Dziś ostatni dzień II fazy Dukana. Chciałabym powiedzieć dzięki Bogu już koniec tej fazy, bo przez to, że mogę jeść warzywa to daję sobie przyzwolenie na grzeszki jakieś a czasami na wielkie ciężkie grzechy. Tak jak sobotnie wieczorne obżarstwo, wczorajsze ciastka i dzisiejsza czekolada na śniadanie. Niedobra ja!!!! Ale od jutra faza uderzeniowa znowu, a w piątek rano lecę do Irlandii i dieta całkiem się skończy na całe 5 dni. Mam nadzieję, że nie przytyję i znajomi nie będą mnie za bardzo tuczyć. Poza tym liczę na solidną porcję ruchu tam...
To co będzie w piątek to będzie w piątek, ale trzeba skupić się na tu i teraz....
Dziś dzień był ok. Zatrzęsienie pracy, z gabinetu wychodziłam tylko na siku i znowu nos w papiery. Padalca mojego widziałam tylko rano, później przez przypadek (chyba) przyplątał się do mojego pokoju, ale nawet nie rozmawialiśmy. Trudno mi powiedzieć, czy to sprawiło mi ból czy radość. Nadal tkwię w stanie, że z jednej strony boli mnie nasze rozstanie a z drugiej strony cieszę się, że prawdopodobnie nie będę już przez niego więcej cierpiała. Ale nie da się ukryć, że za nim tęsknię :-(
No, ale trwa akcja "TERAZ JA" więc skupiam się tylko i wyłącznie na sobie.
Dziś zjadłam:
3 kostki czekolady (koleżanka miała urodziny i za buziaka z życzeniami nakarmiła mnie czekoladą)
3 małe jogurty naturalne (przez 8 h pracy-myślałam, że żołądek mi z głodu skręci)
1 parówka drobiowa
brokuły+ pojedyncza pierś z kurczaka+ ćwiartka sałaty lodowej
kolacja jeszcze nie sprecyzowana
Hektolitrów wody to ja dziś nie wypiłam choć taki mam zwyczaj, zaraz to nadrobię. Ale wypiłam chyba ze 2 herbaty czerwone i 3 zielone, plus jedną czarną.
I trochę poćwiczyłam. Do tej pory było:
rozciąganie
100 brzuszków
50 przysiadów
50 wyrzutów nóg
30 min spaceru
I jeszcze poćwiczę, jakoś mi dziś dobrze idzie. Nie zapeszając :-)
Edytuję, żeby uzupełnić menu:
- pół ogórka żywego
- 2 plasterki domowego pasztetu drobiowego
- 2 drobiowe parówki
I jak zwykle, głoduję w dzień żeby się nażreć na noc. Tradycja! Zła tradycja! Trzeba ją obalić.