71. Porównanie: 15 listopad 2009 - 15 marzec 2010
Przez trzy miesiące i tydzień walki (trzy tygodnie przerwy świątecznej) udało mi się osiagnąć właśnie tyle. Zdjęcia robione przez męża w sypialni. Następne porównanie zrobię po kolejnych trzech miesiącach, po diecie stabilizacyjnej i po "obróbce", czyli sauna, solarium, oliwka i ćwiczenia modelujące ;))
Wymiary z dnia 14 listpada'09
Waga 75 kg; Szyja 34 cm; Biceps 32 cm; Biust 102 cm; Talia 88 cm; Biodra 110 cm; Udo 66 cm; Łydka 38 cm; Tłuszcz 37 %
Wymiary z dnia 20 marca'10:
Waga 59.8 kg; Szyja 30 cm; Biceps 27 cm; Biust 93 cm; Talia 63 cm; Biodra 91 cm; Udo 52 cm; Łydka 32.5 cm; Tłuszcz 17 %
Jestem na diecie "Smacznie Dopasowanej" + Plan Fitness "Chudnij i modeluj", dodatkowo 4 godzinny dziennie marszu, masaż masażerem elektrycznym i kosmetyki typu Eveline 3D ThermoFatBurner żel na wyszczuplanie i krem na cellulit.
73. W porządku ;)
Kolejne centymetry z ud znikają, i dobrze, nie będę tęsknić. Tak samo jak za zimą ;)) Nareszcie mamy wiosnę. Cieszmy się więc i trwajmy w swych postanowieniach, żeby latem pokazać się w szałowy sposób. Za dwa tygodnie finisz diety Smacznie Dopasowanej. Wykupię stabilizacyjną na trzy miesiące + fitness Trzymaj Wagę i Modeluj. Jak znajdę jutro chwilkę to wstawię zdjęcia porównawcze. Mykam do łóżeczka obejrzeć nagrane odcinki Gwiezdnych Wrót ;))
66. Zadowalająco.
Waga zeszła o 400g, ale najważniejsze, że w biodrach zszedł 1 cm ;) Niestety, nie znalazłam czasu na okłady z błotka. Za to dopadła mnie straszliwa chęć na słodycze, której się, ubolewam, poddałam. Zjadłam dwie porcje ciasta (sernik i makowiec), z dwadzieścia (sic!) czekoladek - pralinek, 1/3 czekolady z orzechami, 5 ptasich mleczek. Nie pamiętam już kiedy tak bardzo miałam ochotę na coś słodkiego. trochę to wina Bierzmowania syna, bo tyle tego było na stole, ale ja na ogół wolę słone rzeczy, a tu taka niespodzianka ;) Nic, to w sumie i tak się rozeszło po kościach ;))
60. Jest OK. Prawie...
Obniżyłam wagę na pasku. Paskudztwo nie chce ustąpić. Whrrr. Kupiłam Cellasene i wytępię draństwo. I zacznę się zawijać w folię (kawa, imbir, cynamon i oliwka + ewentualnie spirytus). Może jak ja zintensyfikuję mój atak to wreszcie ten obleśny tłuszcz i cellulit z ud polegnie, na amen + ;))
54. Zmiana planu Fitness
Oj, dostałam w tyłek. Dosłownie i w przenośni. Stwierdziłam, a właściwie moja druga połowa, że owszem chudnę, ale mój tyłek też, a nawet zanika ;)) Zgodziłam się z tym faktem po wnikliwej samoocenie :D W rezultacie zmieniłam ustawienia i dodałam ćwiczenia na pośladki. Są wredne, więc ich wcześniej nie uwzględniałam, chyba niesłusznie. Tak, czy inaczej dziś po zrobieniu zestawu ABS + pośladki + nogi, czyli 15 ćwiczeń 4 razy po 10 powtórzeń ( 600!) po raz pierwszy miałam dość. Jedyna nadzieja w tym, że jednak dobrze to wpłynie na wygląd w/w ;))
52 dzień - Nareszcie :)
Uff, waga ruszyła, w dół, na szczęście :)) A najważniejsze, że zgubiłam centymetr we właściwym miejscu :)) I, szczerze mówiąc, bardziej mnie to cieszy niż waga, która mogłaby zostać na swoim miejscu. Natomiast z bioder ("bryczesów") i ud mogłyby zejść jeszcze te 3-4 cm i byłoby gites. Do końca zostało mi jeszcze 1,6 kg, więc może to właśnie owe centymetry. Oby.
45 dzień - zastój.
Przyznaję, z mojej winy. Jednak za duże folgowanie sobie nie popłaca ;) Na szczęście mam do przodu jeszcze 1 kg, więc spoko. Ale na ten tydzień zero podjadania. Od teraz. He, he, właśnie zjadłam kilka chipsów od syna ;) Na szczęście są niedobre, więc mnie więcej nie nęcą ;)) Jako odkucie dostałam podwyższony poziom na fitnes, od teraz 4 x po 10 powtórzeń.I, niestety, 50-60 minut na rowerku stacjonarnym. Blee, jak ja go nie cierpię.
Za to dzisiaj byłyśmy w tereniku. Ludzi mało, więc sobie poczadowałyśmy, jak na możliwości Figusia ;)) I, hurrra!, nareszcie przetarli trochę szlak. Będziemy mogły jutro pojechać gdzieś dalej. A w lesie było dziś prawie wiosennie. Ciepło, bez wiatru, ptaszki śpiewały, miodzio :))
42 dzień - śledzik ;)
Specjalnie zamieniłam sobie dziś obiad na dorsza pieczonego w pergaminie. Jadłam go już kilka razy i muszę przyznać, że mi smakuje. A na kolację będzie śledzik korzenny i tradycji stanie się zadość, a i dieta nie ucierpi :)
Walentynki ;)
Czyste lenistwo ;) Poza dietą i zadanymi ćwiczeniami nie zrobiłam dzisiaj nic. I dobrze mi z tym. W nagrodę jeszcze zjem sobie CarmeLove ;) Reklama mnie skusiła, he, he. A potem pójdziemy do łóżeczka na film, jeden z tych, który czeka na obejrzenie już ze dwa miesiące. Może obejrzymy ze dwa?
38 dzień - 17 rocznica ślubu.
Ha! Po małym zastoju waga spadła, i to znacznie. Już tylko 800 gram brakuje do ustalonej wagi. Szkoda tylko, że nieszczęsne bryczesy dalej tkwią na miejscu. Tak samo boczki. Nie przeczę, że są mniejsze, ale ...
Dzisiaj dałam sobie dyspensę. Tzn. śniadanie I i II zjadłam wg. diety, zrobiłam zadane ćwiczenia, ale potem pojechaliśmy nad morze. Dawno nie widziałam tak zamarzniętego. Aj, ale by się galopowało...
Na lunch zjedliśmy po gofrze z bitą śmietaną, owocami i polewką adwokatową. Pychota ;)) Natomiast na obiadokolację po powrocie zamówiliśmy kebaba. Mój był na ostro, więc mam nadzieję, że metabolizm troszkę przyśpieszył i szybko spali te kalorie. Oczywiście pozostałe dietkowe propozycje na dziś zostaną nie skonsumowane. Nic to, warto było ;))