Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wszyscy mają mambę, lecz nie ja. Nie należę do drużyny Actimela. Nie posiadam 3-letniej gwarancji, ani gwarancji zwrotu kosztów. Nie dodaję skrzydeł. Nie znam Goździkowej. Ze mną Ci się nie upiecze. Nie zapewniam komfortu. Dzięki mnie nie dostaniesz zniżki w Trollu. Minuta rozmowy ze mną nie kosztuje 5 gr. Nie wygładzam ani nie redukuję zmarszczek. Mam więcej niż 2 kalorie. Nie jestem też owocem Jogobelli. Przed użyciem nie wymagam zapoznania się z ulotką czy skonsultowania się z lekarzem lub farmaceutą. To ja nie mam szans z pragnieniem. Nie trafiam silnie w ból. Nie mam pomysłu na obiad. Nie posiadam napisu pod nakrętką, ani kolorowanki pod etykietą. Nie pochodzę z pierwszego tłoczenia. Wciąż nie wiem skąd bierze się Chocapic. Nie wiem też dlaczego Cini Minis jest takie cynamonowe. Nie rozpływam się w dłoni, ani w ustach. Poza tym nie brałam udziału w 'Tańcu z Gwiazdami". Jeszcze jedno.. nie znajdziesz mnie w co piątej Kinder niespodziance.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 116556
Komentarzy: 1802
Założony: 5 września 2009
Ostatni wpis: 1 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
siwa1984

kobieta, 40 lat, Karlsruhe

175 cm, 123.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Być lepszą wersją siebie - do 31.03 osiągnąć pierwszy cel 99, 9 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2013 , Komentarze (10)

...postępowanie rekrutacyjne do mojej wymarzonej pracy. Stresuję się niemiłosiernie więc na razie mnie będzie na Vitalii jak na lekarstwo, diety postaram się nie zawalić, choć mam predyspozycje do zajadania stresu. Dziewczynki trzymajcie kciuki...

19 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Kochane nie mam już siły do tego wszystkiego... Dopiero co z Igorkiem wyszliśmy z grypy, poszedł tydzień do żłobka i wczoraj wrócił rozpalony i taki rumiany, z gorączką. Dziś pojechaliśmy na pogotowie i okazało się, że szkarlatyna. Kolejny antybiotyk... Teraz póki ja siedzę w domu i nie pracuję będzie siedział w domu. Nie puszczę go do żłobka, niech po antybiotyku nabierze trochę odporności.
Wracam do Malucha bo mnie potrzebuje. Trzymajcie się:*

8 stycznia 2013 , Komentarze (20)

Minął tydzień mojego odchudzania. Osiągnęłam cel ze stycznia. Dziś rano na wadze: 99,5 kg czyli - 5,9 kg. Czy to możliwe? Dziewczyny to jest ten czas, ja wiem i czuję to, że się uda. Po wielu nieudanych próbach wreszcie czuję się zmotywowana i naprawdę wierzę w swój sukces.
Czujemy się lepiej. Byłam wczoraj z Maluchem u naszej Pani Doktor i dostał nowy antybiotyk. Siedzimy w domu do końca tygodnia. Ja siedzę do końca miesiąca. W drugiej połowie stycznia ma się odbyć konkurs do pracy moich marzeń i mam zamiar go wygrać.
Dziś krótko bo lecę dalej sprzątać...

5 stycznia 2013 , Komentarze (9)

