Poniedziałek miałam wolny i po południu pojechałam z teściową do urologa lecz na próżno,bo babcia zapomniała kluczowych wyników badań.Jak odwiozłam teściową do domu zobaczyłam samochód ex i nawet nie wchodziłam,żeby uniknąć pyskówek-zjawił się po 10-dniach milczenia (że niby dziennie pracował w innym mieście -to chyba na końcu świata ,że nawet zadzwonić nie mógł do matki).Plus jego pojawienia jest taki,ze nie musiałam 6-go przed pracą jechać z teściową na tomografię (pewnie spóźniłabym się do pracy),ani dziś do onkologa-bo synalek się zadeklarował z mamą jechać.
Dziś mam jedyny dzień wolny w tym tygodniu-każdego dnia coś się dzieje w pracy-na tablicy korkowej wielkości 2-1m całe mnóstwo rozpisek na imprezy do 18-go-istna ściana płaczu.Prawie każdego dnia trzeba wcześniej do pracy się zrywać.
w poniedziałek zadzwoniła właścicielka jednego z punktów sieci z jedzeniem na wagę i proponowała mi pracę w Gliwicach-niewiele bliżej bo przez całe miasto zakorkowane trzeba dojechać,więc się wahałam,ale jak się dowiedziałam,że poleciły mnie 3 osoby i ona chce bym została szefem kuchni to kategorycznie odmówiłam-póki co jestem z nią umówiona ,że w razie czego mogę tam czasem dorobić...
No i na dokładkę wczoraj dostałam kolejnego smsa od ex-"paliki powbijane,żadnych zakosów nie będzie ,kiedy do notariusza i jakie papiery trzeba ,czy najpierw geodeta?"
Nawet nie odpisałam -niech się trochę podenerwuje...
No chyba się syneczkowi coś pomyliło,bo do notariusza trzeba się dogadać-porozumieć,zgodzić itp.,no i przede wszystkim ma to być nasza wspólna (na szczęście ostatnia)decyzja,ale chyba sobie nie przeczytał żadnej definicji wyżej podanych słów i coś tam postanowił pewnie z żoną i myśli ,że ja już w blokach startowych stoję by iść podpisać każdy podsunięty papierek i jeszcze mu przyklasnę ,że tak pięknie to wymyślili...
Jest tak,że działka to prostokąt i patrząc od głównej drogi zabudowania i wjazd jest po prawej stronie ,a on chce się budować po lewej stronie i wymaga ,żebym mu dała wjazd za naszymi zabudowaniami gospodarczymi znajdującymi się za domem,i w dodatku nie chce wartości tego gruntu odjąć od kwoty ustalonej za budynki,które ja mam mu w połowie spłacić,żeby się dziada pozbyć i mieć go za płotem,a nie w domu.
W świetle tego co napisała w ostatnim smsie jak prosta granica i żadnych zakosów-to znaczy,że nie będzie miał wjazdu,bo skoro on nie chce iść na kompromis i dać nam w zamian te 4m zamiast 2 od okien,żebyśmy zachowali prawo budowlane,to ja wcale nie muszę mu się zgodzić na wjazd zaraz obok naszych zabudowań gospodarczych.Proponowałam mu,żeby miał tył działki (gdzie chce się budować szerszy w zamian my będziemy miały szersze przy oknach domu.
Mój Romuś wczoraj po pracy zrzucił jeszcze 3 tony węgla u teściów-do nocy w deszczu i dziś widać ,że był lekko zaziębiony i przemarznięty,ale też zupełnie małomówny i tylko coś odburkiwał od rana.Jak to ma w zwyczaju zabrał kosiarkę i skosił całą trawę wokół domu naszego i cioci.Wydawało mi się że się obraził na mnie -chciał,żebym w ciągu mnie poprzewracała trawę ,by wyschła i na wieczór miałam ją skopcować-niestety odpowiedziałam nie po jego myśli"Słuchaj jestem zmęczona -kolejne ciężkie dni przede mną i ja nie mam królików tylko twój leniwy brat i nie zamierzam wyręczać pasożyta,zwłaszcza,że po 1,5 tygodniu wolnego poszedł tylko raz do pracy i znów udaje chorego,ale do picia i rojbrowania z tym wycieruchem (jego babą)to ma siły.
No i już wcale się zbiesił mój mąż i jak już zaczął warczeć jak mu obiad podgrzewałam i nakładałam to nie wytrzymałam i wyszłam na ogródek,a on spakował się i bez słowa wyszedł do pracy.
Ja chyba dziś mam dar do denerwowania wszystkich,albo coś ze mną nie tak jest...Cała ta sytuacja z tym podziałem mnie jeszcze dobija,w pracy przemęczenie i nawet nie chce mi się myśleć o jedzeniu dietetycznym i ćwiczeniach-waga na dziś 106,3kg ,ale nie zmieniam paska bo teraz to nie więcej zżera stres niż praca .