Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem za duża.. i już... Co do innych rzeczy o mnie to zajmuję się córcią i synkiem a w wolnych chwilach mężem ;). Poza tym lubię czytać książki. Lubię też taniec (niestety rzadko praktykuję). Do odchudzania zmusiło mnie zbyt duże sadełko pozostwione mi przez moje pociechy i lusterko które powiedziało że już jestem za duża i czas się za siebie zabrać. A ostatnio nowa praca... Więc się zabieram!!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93087
Komentarzy: 2188
Założony: 19 listopada 2007
Ostatni wpis: 17 maja 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
marlenka1983

kobieta, 41 lat, Kraj W Kratkę

164 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel I - 70kg, cel II - 65kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 marca 2017 , Komentarze (2)

Tak właśnie będzie jak będę tak chudła jak w tym tygodniu... 75.2kg pokazała wczoraj waga a więc tylko -0.1kg masakra... ale wiecie co.... ja się tym nie przejmuję aż tak bardzo a to z tego powodu że ubrania mam sporo luźniejsze i to dla mnie ważniejsze niż cyferki na wadze... pierwszy raz od jakiegoś czasu wczoraj założyłam jeansy i mnie nie cisnęły... i mogłam usiąść normalnie i nie odpinać guzika!!!!!!!!!!! i boczki już nie takie "wylewne".... i to ważne... i będę dalej o to walczyc... a szklana sie w końcu podda.... zobaczycie!!!! 

28 lutego 2017 , Komentarze (2)

Muszę przyznac że wczoraj i dziś jakoś poszło... jedzenie według planu... ćwiczenia według planu... oby tak dalej... cały problem ze mna jednak polega na tym że ostatnich kilka lat mobilizuje się na max 2 tygodnie a potem przychodzi 1 słabszy dzień i jak juz popłynę tak jestem zgubiona na kilka tygodni.. potem znów zryw i tak w kółko.... tym razem zrobię wszystko żeby tak nie było..... mam dość tego bujania się i tego co w lustrze na mnie patrzy.....oby było warto szykowac rano jedzenie na cały dzień i w sobotę waga pokaże poniżej 75kg.. oby!!!!!

26 lutego 2017 , Komentarze (2)

Wczoraj i dziś jeszcze nie było do końca dietowo... choć się nie obżerałam ale nie było idealnie.... no i nie ćwiczyłam... ale tak postanowiłam że nie ćwiczę codziennie i z racji tego jak wyglądaja zazwyczaj moe weekendy to właśnie je postanowiłam odpusić... 

dzis też ogarnęłam w głowie plan i od jutra mam zamiar sie go trzymać... wracam na dietę Vit i do ćwiczeń z planem... sama nie potrafie ogarnąć jedzenia... cały poprzedni tydzień jadłam w okolicy 1600-1700 kcal i ćwiczyłam 4 razy a waga w miejscu... wiem że to co jem ma znaczenie a jak jem na zasadzie "otwieram lodówkę i jem na co mam ochotę byle się zmieścić w limicie" to dupa blada z mojego odchudzania wychodzi... zobaczymy co będzie z Vitką... chciałabym do Świąt pozbyć się 7-mki cel realny bo to 5kg na 48 dni, no zobaczymy...

trzymajcie kciukasy!!!!

25 lutego 2017 , Komentarze (8)

Hej kobietki... Dziękuję Wam za te wszystkie słowa wsparcia i pocieszenia i opamiętania które od Was otrzymałam w ciągu ostatniego tak trudniego dla mnie czasu.... Nadal jest źle... tzn. on nadal tu jest.. i nadal sie nie potrafimy porozumieć.. on nadal twierdzi że się wyprowadzi jak coś znajdzie ale nie widzę żeby cokolwiek w tym temacie robił.. nie mam już siły ani nerwów sie z nim kłócić bo to i tak nic nie zmienia... miesiąc minał a my nadal w ty samym miejscu... wczoraj więc postanowiłam sobie że od dzis myślę o sobie... robię to co mnie pasuje... a on niech sobie robi co chce... w dupie to juz mam ... 

Dziś rano sie pomierzyłam i wysło na to że od początku roku udało mi sie nie przytyć... no pewnie jakieś tam osiągnięcie ale w dwa miesiące to ja powinnam być choc z 5 kg lżejsza a tu tylko 2kg a cm nie poleciały prawie wcale... dziś jednak siadam i układam plan od poniedziałku do Wielkanocy.... mały krok ale w 6 tygodni sporo się powinno udać osiągnąc... jak się uda to potem będę dalej działać... muszę coś ze sobą zrobić bo jak patrzę w lustro to mnie samej do głowy przychodzi "a fe". wpadł mi do głowy też pomysł czy by nie wskrzesić akcji "wycieczkowej" na forum jak to "wędrowałyśmy" po Europie itp... pomyśle... 

