kiedyś bardzo aktywna i szczupła, dziś "grubas" osiadły na kanapie przed tv.... moje największe szczęście to dwie wspaniałe córeczki> teraz gdy je już mam muszę zarówno dla siebie jak i dla nich zawalczyć o swoje zdrowie i odzyskać kobiecość którą zatraciłam gdzieś tam po drodze....
i wściekła jestem pomijam fakt, że dziś przez swą głupotę skasowałam sobie już dwa wpisy i nie chce mi się pisać kolejny raz
nawaliłam, byłam po wszystkich posiłkach kiedy to Córa przylazła z łóżka i o kolację poprosiła bo "brzuszek głodny". Zrobiłam kromę drożdżówy z masłem i cukrem... córa zjadła 1 kromkę a ja 3!!!!!!!!!! jestem wściekła!!!!!!!
do tego mnie boli ząb, jutro dzwonie do dentysty, może uda się umówić na jutro wizytę...
tak fajnie zaczął się dzień, waga znów w dół> 77,8kg.... słonko w okna świeciło... a taką porażką się skończył..... słów mi brak.... wrrrrrr!!!!!!
idę spać, mam dość na dziś... oby jutrzejszy dzień był bardziej udany dietetycznie... słodkich snów:)
no tak i taki właśnie u mnie był ten pączkowy czwartek... zjadłam 3 sztuki:):):)
śniadanie: 2 kromki razowca z pasztetem, pomidorem i szczypiorkiem śniadanie 2: kawa i pączek 1 szt. obiad: pączek 2 szt podwieczorek: talerz zalewajki z wczoraj kolacja: właśnie myślę i chyba się skończy na jabłku
waga dziś też ok, 77,9kg, jestem więc dobrej myśli, bo te dwie siódemki pojawiają się razem coraz częściej:)...
aaaa i żeby nie było zbyt wesoło i radośnie to Malizna znów na antybiotyku... wczoraj rano skończyła poprzedni, ale według mnie na niego po prostu nie poszła, gardło niby lepsze ale nadal czerwone, a kaszel i katar że aż ją dławi.... słów szkoda. Obie dziewczynki na antybiotykach.... a tu takie piękne zaspy mamy na podwórku, jakie wspaniałe orzełki mógłby robić mój starszak... cóż, siedzimy w domu.....
dobrze czułam, wiedziałam wręcz że ta waga z wczoraj to za piękne by było.... dziś mam 78.0kg... wkurzyłam się.... A z drugiej strony to czy to możliwe, żeby po "udanym wieczorze" spadło 0,8kg, a dzień później pół kilo wróciło... szkoda gadać..
ja mam kolejną noc w plecy... córa dziś rano skończyła antybiotyk, od piątku kaszle, a od wczoraj ma paskudny katar... w nocy się dławiła, bo katar spływał jej do gardła, kaszlała i krztusiła się całą noc, niby jej pryskałam sterimarem, odciągalam aspiratorem ale guzik dawało... dziś cały dzień marudziła, płakała, padam na pysk.......
menu, prawie jak w planie:) śniadanie: 2 kromki razowca z serkiem twarogowym, papryką i szczypiorkiem śniadanie 2: kawa, 2 kromki drożdżówki z masłem i dżemem obiad: zalewajka z białą kiełbasą podwieczorek: maślanka jagodowa z łyżką otrąb, jagodami i malinami kolacja: dużeeeee jabłko
jutro w planie... no cóż, pączek szt 1>>> to pewne, a co więcej nie wiem bo szykuje nam się wyjazd do Krakowa więc może być rozwalony dzień...
uciekam bo córy przyszły domagać się bajki na dobranoc.... poczytam im trochę i jeszcze zajrzę co tam u Was:)
no dobra, dziś nie było aż tak źle. Mężuś w południe pojechał znów w trasę więc obiad jadłyśmy już same baby:), na szczęście dziewczynki wyjątkowo grzeczne, więc zmęczona jestem po nieprzespanej wczorajszej nocy, ale nie wściekła na "trudy macierzyństwa":)
stwierdziłam, że muszę planować posiłki dzień wcześniej i w razie czego modyfikować, bo się zdecydować nie mogę... jutro: śniadanie: 2 kromki razowca z serkiem twarogowym, papryką i szczypiorkiem śniadanie 2: jogurt albo maślanka z łyżką otrąb obiad: zalewajka z białą kiełbasą podwieczorek: jabłko kolacja: i tu pomysłu brak....
jutro koleżanka przywiezie mi zamówione kosmetyki z avon, już się doczekać nie mogę:)
uciekam, mam jeszcze kilka rzeczy zrobić... może potem poczytam co u Was Chudzinki.
