dzisiaj spałam tylko 4 godziny, a dla mnie to stanowczo za mało!!!
Tak co najmniej 6 godzin musiałoby być....
Tak więc, mimo pełnej mobilizacji dietowej, waga dzisiaj pokazała 87,8 kg
No, nic - dalej grzecznie jem, dokładnie to co mam wyliczone i podane w jadłospisie Vitaliowym.
Sałatkę z pieczywem pełnoziarnistym mam już za sobą....
Teraz czekam na szaszłyki owocowe o 10.00 (miały być w składzie winogrona, ale zamieniłam na mandarynki, bo wolę w tym okresie mandarynki )
Oczywiście wszystko mam popakowane w pudełeczkach.... i zabrane do pracy.
Jedna z takich najprzyjemniejszych rzeczy w trakcie odchudzania jest szukanie w mojej szafie ciuchów w które jeszcze kilka dni temu się nie mieściłam....
tą przyjemność zostawiłam sobie na następny weekend - no, chyba że mnie coś wcześniej natchnie.
Czarne spodnie już w piątek wyglądały nieszczególnie, bo trzymały się na pasku i lekko się marszczyły z tyłu. Dzisiaj już strój mniej dopasowany, bo mnie nikt nie będzie oglądał - siedzę u siebie w biurze, bo mam robotę cyferkowo-przetargowo-raportowo-twórczą
W środę wolne!!! ooooo, to może w środę zrobię przegląd ciuchów!!!
Buziolki......