Dziś już się trochę lepiej czuję, na tyle lepiej, że mogę usiąść do komputera i coś do Was naskrobać. Po pierwsze to dziękuję, za tyle dobrych słów i życzeń zdrówka dla mnie i Malucha. Czuję, że wysłane przez Was dobre słowa i energia do nas dotarły, bo już czujemy się lepiej. Mimo to nie ominęła nas dzisiaj wizyta na pogotowiu. Mały dostał po antybiotyku wysypki, takiej jakby pokrzywki na brzuszku, pod pieluszką i na pleckach. Przestraszyłam się mocno, bo w ulotce przeczytałam, że jest to jeden z objawów nadwrażliwości i że lek należy odstawić i skontaktować się z lekarzem. Próbowałam dzwonić do lekarki, która nas prowadzi ale nie odbierała - miała prawo w końcu mamy weekend a i godzina była już dość późna, zadzwoniłam na pogotowie. Pani dyspozytor próbowała mnie połączyć z gabinetem pediatry ale ta nie odbierała. Zadzwoniłam po raz kolejny i ta sama Pani powiedziała mi, że przedstawiła pediatrze problem i mam odstawić antybiotyk i przyjechać z dzieckiem na pogotowie. Zebraliśmy się jak najszybciej się dało i za parę minut byliśmy na pogotowiu. W poczekalni trochę ludzi, głównie do zabiegowego na zastrzyk, z różnymi choróbskami ale do pediatry na szczęście nikogo... Ale ale żeby nie było tak kolorowo to okazało się że szanownej Pani Doktor nie ma w gabinecie. Poszłam więc do dyspozytorni i poprosiłam, żeby ją zawołali. Oczywiście miała za chwilę przyjść, a że chwila to pojęcie względne to sobie poczekaliśmy ze 40 minut, za nami ustawiła się kolejka małych pacjentów z rodzicami, jedna dziewczynka najprawdopodobniej z ospą a Pani Doktor ani widu ani słychu. W końcu wysłałam eMola aby tam poszedł i zapytał ile jeszcze mamy czekać (ja bym mogła powiedzieć tam za dużo) i dopiero po jego interwencji raczyła przyjść. Ale to nie jedyny powód dla którego jestem zniesmaczona i zbulwersowana, żeby nie powiedzieć wqrwiona... Łaskawa Pani obejrzała wysypkę, i mówi do mojego dziecka: "A teraz Igor otwórz szeroko buzię bo inaczej dostaniesz zastrzyki" Nosz co za krówsko głupie... I jeszcze: "I nie dój tego smoka bo duży chłopak jesteś, jak będziesz doił to zastrzyki przepiszemy" Ja się pytam co to za podejście pediatry do dziecka? I dzieci mają się lekarzy nie bać? Mam nadzieję, że Igorek tego nie zapamiętał ani się nie przestraszył, bo na szczęście nie wie co to są zastrzyki... Poradę uzyskałam mało odkrywczą: "Odstawić antybiotyk i podać wapno ewentualnie coś odczulającego jak mam (mam) i w poniedziałek iść do swojego lekarza, żeby dobrał nowy antybiotyk". Tyle to sama wymyśliłam zanim pojechaliśmy na pogotowie...

Dobra wyżaliłam się bo normalnie ze mnie kipiała złość. I tak się bardzo oszczędzałam w przekleństwach w tym wpisie. Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu to dziękuję bardzo za uwagę:) Teraz z innej beczki... Trochę o diecie i wadze... Jak już Wam pisałam pobiłam rekord w tyciu (8,5 kg w miesiąc - nie lada wyczyn). Teraz trochę dzięki diecie, trochę dzięki chorobie biję rekord w chudnięciu. Mało jem ale często. Głównie kanapki z czosnkiem, z miodem, do tego malinową herbatę (polecam malinę z kardamonem z Biedroneczki), na obiad jakąś lekką zupę, w międzyczasie jogurcik... Tym sposobem swój plan na styczeń wykonam w tydzień:) Dziś na wadze szok! 100,9 kg czyli - 4,5 kg w niecały tydzień... Jest moc!

3 stycznia 2013 , Komentarze (13)

Właśnie tak się dzisiaj czuję, jak ten facet z reklamy. Grypa dopadła mnie i mojego synka... On bidulek ma jeszcze jakieś bakteryjne zapalenie gardła i ropne zapalenie spojówek. Trzy światy normalnie! W nocy majaczył przez gorączkę, że nie umie latać, był gorący, dałam mu nurofen i jakoś dospaliśmy do rana. Rano miał temperaturę 39,4 stopni. Przestraszyłam się i szybko pojechaliśmy do lekarza. Pani doktor powiedziała, że wirus grypy który obecnie panuje wywołuje gorączkę nawet do 42 stopni... Także mamy w domu mały szpital.

Dietowo idzie mi rewelacyjnie bo nie czuję smaku. Generalnie mogłabym zjeść styropian i pewnie smakowałby tak samo jak moje dzisiejsze posiłki...