Miłego dnia Wam życzę dziewczynki!!! i jeszcze raz dziękuje że jesteście... 

28 stycznia 2017 , Komentarze (6)

Dziekuje Wam dziewczyny za te wszystkie słowa otuchy i wsparcia... najważniejsze dla mnie chyba było przeczytac że nie popełniam największego błedu... tego chyba potrzebowałam... 

sytuacja jest nadal napięta... w sumie od poniedziałku do wczoraj żylismy jakby rozmowy nie było... więc sytuacja się nie zmieniła... ale od niedzieli nie widzę żeby nadal szukał... 

wczoraj go zapytałam co mam robic z opłatami za następny miesiąc a on zdziwiony pyta:"jak to co zrobić?? nie rozumiem..." no to mówię że 28ego zawsze robie przelewy na nastepny miesiac czynsz itp i nie wiem czy bedzie tu nadal mieszkal.. patrzy na mnie zdziwiony... chyba myślał że jak mi pomógł dwa razy w ciżgu tego tygodnia jak szykowałam kolacje to już będzie ok i nadal będziemy żyć jak do tej pory... 

pewnie moja wina tkwi w tym że jak mnie zapytał czy mu pomogę szukać mieszkania to powiedziałam że nie i że nie zrobie tego bo nie chce żeby sie wyprowadzał ale to nie znaczy że chce żeby było jak do tej pory i chyba fakt że tego nie dodałam spowodował że poczuł sie znów pewnie i myslal ze "jakos to bedzie" 

zapytal mnie o co mi w koncu chodzi i czego ja chce... to mu powiedzialam ze chce zeby spedzal z nami czas.. zebysmy co jakis czas zabierali gdzies dzieci i spedzali fajnie czas... chce zeby mi pomagal w opiece nad dziecmi.... w lekcjach... w zajmowaniu sie domem... ze nie chce ciagle byc niewystarczajaco dobra bo zawsze sie czegos czepi, jak nie gotowania, to tego ze nie wygladam jak trzeba... albo ze za malo zarabiam... dosc juz mam poczucia bycia najgorsza zona na swiecie.... 

no to sie dowiedzialam ze wyolbrzymiam i dorabiam sobie wiele rzeczy... i ze on nigdy nie powiedzial ze jestem beznadziejna... coz nie powiedzial tego dokladnie tymi slowami ale tak wlasnie sie czuje... 

koniec koncow wyszlo na to ze i tak jest moja wina... bo to ja przesadzam itd... i ze jak ja chce zeby sie wyprowadzil to tak zrobi... 

zapytalam czy uwaza ze za duzo wymagam... powiedzial ze nie... siedzial chwile cicho a potem stwierdzil ze mam racje i ze najlepiej bedzie jak sie wyprowadzi... bo jak nie to i tak sie nie dogadamy bo ja rozgrzebuje przeszlosc.... to sie pytam jak ma byc dobrze jak nie wyjasnimy sobie co bylo źle do tej pory.. nic nie powiedzial tylko stwierdzil ze jak tylko cos znajdzie to sie wyprowadzi... 


Dzis rano wstalam i zeszlam na dol... on juz tam był... siedział zwiniety w kłebek na kanapie... a jak zeszlam to poszedl na gore sie położyć... i śpi do tej pory... 

 a wystarczyło by schować swoją męską dumę do kieszeni i powiedzieć... spierdoliłem przyznaje sie... ale kocham Was  i bede walczyl... nie rozstawajmy sie... 

23 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Dziewczyny jestem coraz bardziej na dnie... zycie mi sie wali na glowe kazdego dnia coraz bardziej... nie chce mi sie zyc...jedynie dzieci trzymaja mnie jako tako w kupie... ale im tez spierdolilam zycie i to rowno.... 

Smierc babci jakos ogranelam jak na razie... pewnie jak mama wroci z PL to jeszcze trzeba bedzie temat przewalkowac pare razy bo tak to juz z moja mama bywa ale coz jakos przezyje... 

Teraz za to mam nastepny dol... pisalam Wam juz wczesniej jak to z moim mezem sie nam nie uklada i jest zle... nie wdawalam sie w szzeogoly ale kolorowo nie bylo... w sobote bylismy na imprezie u znajomych... popil jak zwykle ale to norma.. ja nie przepadam za alkoholem niech tam mu bedzie... wczoraj dzieciaki chcialmy jechac na obiad no ale on na kacu wiec mu sie nie chce... i Kinga wybuchla.... wukrzyczala mu ze moze by w koncu przestal myslec o sobie, ze ona chce zebysmy sie zachowywali jak rodzina i spedzali razem czas a nie ze on tylko siedzi przed TV albo przed kompem a my na gorze.... ze ma mnie isc przeprosic za to ze nic w domu nie robi tylko chodzi do pracy i mysli ze to wystarczy a potem wraca do domu i siedzi na kanapie... ze ja chodze do pracy a potem wracam do domu i robie obiad i zajmuje sie nimi i staram sie sklejac rodzine a on ma to gdzies... ze jak idziemy na impreze to zawsze on pije i jest pijany a ja robie za szofera i wyszytkich odwoze i ze moze by pomyslal ze raz na jakis czas ja tez bym chciala sie napic a on by moze mogl nie pic za to .... ze zniszczyl jej zycie i ona nie wie jak ma dalej zyc... 

