Atmosfera w pracy się zagęszcza-pani dyr szuka sprzymierzeńców i do mnie się dziś śliniła,ale ją posłałam do diabła słowami-"koń mo wielko łeb niech się martwi,a jo mom swoja robota i nie mom czasu na gupoty"Kazała mi listy schować bo rzekom PIP przyjdzie BoB. śniadaniowa niby nasłała-listy mam w domku ,a ona ich dziś szukała-kto pierwszy ten lepszy-i tak w sądzie nic nimi nie wskóramy bo podpisujemy fałszywe prefabrykowane przez nią żeby pracę mieć,a te prawdziwe odzwierciedlające nasze godziny i czasem też nadgodziny są bez pieczątki zakładu pracy,ale dla mnie to nie problem ,żeby ją przybić-hihi.
Ludzie się kolejni zwalniają,ciągle ktoś nowy nieopierzony przychodzi-to nie robota i jeszcze szef kuchni ma mieć za niedługo operację na nogę.
Ja nie mogłabym na sniadaniach pracować bo za wczesnie,nie ma czasu zjeść -do 13 wypiłam tylko 2 kawy i małą mufinkę pomarańczową zjadłam.Potem do szkoły córki jechałam w korkach ponad 30km i po zakupach w biedronce rzuciłam się na gruszkę i sok pomarańczowy.Następnie był żurek chudy i kolejna gruszka-obym sobie rewolucji nie zafudowała
Olcia1975
6 października 2011, 22:26Ty masz być zdrowa? Toż Ty non stop latasz i nie masz czasu usiąść, kobitko. A praca w takiej atmosferze to też nic przyjemnego ... Trzymaj się!