oczywiście nie muszę wspominać, ze moje nerwy są nadal w strzępkach, no nie? tego można się domyśleć...
pracowałam dzisiaj dwie godziny... dostałam 10 euro... kseftila. powinni się wstydzić dawać takie pieniądze...
poszłam do cosmote , bo mi wyłączyli wczoraj komórkę... zapłaciłam część długu, poszło 50 euro... telefon znowu działa...
upiekłam dwie szarlotki na zamówienie, mam je dzisiaj o 20 zawieźć do Ivo, odbiorą je i posiedzę z godzinkę i wracam do domu, bo jutro wstaję raniutko.
odwiedziłam panią Alicje, zaraz po niej poszłam na mały spacerek. wiatr orzeźwiający i dająca do myślenia cisza... wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do pana Tolisa. mówił do mnie tak spokojnie i "przytulająco", że tak to nazwę... ten człowiek załapał jakim jestem człowiekiem i rozumie mnie doskonale!!! nie musiałam pytać o pracę. sam z siebie powiedział, że jestem świetna w swojej pracy i uporządkowana, że potrzebuję pracy , że jestem poważna i normalna. powiedział coś co podziałało na mnie jak kojący balsam... "Kalina, dziecko drogie, od pierwszej chwili jak cię zobaczyłem rozpoznałem jakim człowiekiem jesteś. kiedy masz czas ? spotkamy się i pojedziemy do mojego drugiego domu, posprzątasz tam, juz się chyba nie boisz mnie, już mnie poznałaś , wiesz jakim człowiekiem jestem, nie wiem co ci mówiła o mnie L., ale jestem poważny i prawdomówny. wiem co to znaczy samemu walczyć o swój byt, wychowałem się bez rodziców i swoimi siłami doszedłem do tego co mam dzisiaj. chcę byś się już nie martwiła, jesteś dosłownie pod moimi skrzydłami, ja się tobą teraz opiekuję, ty i L., jesteście jak moje dzieci, ja wam dam pracę, mam znajomości we wszystkich firmach, biurach, willach, a że u mnie posprzątałam super dobrze, to wiedz, ze od tej pory czy statki będziemy sprzątać czy mieszkania, od ciebie zależy jak cie ludzie będą postrzegać. nie martw się o nic. w poniedziałek jedziesz sprzątać tamten dom. do zobaczenia. udanego weekendu ci życzę. bay bay"
już same słowa podziałały na mnie kojąco. tym bardziej, że L. powiedziała mi jak on jej pomaga od paru lat.
nie, żebym w to wszystko od tak sobie uwierzyła, ale jestem jakaś spokojniejsza...
moja mama nie umie mnie zrozumieć ani porozmawiać ze mną, a obcy człowiek załapał co jest grane...
zadzwoniłam do mamy z domowego, by wygadać się na temat tego jak mi jest trudno, a ona myślała, że chce od niej pieniędzy i nakrzyczała na mnie, żebym jej dała święty spokój i bym forsy nie żądała... ja potrzebuję pracy!!! jak mam pracę i płacę to wszystko gra!!!
zbieram się powoli do Aten, zawiozę ciasta.