2 stycznia 2013 , Komentarze (8)

Pierwszy i drugi dzień mojego nowego stylu życia wypełniłam wzorowo. Wczoraj dużo jeszcze myślałam na temat mojej wagi na przełomie zeszłego roku, motywacji i błędów żywieniowych jakie popełniam. Odkrywcza nie będę, jeśli powiem, że mam zaburzenia odżywiania, bo mam je od dawna, ale dopiero teraz dotarło do mnie jak poważne są to zaburzenia. Mam tak, że albo się odchudzam i obsesyjnie myślę, czy czasem nie za dużo zjadłam, albo się nie odchudzam i jem na zapas, bo przecież już niedługo zacznę się odchudzać i muszę jeszcze zjeść to, tamto i siamto (zazwyczaj w nieprzyzwoitych ilościach i bardzo niezdrowo). 
Tym oto sposobem tyłam i chudłam na zmianę w ubiegłym roku. Idąc tropem Qualcuny obliczyłam że, zaczynałam 2012 rok z wagą 90,9 kg, czyli byłam 14,5 kg lżejsza niż wczoraj. Tylko w okresie od 5 grudnia do 1 stycznia przytyłam 8,5 kg. Ma ktoś "lepszy" wynik?Ja sobie zdaję sprawę z tego, że część to tzw. treść jelitowa ale bez przesady... W ciągu roku tyłam i chudłam na zmianę i podsumowując:
schudłam 19 kg
przytyłam 31,5 kg
Zajebiście....
Te liczby uświadomiły mi jaka jestem głupiutka...

No ale nic, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem (tłuszczem), trzeba spiąć tyłek i brać się za "palenie dziada" jak to mawiała Iwoncita. Swoją drogą wie ktoś co się z nią dzieje?

Dwa  dni diety zaliczone. Było mi bardzo ciężko, bo lodówka jeszcze pełna sylwestrowych przysmaków. Poza tym bardzo rozciągnęłam żołądek, bo po wczorajszym śniadaniu (2 jajka smażone na łyżeczce masła i kromka razowca oraz kawa i szklanka soku jabłkowego) byłam głodna jak wilk... Ale wytrwałam omijając z daleka czyhające na mnie przysmaki. Pierwsze podejście do Ewki Ch. okazało się porażką. Mam tak słabą formę, że wytrzymałam 18 minut skalpela. Ogólnie to bierze mnie jakaś grypa czy inna cholera i nie odczuwam smaku, boli mnie brzuch i mięśnie (nie wiem czy od wczorajszej Ewki czy od grypy) i nie mam siły, więc uciekam już do łóżeczka.
Buziaki:*

1 stycznia 2013 , Komentarze (18)

W Nowym Roku zacznę od anegdoty... Otóż opowiem Wam teraz historię... W czasach PRL, wiecie, ścisła cenzura, pełna inwigilacja, w pewnej wsi chciał dać koncert zespół o wdzięcznej nazwie "Przejebane". Niestety na plakatach wyglądałoby to źle, a co gorsza mogłoby się komuś nie spodobać, więc sprytny sołtys tejże wsi wymyślił aby zmienić nazwę tego zespołu na "Nie jest dobrze". Historia kończy się happy endem, zespół się zgodził, koncert się odbył, był udany i wszyscy dobrze się bawili. A teraz przechodzimy do głównego powodu, dla którego to słyszycie. Moi Drodzy zważyłam się dzisiaj... "Nie jest dobrze...:-)

