w sensie Warszawska Masa Krytyczna
przejechała miastem, nic nie zablokowała oprócz Poniatowszczaka od Las Palmas do skrętu w Saską, na 8 minut
(OSIEM MINUT, hehe hehe, gdy standardowe korki poranne liczą ich co najmniej trzydzieści........... . )
jechałam, gwizdałam, dzwoniłam, Masa niecałe 31 km, dojazd i odjazd po 4 km z ogonkiem
jedna z tych wyjątkowych letnich Mas Krytycznych, gdy żadne z nas nie musi jechać na masce autka z rozłożonymi łapami, gdy piesi na pasach rozmawiają a nie rzucają kurwami, gdy policja ma ludzi sprawnych na motorach, a nie "januszy" w autkach, gdy jest ciepło i na łeb nie pada
gdy wszystko jest ok i na końcu pod Kolumną Zygmunta uczestnicy biją bravo
mi bili, a myślałam, że umrę...
od kilkuletniego stresu w 2003/5 zaczęłam się jąkać
OKROPNIE
powolutku wychodzę z tego,
..... znaczy kiedyś (jak byłam młoda, bezstresowa i śliczna) prowadziłam konferansjerkę na 380 osób bez mikrofonu i tylko z gitarą, ale potem już 5 osób doprowadzało mnie do niemożliwego dławienia w gardle
16 dni temu prowadziłam szkolenie praktyczne dla 7 osób i się nie zająknełam, HA!!!
dziś najpierw, przed ruszeniem przejazdu, mówiłam 5 zdań prostych, niezłożonych.. i oddałam mikrofon
po przeźjedzie mówiłam z minut 5, bez zająknięcia
(owszem, obok stała Kaśka, miała polecenie mnie szczypać, gdybym zaczęła bełkotać)
nie było potrzeby, dwa razy doprowadziłam ludzi do śmiechu, no i potem dostałam brawa....
zdrowieję?????
![]()
to na trasie, zdaje się rondo Starzyńskiego pod nami
![]()
przed ruszeniem
![]()
o!! tu Kaśka stoi za mną, gotowa do szczypania
waga poranna 62,3
od 16 zjadłam pół buły ciemnej z rodzynkami, głodna bylam jak czort, szybka i wyczerpująca Masa 48 km, potem imieniny Pana I Władcy w cudnej knajpie włoskiej pod domem, wydłubałam mu z talerza z 8 długich klusek w sosie carbonara, przesmaczne Proseco, zamrożone limoncello, 2 łyżeczki serka łososiowego w domu
nie mam nigdzie nadwagi poza brzuszyskiem, wrrrr
FAJNY DZIEŃ
i nareszcie jest ciepło