mały sukces...
no właśnie, udało się wczoraj bez alkoholu ( a tokay sie chłodzi...) i z ćwiczeniami,
troche rozciągania - skakanki jednak nie było, bo jakoś mi sie nie chciałao, za to był stepper- 1580 kroków w 21 minut.
zawsze to coś..
smutas ostatnio ze mnie, jakaś chandra mnie bierze, jakoś zero uśmiechu na twarzyczce, dziwne uczucie :(
może to tylko jesienna aura tak na mnie wpływa - albo...
no i..
wracam do początku, waga znowu w tym samym miejscu, zero ćwiczeń i znowu użalanie się nad sobą jaka to ja biedna jestem :((
Gdyby nie codzienne drinki, to może waga byłaby w porzo, a tak...
od dzisiaj zero alkoholu- chodzby miało mnie skręcić- koniec...
a w lodówxce chłodzi sie tokay- eh...
nie ma - tro juz koniec, wczoraj było pełne lenistwo, spałam juz od 9-tej, dzisiaj może już uda sie znowu zacząc jak przykazało,
łykam formoline - ale niestety z przerwami - stąd tez pewnie zero efektów - zreszta dieta tez nie sprzyjała gubieniu kilogramów.
moze na pocżatek kilka minut ze skakanką? kto wie, albo streching- zobaczyny -
jakaś zgaga mnie dopadła - pewnie po paszteciku z soczewica i tej galaretce z kurczaka.
wracam...
długo mnie nie było, wracam moze sie tym razem uda.
stepper wrócił z naprawy, zresztą całkiem nowy i troche inny model - ale na razie spisuje sie dobrze, wypróbowałam i już w sobote był w użyciu, wczoraj niestety juz nie ale za to był spacer, 2 km. nieduzo ale lepsze to niż nic.
formoline dalej łykam, ale specjalnych efektów wagowych jakoś nie zauważyłam, troche moŻe obwodowo - ale to niewiele. zreszta czego sie spodziewać jak coziennie wieczorem się objadam :(
w sobote to zaszalam, camembert na ciepło z zurawiną i oscypek smażony - miammmmm,
od tego tygodnia zacznę znowu się pilnowac, dzisiaj może znowu strething i 15 min stepperka, jutro bedzie gożej bo dwa dni w delegacji, z jadłem nie wiadomo jakim, ale we wtorek może bedę z 3 godz. na świeżym powietrzu, więc troche ruchu może sie znajdzie.
i tak było pięnie...
i znowu powrót do starej wagi :(
z 55, 6 tak było miło - ale neitsety opusciłam sie, zero - totalne zero ćwiczeń - ograniczenie kalorii poszło w kąt - niby zapisuje wszystko - bo była to moja motywacja do ograniczania kaloryczności posiłków.
a terez co?? ochota na słodycze po prostu ogromna!!!!, chęć do jedzenia wieczorami przeogromna i olbżymi leń!
biorę formoline L112, ale nie widze ani zmniejszenia apetytu ani tez jakieś zminay na wadze- kompletna klapa:(
kupiłam herbatke mate-finazje- może choć w części ograniczy mój wilczy wieczorny apetyt.
pa!
o piąteczek..
nic się nie zmienia, zapisuję wszystko co zjadam i cały czas się waham od 1500-1600 kcal. jak wyliczyłam na podstawie jakiegoś tam wzoru - to jem tyle i ile potrzebuje mój organizm przy niewielkiej aktywności fizycznej - czyli ani nie powinnam przybrac ani też schudnąc . no i tez tak jest :(
a przecież chcę schudnąć!!!
ale jakoś jak nie zjem tych ok. 1500 kcal. to taki głód mnie sciska, że hoho...
z wodą dalej krucho - nie moge sie zmobilizowac do jej picia - pewnie troche by mnie zamuliło i nie byłabym taka głodna - a tak ... no cóż - cieszę sie że jak na razie przynajmniej nie przybrałam na wadze - dalej te 56,2- 56,7. raz w zeszłym tygodniu było nawet 54,8?? ale chyba waga coś sfiksowała, bo na drugi dzien znuwu było 56 ;(.
chociaż nie ćwiczę wreszcie znalazłam mój wymarzony przyrząd do masażu ud- znalazłam w Rossmanie, na razie codziennie masuję uda i brzuch - wcieram nawet specyfik na cellulitis. zobaczymy jaki bedzie efekt, przynajmniej nie będzie pomarańczowej skóreczki. chciałam spróbowac z odkurzaczem - ale jakos do tego nie dojżałam - boję sie trochę - mam popękane naczyńka - i szkodaby było przyprawić sobie kolejne.
w pracy w srode - spotkał mnie mały komplement - w postaci - chyba schudłaś?!