tak jest, waga ostatnio coś się poprawiła... dziś również miłe zaskoczenie 77,5kg:) całe 80 dkg mniej niż wczoraj ale dietka wczoraj była taka na 1000% a wieczorem intensywne spalanie kalorii z mężusiem.... w sypialni:):):)
paska nie zmieniam jeszcze, zobaczymy co jutro będzie...
dziś dieta ok: śniadanie: 2 kromeczki razowca z pomidorem, 2 berlinki śniadanie2: 1 kromka drożdżówki z dżemem i kawa z mlekiem i cukrem obiad: udko kurczaka, ziemniaki i surówka z marchewki, pora i jabłka:) (tak koło 14) podwieczorek: pomelo > w planach kolacja: sałatka makaronowa> w planach
mam do Was pytanko, czy znacie może przepis na pączki ale takie pieczone w piekarniku... nie chcę serwować rodzince aż takiej porcji kalorii na Tłusty Czwartek, ale pączki zrobić bym chciała...
dziś zabiegany dzień, więc spoko.... nie było czasu jeść:)
śniadanie: płatki owsiane i jęczmienne na mleku z żurawiną śniadanie2: kawa z mlekiem i cukrem, kawałeczek placka obiad: talerz grzybowej z makaronem (o 16 godz) kolacja: sałatka makaronowa z kabanosem
na dziś tyle, mężuś szaleje z dziećmi na dole, a ja ładuję swe akumulatory... buziaki:)
dziewczynki nadal chore.... mam już dość siedzenia w domu, wiem, że o co teraz mamy z oknem to najgorsza pogoda z możliwych ale powietrza mi potrzeba....
mąż był u swojego lekarza i ten mu kazał schudnąć, waży prawie 104kg a ma 180cm wzrostu... niby po lekach mu przybyło, ale nie 20 tylko 5 kilo, więc niech nie ściemnia i na leki nie zrzuca, chipsów i piwka przed spaniem trzeba sobie po prostu odmówić i dobrze będzie:):) tak więc dość że rzuca palenie to jeszcze jest na diecie.... i do tego ruszył dupę z kanapy i zaczął się ruszać.... rany!!! chłopa mego nie poznaję:):):) jak tak dalej pójdzie to będziemy oboje szczupli i piękni na wakacje... ha ha
z dietką ok, upiekłam wczoraj ciasto (nowa zasada: placek na weekend, reszta tygodnia bez słodyczy) ale pozwalam sobie tylko na 1 kawałek dziennie.... spoko, mały kawałek... dziś mają przyjechać teściowe więc im tak od serca ukroję i jak dobrze pójdzie to na jutro nic nie zostanie:):):)
waga szaleje, było 78,3kg a dziś 79,3kg.... słów brak, waży jak chce.... chyba wyjmę akumulatorki i naładuję bo mnie ten sprzęt wk****a delikatnie mówiąc, a jak to nie pomoże to wypierdzielę jędzę na zbity ekranik.... słowo daję.
dziś zjadłam: śniadanie: 2 kromeczki razowca z pasztetem i ogórkiem śniadanie 2: sałatka makaronowa z porem, papryką, kabanosem i ogórkiem kiszonym przekąska: kawa i kawałek placka obiad: odrobiną makaronu, jarzyny z rosołu i rosół:) podwieczorek: pomelo> w planach kolacja: musli z bakaliami i mlekiem> w planach
jutro jadę z dziećmi do lekarki, ale nie ma się co oszukiwać, jeszcze tydzień siedzenia w domu przed nami..... a ja chciałabym wreszcie zacząć ćwiczyć, a przy córach się po prostu nie da.... gdy wreszcie zasną, ja jestem już nie przytomna i ćwiczyć mi się po prostu nie chce.... patrzyłam wczoraj na orbitreki, trzeba dać jakieś 800zł minimum więc o takim zakupie mogę pomarzyć...
w planach jutro ważenie i pomiary, buziaki....
Ps. mimo iż nie piszę to jestem co dzień i czytam Was.... już taki nałogowiec ze mnie:)
cóż, trzeba się z tym pogodzić, czasem potrzeba wielu podejść aby wreszcie osiągnąć zamierzony cel....
dzisiejsza ranna waga 78,5kg, więc udało mi się osiągnąć przed 1. 02. minimum... jeszcze jutro ważenie i nie ma przebacz, ostra jazda bez trzymanki, a meta.... dopiero gdy zobaczę na wadze 65kg:)
zrobiłam cytologię i jestem lżejsza o 50 zeta....
ok, uciekam bo mężuś wzywa:):):) słodkich snów Laseczki:)