Nie bylo mnie tutaj dlugo, gdyz na Walentynki wyjechalismy i jedzenie w hotelu dalo mi popalic, oczywiscie smakowalo, ale waga ruszyla w zlym kierunku i mialam znow co zrzucac, aby byla zgodna z paskiem... Potem jeszcze jedno spotkanie z przyjaciolmi w restaracji, zaraz kilo wiecej, bylam zniechecona i nie robilam zadnych wpisow. Teraz znow wszysko pod kontrola i jutro now Ksiezyca, wiec bede tylko na owocach, zobaczymy jak tam waga zareaguje na same witaminy. Chudne widze to po spodniach, wczoraj moje stare rozdarly sie na pupie, wiec wskoczylam dzisiaj w nowe, zapielam ... siedze i jeszcze oddycham, dobry znak, ze waga poszla w tym roku znacznie w dol, a to dopiero 2 miesiace. Chyba odstawie jedzenie i zaczne zyc miloscia i powietrzem, wtedy nie bedzie problemu, co jesc, a czego nie jesc. (Jest taka mozliwosc, mozna poczytac w internecie...) Wlasnie przeczytalam streszczenie opery Turandot Giacmo Puccini, przepiekna opowiesc o milosci, moze po wyjsciu z opery dostane dzisiaj natchnienie i zmienie cos w moim zyciu...