Dziewczyny jestem coraz bardziej na dnie... zycie mi sie wali na glowe kazdego dnia coraz bardziej... nie chce mi sie zyc...jedynie dzieci trzymaja mnie jako tako w kupie... ale im tez spierdolilam zycie i to rowno....
Smierc babci jakos ogranelam jak na razie... pewnie jak mama wroci z PL to jeszcze trzeba bedzie temat przewalkowac pare razy bo tak to juz z moja mama bywa ale coz jakos przezyje...
Teraz za to mam nastepny dol... pisalam Wam juz wczesniej jak to z moim mezem sie nam nie uklada i jest zle... nie wdawalam sie w szzeogoly ale kolorowo nie bylo... w sobote bylismy na imprezie u znajomych... popil jak zwykle ale to norma.. ja nie przepadam za alkoholem niech tam mu bedzie... wczoraj dzieciaki chcialmy jechac na obiad no ale on na kacu wiec mu sie nie chce... i Kinga wybuchla.... wukrzyczala mu ze moze by w koncu przestal myslec o sobie, ze ona chce zebysmy sie zachowywali jak rodzina i spedzali razem czas a nie ze on tylko siedzi przed TV albo przed kompem a my na gorze.... ze ma mnie isc przeprosic za to ze nic w domu nie robi tylko chodzi do pracy i mysli ze to wystarczy a potem wraca do domu i siedzi na kanapie... ze ja chodze do pracy a potem wracam do domu i robie obiad i zajmuje sie nimi i staram sie sklejac rodzine a on ma to gdzies... ze jak idziemy na impreze to zawsze on pije i jest pijany a ja robie za szofera i wyszytkich odwoze i ze moze by pomyslal ze raz na jakis czas ja tez bym chciala sie napic a on by moze mogl nie pic za to .... ze zniszczyl jej zycie i ona nie wie jak ma dalej zyc...
dziewczyny myslalam ze peknie mi serce.... nie mialam pojecia jak duzo ona widzi i rozumie.. nigdy z nia o tym wszystkim nie rozmawialam... nie skarzylam sie do niej... a to wszystko co powiedziala to jakby z mojej glowy... zeszlam na dol... i kazalam jej isc na gore... a ona "nie mamo ktos mu w koncu musi to powiedziec"... ale poszla... a ja mu powiedzialam ze chyba czas sie rozstac... ja moge cierpiec ale nie pozwole zeby dzieci musialy to wszystko widziec... wiem ze rozstanie tez przezyja i bedzie im ciezko ale wole miec szczesliwa 3 osobowa rodzine... a wiem ze zrobie wszystko zeby dzieci byly szczesliwe... nie wiem czy robie dobrze ale nie chce im pokazywac ze to normalne ze dwoje ludzi mieszka obok siebie i ze tak wyglada malzenstwo...
zaczal szukac mieszkania... nawet nie probowal protestowac, rozmawiac itp... od razu stwierdzil ze ok.. to on sie wyprowadzi i jak ja to widze z podzialem kont, kiedy bedzie mogl widwac dzieci itp... nie moge uwierzyc ze tak latwo z nas zrezygnowal... becze nieprzerwanie od wczoraj... oczy mam czerwone... nie wiem jak ja powiem dzieciom... nie wiem jak to przejdziemy... nic juz nie wiem...
marcelka55
24 stycznia 2017, 12:09Jejku a ile ma lat Twoja córka? Bardzo mądra dziewczynka. Marlena, ja myślę, że dzieci zniosą to lepiej niż Ci się wydaje. Dzieci naprawdę dużo widzą i wiele rozumieją, masz tego przykład. No i sama widzisz, że mąż nawet nie chciał walczyć o Was. Tym bardziej nie popieram tkwienia w chorych związkach, "bo dzieci". Dzieciom naprawdę lepiej będzie jak będą miały spokojny dom, a kontaktów z ojcem przecież nie będziesz im zabraniać. I Ty odżyjesz. Ja wiem, że może za wcześnie na takie słowa, ale z czasem rany się zagoją, a Ty znajdziesz swoje szczęście. Nie płacz. Nie warto. Siły Ci życzę, żeby przez to wszystko przejść z podniesioną głową.
