Hej.
Ostatnio nic nie pisałam ale jako czasu brakowało.
Waga na piątek bo wtedy ostatnio się ważyłam 81,2 - super. Kolejny krok osiągnięty :) Wg Vitalii krok nr 3 a wg mnie nr 5 :) Ja obchodziłam jeszcze osiągnięcie 85 kg a potem schudnięcie 5 kg :) Teraz czekam aby zobaczyć upragnione 7 na początku...
Co do postu... niestety wczoraj się nie udało. Wpadli oczywiście znajomi, upiekłam szarlotkę i zjadłam jej maleńki kawałeczek ale... chcę być z Wami 100% szczera. Dziś już dzień na plus. Także na 5 dni jeden nie udany. Marny początek ale wiedziałam, że weekendy będą najtrudniejsze. Przez znajomych też wczoraj się nie poćwiczyłam ale zaraz biorę się za trening.
Coraz więcej osób zauważa, że schudłam. To bardzo miłe i motywujące. Wczoraj szykując się na weekendowy wyjazd przymierzałam ciuchy i znalazłam spodnie, które nosiłam w wakacje... A one są TOTALNIE za wielkie!!! Aż stałam z minutę na środku pokoju i nie mogłam uwierzyć, że aż tak. Ale fotki nie udane... jakoś nie umiem sama uchwycić tego, a nie miałam nikogo do pomocy. Także brnę dalej mimo dni nie udanych. Ale nie oszukujmy się, do końca życia nie odstawię znajomych, rodziny a co za tym idzie słodyczy. Tak ich nauczyłam, że u nas zawsze każdy się naje że teraz nie będę tego zmieniać. Najważniejsze to żeby resztę tygodnia trzymać dietę, ćwiczyć a waga pomalutku pójdzie w dół :) Nie musi być szybko, ważne żeby trwale. A wydaje mi się, że jeśli chudnę lekko grzesząc to potem przy stabilizacji też te lekkie grzeszki nie zagrożą mojej wymarzonej sylwetce.
Ale się rozpisałam... Pozdrawiam! Mam nadzieję, że Wam się udaje post słodyczowy w 100% TRZYMAM za nas kciuki!!!