na facebooku jedna znajoma-nieznajoma pisze że mogłybyśmy się spotkać na kawę, ok- odpisuję, ale gdzie i kiedy, na co ona, "to przyjedź do mnie któregoś popołudnia".... jak mnie wkurwiają takie tekty to sobie nie wyobrażacie.... bardzo duzo osób reaguje w taki sposób, czyli zaprasza do siebie by się nie męczyć szukając drogi... idą na łatwiznę znaczy się... ja jej zaproponowałam, żeby nie było, że się obrazi, żebyśmy spotkały się gdzieś w połowie drogi w jakimś miejscu które obydwie znamy, a ona na upartego, że mam przyjechać do jej pracy, bo mieszka tam gdzie pracuje, albo do parku obok pracy, bop jest jej blisko... to ja mam żreć całe kilometry, biltey kasować, a paniusia sobie wyjdzie tylko z domku i już gotowe???????????? miałam kilka takich koleżanek, co to jak tylko rozmawiałyśmy przez telefon to mówiły "to przyjedź do mnie", mam nadal takie koleżanki.... nawet moja siostra to robi!!!!! jak żyję tu w gr to 3 razy mnie odwiedziła w domu!!!!!! za każdym razem gdzie indziej mieszkałam, a teraz po przeprowadzce to jeszcze u mnie nie była, a zapraszam ją tak często, że już powinna się wstydzić!!!!!!!!!!
tak trudno jest wyjść z domu???? mam jeszcze taką O.-koleżankę, co to u mnie tylko na urodzinach była, bo zawsze ma poważny powód by nie jechać do mnie, jak nie pies się zesrał, to pies ma gorączkę, jak nie jej facet dopiero co z pracy wrócił, to jej facet ma gdzieś indziej zaproszenie na dzisiaj!!!!! "przyjedź do Aten bo Pireus jest dla mnie daleko- słyszę nieraz... co to qurwa ma znaczyć??? to dla mnie Ateny są bliżej?????????????? szlag by to trafił!!!! czyżbym ja była gówno warta i dlatego nikt nie chce mnie odwiedzać????????????? ostatnio po raz kolejny stwierdziłam, ze jak ja do kogś nie zadzwonię, to nikt do mnie zadzwoni..... skończyły mi się minuty na komórce dawno temu i wiecie ile miałam telefonów??? całe dwa, jeden z bióra telekomunikacji z reklamą i drugi dzisiaj od faceta co miał mi pracę załatwić a dzisiaj poprosił bym mu znalazła dwoje ludzi do pracy w hotelu na wyspie!!!! i tyle!!!!! każdy inny człwiek ma mnie w dupie!!!!!!!!!!!!!!
wczoraj spałam cały boży dzień i żaden telefon nie zadzwonił, nawet żeby zapytać czy żyję.... nic..... przedwczoraj byłam na przejażdżce rowerowej, i nasłuchałam się niemiłych komentarzy na temat mojej wagi!!! tak!!!! bo ludzi boli fakt, że ja jestem gruba!!!!! a żeby ich wszystkich szlag trafił!!!!!!!!!!!! jadę sobie wraz z grupą, prawie do Aten dojechaliśmy, a tu słyszę z boku "no frunie jak wiaterek", i śmiech.... kątem oka zauważyłam, że to o mnie chodzi, bo te kilka osób na mnie patrzyło i komentowało.... jedziemy dalej, przed nami góra.... a mój rower nieprzystosowany jest do wjeżdżania pod górę, i nie mówię tego by ściemniać, że to nie o moją wagę chodzi, ale poważnie, kiedyś zamieniliśmy się z kolegą rowerami i wjechałam pod kilka gór nawet nie czując zmęczenia!!!!! a na moim rowerze wjeżdżam pod górę, a tu w którymś momencie rower staje bo nie daję rady jechać dalej!!!! to nie ja jestem cienka ale rower!!!! no już dwa metry przed szczytem zsiadłam i poszłam piechotą i słyszę od Thomasa jak nadaje do Nikosa, że Kalina jest ostatnia, no i lipa.... czerwona się zrobiłam.... wstyd jak cholera.... ale dojechałam do reszty i słyszę z boku taki tekst "gdzie się wybrała, niechby schudła najpierw, a nie nas zatrzymuje"..... do kooooorwy nędzy!!!!!!!!!!!!!! podjechałam do Nikosa, nagadałam mu, a on w śmiech, że jak nie będzie gór na trasie to jak się wyćwiczymy? wiem że to nie on jest winien, ale obiecywał, że przejażdżka będzie spokojna, po prostej, a tu co i rusz górki..... NA SZCZĘŚCIE PO KAŻDEJ GÓRCE JEST PIĘKNY ZJAZD Z GÓRKI............
jak dojechaliśmy do placu na Kesariani, usiadłam sobie na ławeczce, każdy gdzieś sobie siedział, jedni pili, inni jedli, śmiechu było co niemiara, wyjęłam butelkę z plecaka i poppijam, i czuję, że ktoś się lampi na mnie.... dla wyjaśnienia, w butelce miałam wodę z saszetką herbaty miętowej, z cytryną i słodzikiem. ale niestety butelka była po napoju gazowanym... no i mnie oceniono po wyglądzie zewnętrznym.... dwóch łebków siedziało obok mnie i jeden patrzy na mnie i kiwa głową, a że ja od razu wyłapuję o co chodzi to mu mówię "żeby się nie martwił, że to tylko woda z miętą i cytryną", a on na to, że taki napój pomaga na odchudzanie.... że rozpuszcza tłuszcz... wiecie co mu odpowiedziłam? że jakby rzeczywiście rozpuszczał tłuszcz to już bym była szczupła dawno temu....
w drodze powrotnej jeden Kostas, który jest spoko jak na razie, jechał sobie z lewej strony i coś do mnie mówił, w końcu odpowiedziałam, a on na to "żebym się nie martwiła, że ludzie mogą mnie oceniać błędnie po wyglądzie, ale ja powinnam wiedzieć ile jestem warta" . Mówię mu, że szykuję się do operacji, żeby się o mnie nie martwił, a on na to, że mam tego sobie nie robić i zaczął do mnie tak mówić, że aż miałam łzy w oczach, w końcu zostawił mnie w spokoju. najgorsze nie było to, że mówił, ale jak mówił.... było mu mnie żal..... a to mi popsuło humor, bo nawet on pokazał, że najpierw widzi kilogramy, i niech sobie gada co chce, ale mnie to zabolało....
był sobie taki jeden-nowy w grupie, co to jeszcze na placu podjechał i zagadał do mnie, miły, iprzejmy, ale jego kolega który go przyprowadził, to już cham... my sobie tu rozmawiamy, a tamtem podchodzi do niego i mu szepcze, "żeby sobie dał spokój, bo ja gruba jestem"... wiecie, że odwróciłam się i wzięłam kilka głębokich oddechów, by się nie popłakać?
dlatego właśnie unikałam przejażdżek grupowych.... ludzie to świnie.....