kateszka
24 stycznia 2017, 05:32O matko, przeszłam to w zeszłym roku, choć do rozstania ostatecznie nie doszło. Mąż liczył że woli płacic alimenty niz wydawac kase na przejazdy do nas. Płakałam sporo, ale chyba właśnie najwięcej mad tym, że dokonałam chyba kiepskiego wyboru, że bede miec rozbita rodzinę, że dzieci nie beda miec taty, że czemu to mnie spotyka, że czemu on mnie nie chce, musze byc beznadziejna.... chyba ostatnim powodem było to, że nuż konkretnie P nie bedzie moim mezem. Pozdrawiam i trzymam kciuki. Wyprowadzka to nie koniec świata i nie oznacza konca malzenstwa, może oboje nabierzecie dhstansu do sytuacji. Bo rozmowe na pewno bedziecie jeszcze miec okazję odbyć. Prosić by został nie musisz, ale żeby przemyslał czy naprawde nie chce byc z wami -tak. Sciskam.
Bogusia29
23 stycznia 2017, 18:34Przytulam
luise
23 stycznia 2017, 11:06o matko kochana strasznie współczuję, że musisz się borykać z tak ciężkimi problemami, to jego zachowanie powinno ci wiele powiedzieć o tym jaki on stosunek miał do waszego życia... nawet sobie nie wyobrażam jak ty musisz cierpieć taka obojętność jest straszna, nie wiem ile twoje dziecko ma lat ale zachowała się jak dorosła, musisz ją wspierać, że odejście męża to nie jej wina, bo może się obwiniać. Podobno nie ma spraw beznadziejnych więc trzeba żyć nadzieją, że wszystko się ułoży, z mężem lub bez... jeżeli jemu nie zależy to może i dla was lepiej... przytulam cię mocno, dacie sobie radę
Ebek79
23 stycznia 2017, 10:07Kochana tulę mocno. Dzieci widzą więcej niż nam się wydaje i nie ukryje się takie coś przed nimi. Myślałam, że po przemowie córki facet się ogarnie i będzie chciał naprawić to co zepsuł, a on tak po prostu zaczął szukać mieszkania? Z tego co pamiętam, to już dobrych kilka lat mieliście problemy. Nie dziwię się, że płaczesz, nawet jak jesteś na niego zła. W końcu to Twoje małżeństwo. Musisz być silna dla siebie i dzieci. Chyba miał już dużo szans, prawda? Ale też jeszcze nic straconego. Separacja nie zawsze kończy się rozwodem. Życzę Ci żeby było jak najlepiej i żebyś była szczęśliwa.
saga86
23 stycznia 2017, 09:53Masz rację, że wymagasz podziału obowiązków i opieki nad dziećmi. To chyba normalne, że chcesz mieć w domu ojca, a nie 3 dzieci. Dziwne, że tak łatwo powiedział, że ok koniec. Może wiedział, że wtedy będziesz prosiła, żeby został, a Ty tego nie zrobiłaś. Może przemyśli i się ogarnie, bo jak się nie ogarnie to będzie tak jak było :( uważam, że warto powalczyć o rodzinę, ale jak on nie chce. Po co pyta od razu o widzenie z dziećmi teraz ma je i się nie interesuje. Też uważam, że to jest tak po środku i pewnie on też ma jakieś racje, ale warto o tym rozmawiać. Życzę Wam, abyście się porozumieli i zmienili swoje i dzieci życie na lepsze :)
grubelek1978
23 stycznia 2017, 09:40Życie czasem robi nam psikusa... wina zawsze leży po środku.... ale nie możesz od siebie wymagać by ciężar obowiązków domowych, dbanie o dzieci i w ogóle wszystko brać na siebie. Cóż może nie jest to facet nadający się do życia w rodzinie... ja się z moim ukochanym czasem kłócę o to spędzanie czasu, że nie osobno, ze nawet jak jest mega zmęczony, niech na chwilę usiądzie z nami przed tv, porozmawia lub po prostu będzie, ma to ogromne znaczenie. Uczę się cały czas mówić o naszych potrzebach- wspólnych.. Jesteśmy rodziną w sumie trochę ponad półtora roku, mamy chłopaka 15 i dziewczynkę 7 lat. ale skoro zdecydowaliśmy się stworzyć im dom razem musimy się starać. Dzieci widzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje... Dlatego jeśli rodzina ma trwać toksyczna- lepiej i dla dzieci przerwać tę truciznę. Nie daj się wpleść w schemat ratowania rodziny dla dzieci. Dzieci będą tak szczęśliwe - jak szczęśliwi będą rodzice, bez znaczenia razem czy osobno. Zdążysz wszystko jeszcze zmienić na lepsze- czego życzę Wam wszystkim z całego serca.