Rozpoczynam ten rok z wagą trzycyfrową 105,4 kg. Porażka, dawno tyle nie ważyłam. Ale mam już plan, dużo sił i motywacji. Przez ostatnie dni, kiedy wymyślałam mój plan odchudzania, nie mogłam doczekać się kiedy zacznę. I oto zaczynam, plan jest taki:
- wyznaczam główny cel - 40 kg do końca roku. Żeby aż tak nie przerażała mnie ta liczba, będę wyznaczać cele cząstkowe.
Cel na styczeń - 5,0 kg (minimum, a idealnie będzie zejść do wagi dwucyfrowej)
-ćwiczę przynajmniej 3 razy w tygodniu po 40 - 60 minut. Forma aktywności dowolna (ćwiczenia z Ewą Ch. - w końcu po coś kupiłam te wszystkie płyty, orbitrek, wyjście na aerobic, callanetics lub zumbę)
-jem 5 zdrowych posiłków dziennie, dzień zaczynam od octu jabłkowego i śniadania, w ciągu dnia wypijam 2 litry wody mineralnej + max. 2 kawy z mleczkiem i słodzikiem + herbaty czerwone, zielone owocowe i ziołowe - ilość dowolna)
-wprowadzam system nagradzania się 
(za każdy wzorowy dzień diety + 1 zł do skarbonki, 
za ćwiczenia dodatkowo + 1 zł do skarbonki, 
za tygodniowe ważenie: 
spadek powyżej 1 kg + 10 zł
spadek 0,5 - 1 kg + 5 zł
spadek 0 - 0,5 kg + 2 zł, 
wzrost wagi jakikolwiek - 10 zł)
-codziennie zapisuję co zjadłam i wypiłam i podliczam kalorie.

Chyba nie zapomniałam o niczym... 
Do dzieła!


31 grudnia 2012 , Komentarze (9)

... spełniły nasze plany i marzenia! Szczęśliwego Nowego Roku!

27 grudnia 2012 , Komentarze (14)

Przed świętami porzuciłam dietę bo skoro miał być koniec świata to i tak nie zdążyłabym schudnąć a tak przynajmniej pojadłam dobrych rzeczy. Zapomniałam jednak, że koniec świata to święto ruchome. Rezultat jest taki, że owszem pojadłam, w święta to wręcz się przeżarłam i boję się wejść na wagę. Do Sylwestra zamierzam jeszcze jeść normalnie. Zaznaczam normalnie. Nie będę obżerać się na zapas. Nowy Rok zamierzam przywitać z eMolkiem i rodzicami u nas w domu. Zrobię jakieś fajne przystawki (mam już nawet kilka pomysłów), posiedzimy, pogadamy, może  coś pooglądamy... Nie mam nastroju na jakieś imprezowanie. Po pierwsze dlatego, że nadal mam niejasną sytuację z pracą a po drugie nie mam ochoty pokazywać się ludziom z obecną wagą... Czuję, że znowu dobiłam do 3-cyfrówki. Mogę mieć pretensje tylko do siebie. Pretensje o to że: 
jestem ociężała i nic mi się nie chce,
 męczę się przy wykonywaniu jakichkolwiek czynności,
 cały czas bym coś jadła,
 brak mi silnej woli,
 nie mam się w co ubrać a jak już mam to i tak we wszystkim wyglądam źle,
 nie mam ochoty na sex bo trzeba się rozebrać, 
nie podobam się sobie,
 popadłam w wielkie kompleksy...
Rok 2013 przyniesie zmiany. W planach mam:
schudnąć 35 kg (zakładając, że w chwili obecnej ważę równą stówę)
nauczyć się całkowicie zdrowych nawyków żywieniowych
wyleczyć i wybielić zęby,
definitywnie rzucić palenie (kupiliśmy sobie z eMolkiem na Gwiazdkę po e-papierosie i od Wigilii nie palimy tradycyjnych fajek)
zdobyć wymarzoną pracę.
Podjęłam decyzję, że jeżeli w 2013 nie uda mi się schudnąć - odejdę z Vitalii (nie chcę działać demotywująco na inne Vitalijki a poza tym to już mi za siebie wstyd). Zawsze miałam tylko jedno noworoczne postanowienie :"ZERO  potanowień noworocznych!" ale ten 2013 będzie wyjątkowy. Czuję to. 
Wracam 1 stycznia z silną wolą do walki. Do zobaczenia w Nowym Roku Kochane!

19 grudnia 2012 , Komentarze (11)

Pewnie wszystkie z Was słyszały już dziś o mojej mieścinie w mediach. Byłam tam, widziałam, robi wrażenie. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Dobrze, że droga zapadła się w nocy, kiedy nie było ruchu. Strach pomyśleć co by było jakby stało się to w ciągu dnia. Droga jest jedną z głównych w Ostrowcu a w pobliżu dwie szkoły. Teraz przynajmniej każda Vitalijka wie z czego słynie Ostrowiec - na pewno nie z dobrze zbudowanych dróg:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.