no tylko 2 kg. ale zawsze to coś :)
nic nowego ...
leń, leń i jeszcze raz leń...
jak to zmienić?
ktoś zna dobry sposób na jego pokonanie???
i znowu..
z dietą krucho!!!!!!!!!!!!!
sobota - juz prawie, prawie- ale nie udało się tylko białkowo :(
a niedziela - szkoda gadać....
a w sobote po białkowym piatku - czułam sie leciutko i bardzo luźno :)
ale tak sie zastanawiałam, może nie trzeba tak rygorystycznie 5 dni samego białka, itd ,może wystarczy tylko dietke niełączenia .
ale nie bede sie tym przejmować, przeciez nie na tym życie polega. trzeba sie cieszyć tym co mamy teraz - kochającym mężem, zdrowymi dziecmi.
stepper- chyba jest na przegranym -- nie moge znaleźć dowodu zakupu - a bez tego ani rusz, szukam tez na necie tego wspaniałego rollera do masażu ud- który cudownie rozbija cellulit, ale jakos bezskutecznie.
w piątek spotkałam tez moja starą miłość, wyjechał juz kilka dobrych lat temu do W-wy, na twarzy nic się nie zmienił - ale brzuszek urósł...
ale pewnie dlatego, że zona w ciąży - aby jej żal nie było to sobie tez zapuścił... :) hihihi.
mówił, że wcale sie nie zmieniłam, no cóż tylko 5 kg mi przybyło, może nie zauważył ;), nie ma co się łudzić - tłuszczyku przybyło - a bez cwiczeń sam sobie nie pójdzie, wszystko jeszcze przede mną .
udaję się na dalsze poszukiwanie rollera. gdyby ktos miał namiary gdzie go można kupić to będę wdzieczna, pa
dieta proteinowa
naczytałam się na forum, nakręciłąm i dzisiaj ochoczo rozpoczełam poranek z białkiem...
trzymalam się dzielnie,
rano serek wiejski i kefir
popołudniu: klops i niestety łyżka kapusty z zimniakami!!!
potem garść jeżyn :(
wieczór mogł byc jeszcze uratowany- dwa jaka z patelni bez tłuszczu,
ale ptem to kolejna klęska ;( 1,5 brzoskwinii, oraz 3 plastry karczku własnej roboty ( wędzony)
czuję się jak beka, ochoty na ćiczenia brak :(
rano jeszcze mam siłe, popołudniu opada, by wieczorem - ach szkoda słów.
pa! do jutra.
Może jutro będzie więcej silnej woli...
...
roboty full...
a z dietą coraz gorzej, cały czas kusi mnie dieta proteinowa, ale jakoś jeszcze do niej nie dojrzałam. szkoda mi teraz tych owoców (w ogrodzie takie dorodne jeżyny, śliwki) a tu zero owoców, no i co z obiadami...
nie wiem, czy mozna zupy? musze gdzieś coś poczytać na ten temat, może ktoś ma w pdf książkę na temat tej diety -będę wdzięczna.
ćwiczyć mi sie nie chce, za to jeść - baaaaardzooooo!!!
z wodą też krucho ;(
muszę coś wymyślić
do zoo
wagę szlak trafił...
i tak czasami bywa, działała, działała i odmówiła posłuszeństwa...
pewnie juz nie wytrzymała tego ciągłego ważenia ;)
nie, nie było tak źle, poprostu baterie wysiadły i już - trzeba kupić nowe- ale kiedy -to będzie - tego nie wiem, mąż pewnie się do tego nie kwapi, a ja nawet nie wiem, jaki to typ baterii- wiem, tylko, że to takie okrągłe w wyglądzie przypominaja 50 gr.
i co, może jak blondynka pójdę do zegarmistrza żeby mi sprzedał baterię przypominającą 50 gr?? koń by się uśmiał...
stepper tez jeszcze nie jest w reklamamcji - ja nie wiem o co w ogóle chodzi...
wszystkie sprzęty powoli szlak trafia - nie wytrzymuja próby czasu - czy co??
zatem wczoraj tylko skakanka, zero dodatkowych ćwiczeń- chyba, że do nich zaliczymy seks, ale tego nie licze :)
nie wiem kiedy znowu wejdę na wagę- ale z dietka kruuucho :(
dzisiaj:
5 kromek wazy
galantynka z kurczaka
pasztecik ze szpinakiem
2 kawy
1 zielona
obiad: talerz zupy jarzynowej
2 kawy
cukinia z patelni
2 kostki czekolady i amnezja - nie pamiętam co jeszcze..
wreszcie jestem napchana- zobaczymy co przyniesie popołudnie i wieczór.
zobaczymy jak dzisiaj - może bedzie lepiej ...
do zoo