo wrażliwa, ciężko mi zaufać drugiej osobie, a kiedy już to zrobię, naprawdę łatwo mnie zranić - oddaję całą siebie, a ludzie niestety często to wykorzystują. Wiele mogłabym o tym pisać. Druga sprawa, tak na dobitkę, że czuję się (pomimo 22 lat) niespełniona zarówno jeżeli chodzi o pracę/szkołę (chciałabym się jeszcze dokształcić), jak i inne pierdoły, nawet fakt, że nie mam żadnego hobby na chwilę obecną. Żeby to zebrać do kupy, strasznie narzekam na wszystko, biorę każdą rzecz do siebie, ale po co? Chociaż w głowie przemykają się te myśli, że to zupełna głupota, to i tak ciężko wygrać z tym negatywnym myśleniem.
Tak było.....
I tu właśnie wchodzi sztuka pozytywnego myślenia. Nie, nie czytałam żadnych poradników typu 'How to be cool for Dummies'. Wszystko zaczęło się od dnia, w którym natknęłam się na filmik Jenny Marbles (jajcary, którą możecie kojarzyć z youtuba, wstawię niżej), którego się nie spodziewałam. Mówi o tym, że najlepiej iść przez życie mając niskie oczekiwania albo też nie mając ich wcale. Czyli w skrócie - zamiast oczekiwać, że chłopak na którego macie chrapkę będzie ideałem, któremu możecie powierzyć serducho, a on odwzajemni uczucie - myślcie o nim jak o każdym innym człowieku, z którym macie styczność - neutralnie. Albo w ogóle nie miejcie co do niego oczekiwań. Dlaczego? Jeżeli okaże się super kolesiem (którego opisałam wyżej) - będziecie mile zaskoczone, no i wszystko będzie cacy. Jeżeli okaże się kompletnym debilem - TRUDNO. Chyba każda z nas przeżyła zawód miłosny przez to, że oczekiwała zbyt wiele. Pomyślcie jak wielkiego bólu możecie uniknąć, kiedy nie oczekujecie NIC. To samo ze znajomymi, wymarzoną karierą etc. Zaczęłam sukcesywnie wcielać to w życie i powiem Wam, że działa. O ile łatwiej rozmawia mi się z ludźmi, kiedy nie mam żadnych oczekiwań co do tego jak mnie odbiorą.
Później zaczęłam myśleć pozytywnie w każdej innej kategorii. Nie odezwali się z pracy, do której złożyłam CV? Trudno, poszukam dalej. W pracy trafił się mega niemiły klient, okazując swoje nieuzasadnione niezadowolenie? Trudno, uśmiechnij się i powiedz, że wykonujesz swoją pracę najlepiej jak potrafisz. Nie masz zbyt wielu znajomych, czujesz się "mało popularna"? Co z tego, ważne, że masz tą jedną osobę na której zawsze możesz polegać. Wydaje Ci się, że wybrałaś drogę, której nie popiera nikt z Twojej rodziny? Trudno, wyraź swój smutek z powodu braku ich poparcia, ale ciesz się tym, że żyjesz w jedyny sposób, który przynosi Ci szczęście.
No i najbardziej pasujące do portalu - trzymasz się diety, ale waga stoi? Nie martw się i próbuj dalej, jeżeli wciąż się nie uda, wprowadź zmiany i walcz dalej!!!
Polecam spróbować. Tymczasem dobrej nocy życzę i POZYTYWNOŚCI :)
smonesias
8 lipca 2015, 08:14Skomentowałaś mój wpis, więc postanowiłam zaglądnąć . Przeczytałam tylko jeden wpis (bo mam małą przerwę w pracy:) ) ale czytając Twój tekst mogłabym idealnie wpasować do siebie.... Wszystko się zgadza :) ( no z wyjątkiem tego, że ja 3 lata temu zaczynałam od wagi 84 kg. zwaliłam wszystko do 62... i teraz właśnie te plus 10-12 mnie denerwuje... aaaaa i widzę, że nie tylko ja lubię wino:) PS. W wolnej chwili poczytam resztę :)
jemenka
7 lipca 2015, 09:01Oj tak, pozytywne myślenie potrafi zdziałać cuda :)
minnie1985
6 lipca 2015, 07:42mam to samo z przechodzeniem ulicą :/
NaDukanie
5 lipca 2015, 23:36Lubie pozytywne myślenie i czytać o mocy jego działania. Sama prawda :) Polecam