normalnie nóż w kieszeni mi się otwiera!
zasypują mnie co rusz znajomi i nieznajomi artykułami na temat tego, jak to mało osób idzie na pielęgniarstwo..wzięli się teraz za pisane i dostrzeganie problemów.. mało studentów.. ok, może i mało.. ale ja dziś jak bym miała komuś doradzić, to bym odradziła!
piszą tu wszędzie, że zarobki małe, ale za to pewna praca... A ja się pytam gdzie pewna? chyba tylko za granicą.. od początku tygodnia chodzę z CV po wszystkich szpitalach, przychodniach, prywatnych i państwowych w mieście.. w nie licze już w ilu miejscach byłam.. i wszędzie słysze: "niestety, nie przyjmujemy nikogo", "nie planujemy w najbliższym czasie, jeżeli będą potrzebne - po przenosimy z innych oddziałów", "nie ma kursów, nie ma specjalizacji... no to niestety nie.." i hit: "proszę przyjść za 10 lat, wtedy będzie duuuużo pracy..bo większość pielęgniarek pójdzie na emeryturę!"
dobrze, więc mam przyjść za 10 lat... ok, ale za co ja mam żyć przez te 10 lat??? zresztą za 10 lat, to ja stracę prawo wykonywania zawodu (po 5 latach trzeba już je odnawiać)!
Efekt będzie taki, że większość NAS - absolwentów po prostu zmieni zawód.. lub wyjedzie za granicę pilnować uroczego starszego pana lub miłą starszą panią.. ułoży sobie tam życie i do kraju nie wróci!
A jak ktoś chce tu zostać? Zmieni zawód! a jak ułoży sobie życie w nowym zawodzie to za 10 lat nie wróci do tego "bagna"..
Powiecie, trzeba mieć "powołanie".. ja miałam.. wybrałam świadomie.. i zaczynam żałować! wszędzie się dziwią, czemu zmieniłam swój "elitarny" poniekąd zawód, na to.. własnie - powołanie! ale moje powołanie się wyczerpuje.. wręcz przechodzę w stan, żałuje tych 3 lat! tych ciężkich 3 lat, w których wstawałam o 5 rano...od 7 byłam w szpitalu, kończyłam zmiane po 13, i biegłam na drugi koniec miasta na ciąg dalszy ćwiczeń i wykładów.. wracałam po 21 i robiłam milion rzeczy, by położyć się po północy i znów zacząć dzień o 5! a nie jednokrotnie trzeba było sie nauczyć z dnia na dzień.. jednostek chorobowych, leczenia, pielegnacji, lekow, badań i całej reszty szpitalnego żargonu! i pytanie: po co?
po to żeby teraz dać sobie teraz z tym spokój! i słuchać jak to wszyscy się roztrząsają, że nie ma pielęgniarek.. że nikt nie chce tego studiować.. że będą robić z tego kierunek zamawiany! lepiej by się opanowali.. i zamiast robić kierunek zamawiany, płacić studentom po tym 1000 zł stworzyli nowe miejsca pracy!
eh, cięzkie to życie.. jestem aktualnie zła, wsciekła i wkurzona.. nie wiem sama co mam ze sobą zrobić!