Hej!
W związku z tym, że czeka mnie ciężki tydzień jeżeli chodzi o utrzymanie diety postanowiłam codziennie dodać krótki wpis, żeby mieć motywację, że jednak coś się udaje. Czekają mnie urodziny męża, moje imieniny, Tłusty Czwartek, gotowanie i w końcu impreza urodzinowa, a potem dojadanie resztek...
Dzień 1. Miała być wizyta u znajomych ale się pochorowali więc były odwiedziny u mojej Mamy a wcześniej wizyta w centrum handlowym. Moi Panowie zjedli po drożdżówce - oparłam się i kupiłam jogurt mrożony z owocami (kilka dosłownie kawałków). Był ok - nie są to lody ale... :) Niestety po obiedzie skusiłam się na 1/4 bułeczki drożdżowej z rodzynkami. Ale poćwiczyłam godzinkę więc nie jest źle.
Dziś rano na wadze było 82,1. Więc w porównaniu z piątkiem o 0,4kg mniej. Wiem wiem, że trzeba się ważyć raz w tygodniu ale... robię mały eksperyment. W tym tygodniu będę się ważyć codziennie. Może widok gramów na plus sprowokuje mnie do lepszego zadbania o dietę.
W piątek stuknęło też pierwsze 5 kg na minusie. Małe podsumowanie? łatwo nie jest, ale nikt nie mówił, że będzie. Miłe jest natomiast, że znajome osoby zaczynają coś zauważać. Kilka dni temu moja kosmetyczka, z którą widziałam się przed Bożym Narodzeniem, stwierdziła, że pięknie schudłam i w ogóle cera piękniejsza itd. Z radości nie czekałam na Męża z samochodem tylko szybkim marszem zaczęłam trasę do domu (8km mam ale 3 przeszłam hihihi zanim mnie zgarnął z przystanku). Wiem, że obcy nadal stwierdzi, że jestem za gruba ale walczę i to jest najważniejsze!
Miłego wieczoru!