Cześć!
Przekonuję się, jak bardzo wstawanie po drobnych klęskach ma sens. Dwa tygodnie temu miałem jakoś tak, że dzień trzymałem dietę, potem jeden dzień tak, eeee, nie za bardzo, potem znowu dzień z dietą - i cała zabawa od początku. W minionym tygodniu udało mi się już żyć raczej tak, że dwa dni diety - i potem jeden dzień rozluźnienia.
Powoli czuję, że kurczy mi się żołądek i wystarczy mi mniej jedzenia. Przekonałem się też, że katowanie się od początku bardzo niską kalorycznością nie ma sensu - zawsze chciałem jeść 2 tys. kcal i na ogół guzik z tego wynikało, teraz celuję w 2300 kcal (portal proponuje mi 2600) i ... jest lepiej.
Efekty przynosi mi moje chodzenie na zakupy piechotą. W sobotę musiałem załatwić coś w Bydgoszczy (jestem z Torunia) - pojechałem pociągiem i do celu poszedłem sobie ... pieszo. Fajny spacer w majowy dzień. Łącznie 12 tys. kroków. Wróciłem wieczorem zmęczony i przespałem 10 godzin, ale wstałem świetnie wypoczęty.
Co jeszcze nie działa? Bardzo trudno idzie mi jedzenie śniadań i przesuwanie rytmu jedzenia tak, żeby to było pięć posiłków o odpowiednich porach. Po prostu mam skłonność do picia rano dużej ilości kawy, czas biegnie, jem śniadanie o 10tej a nie o 7ej, w efekcie duży obiad jest o 15tej a nie o 13tej. Muszę nad tym pracować... Gotowanie zajmuje mi sporo czasu - nie jest to już tyle, ile kiedyś, ale jeszcze duuuużo nauki przede mną. Piję za mało wody.
Plan na ten tydzień? Utrzymać dietę może z jednym skopanym dniem przez tydzień. Co drugi dzień dłuższy spacer. Jeśli się uda, ważenie w piątek 28 maja będzie pierwszym takim prawdziwym w trakcie diety, i będzie tak naprawdę początkiem realnego odchudzania. Po tej dacie powinienem już zacząć rozliczać się z efektów, a nie tylko organizować sobie życie z dietą.
No dobrze kochani! Spadam spać (tak, jestem skowronkiem, nie sową). Mam do skończenia upierdliwy projekt, potem sporo wolnego, będę mógł zaangażować się na pełen etat. A jest jakoś tak, że schudnięcie stało się ważne z bardzo wielu, także czysto życiowych problemów. Może moja rodzina zacznie budować rodzinny dom. W takim stanie w jakim jestem (177 cm, ok. 117 km wagi) mogę co najwyżej klaskać z uznaniem, nic przy tej budowie nie zrobię, a bardzo chcę... No i covid pokazał, jak ważne jest dbanie o siebie.
tyle. dość ględzenia! :-)
Maks