dziewczyny myslalam ze peknie mi serce.... nie mialam pojecia jak duzo ona widzi i rozumie.. nigdy z nia o tym wszystkim nie rozmawialam... nie skarzylam sie do niej... a to wszystko co powiedziala to jakby z mojej glowy... zeszlam na dol... i kazalam jej isc na gore... a ona "nie mamo ktos mu w koncu musi to powiedziec"... ale poszla... a ja mu powiedzialam ze chyba czas sie rozstac... ja moge cierpiec ale nie pozwole zeby dzieci musialy to wszystko widziec... wiem ze rozstanie tez przezyja i bedzie im ciezko ale wole miec szczesliwa 3 osobowa rodzine... a wiem ze zrobie wszystko zeby dzieci byly szczesliwe... nie wiem czy robie dobrze ale nie chce im pokazywac ze to normalne ze dwoje ludzi mieszka obok siebie i ze tak wyglada malzenstwo... 

zaczal szukac mieszkania... nawet nie probowal protestowac, rozmawiac itp... od razu stwierdzil ze ok.. to on sie wyprowadzi i jak ja to widze z podzialem kont, kiedy bedzie mogl widwac dzieci itp... nie moge uwierzyc ze tak latwo z nas zrezygnowal... becze nieprzerwanie od wczoraj... oczy mam czerwone... nie wiem jak ja powiem dzieciom... nie wiem jak to przejdziemy... nic juz nie wiem... 

16 stycznia 2017 , Komentarze (3)

Dziękuję dziewczyny za wasze słowa... Wiem że powinnam sie wypłakać... wiem że nie powinnam ukrywać nic przed dziećmi.... problem polega na tym że ja na takie sytuacje reaguję agresją więc wolę sie schowac w kąt niż krzyczec na wszystkich dookoła... a i tak juz sie oberwało mamie której jest w sumie najciężej.... jakoś muszę to przetrawić... nie wiem czy w dobry czy zły sposób ale w mój sposób... 

troche tej agresji postanowiłam zamienić na coś dobrego i dziś zaliczyłam wzorowy dzień... dietka była i woda była i 60 min na rowerku też było.... plan na ten tydzien zrobiony... zobaczymy co z niego wyjdzie... 

zmykam spać... głowa boli a tabletki nie pomagają... buziaki... dziękuję że jesteście nawet jak ze mnie marna wspieraczka... :*

16 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Waga na start 76.8kg

Waga do osiągnięcia na koniec <76kg

Taki mam plan... Postanowiłam że spróbuję po raz kolejny.... i będę próbować dopóki się nie uda... nie poddam się!!!! nigdy!!!! 

15 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Ostatnie dwa tygodnie to dzień po dniu roller coaster... Jeden dzień wzorowo drugi do bani.. nie wiem już co zrobić żeby sie wreszcie ogarnąć... nic nie działa.. myślałam że jak już sie w ciuchy przestane mieścić to mnie to otrzeźwi ale nie... nadal żrę tylko sie na dresy przerzuciłam i tyle... żrę dalej... nie ma dla mnie ratunku... dziś miał być dzień robienia planow na następny tydzień i miałam wszystko zapisać i zrobić moje kochane tabelki... no i dupa.. nic nie zrobiłam.. rano pojechałyśmy z Kinga po zakupy... i jak byłam w sklepie zadzwoniła mama i powiedziała że babcia zmarła... moja kochana ta która mnie pomagała wychowywac.. która opowiadała najpiękniejsze bajki... i najciekawsze historie z II wojny... rozwaliło mnie to totalnie... wiedziałam że jest chora i że juz jest źle ale jednak... już jej nie zobaczę... cały dzień reagowałam agresją na wszystko co się działo wokół... dopiero teraz siedzę na łóżku i łzy kapią jak grochy... jestem sama... nikt nie widzi... chyba trochę tez nie chciałam płakać przy dzieciach... Kinga wie... Dawid nie... i nie wiem jak mu powiem... wiem że będzie płakał i przeżywał bo choc jest mały i nie widział jej często to co jakis czas się pyta kiedy pojedziemy do Polski bo on tęskni za babcią Marysia... ech...  dobranoc... 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.