jestet żle, staram sie nie obrzerać ale mi nie wychodzi. Jeśli nie wróce na dietą to odzyskam co zgubiłam + bonus w postaci kilku dodatkowych kilo a tego bym raczej nie zniosła. Ja i mój facet pewnie też. Znalazłam swoje zdjęcie z przed 2 lat. O masakra. Byłam chudziutka, chociaż wtedy wydawało mi się ze z 10 kilogramów to mogłabym schudnąć.
Ciepło sie robi może humor i co ważniesze zapał, mi wróci. Niestety musze się na jakiś czas przykuć do fotela co nie jest wskazane dla odchudzajacych, no ale raczej nie mam wyboru. Muszę skończyć pisać magisterkę. Chciałabym mieć to już z głowy. Ostatnio doba jest dla mnie za krótka. Wstaje godz. 5 szykuje się i do pracy (nadal chodze na pieszo- dobrze że z tego chociaż nie zrezygnowałam). Wracajac z pracy ZAKUPY. I jak matka polka obładowana jak wielbłąb. Nakarmic zwierzęta u chłopa w domu pogarnąć ugotować i do siebie. Zjeść popisać pracę i spać. Zwykle zamiast popisać prace jest posprzątać, jechac pomóc kolerzance przy dzieciach, jechac zrobić zakupy mamie, zaszczepić psa, jechać na strzyrzenia z kotem i inne równie dziwne rzeczy które nie ubłagalnie warstwią się. Brakuje mi na wszystko czasu. Wczoraj zaspała do pracy. Zaspalam w moim wypadku oznacza że wpadłam do pracy za minutę 7 czyli się nie spóźniłam, ale znowu zaspałam. A w biegu codzienności aż za często mijam cukiernię i nne piekarnie. Ach a tak często mi się śni że taka szczuplutka jestem...:(
Co mam zrobić na ten brak motywacji.