Stanęłam na nogi.
W sobotę nareszcie wyszłam z łóżka z czego się bardzo cieszę. Postanowiłam pospacerować choć troszeczkę. Było super, chociaż "troszeczkę" i zakończone położeniem się ze zmęczenia do łóżka. Za to wczoraj całe pół godziny przekładania nóżkami na świeżym powietrzu . Dzisiaj też ociupinkę przekładałam nóżkami pełnymi zakwasów. Zaczęłam się zastanawiać co dalej?! Bo oczywiście serce woła"Skalpel" Chodakowskiej a rozsądek - babo, weź się ogarnij, na wszystko przyjdzie czas, jeszcze za słaba jesteś. Zastanawiałam się , po co piszę ten pamiętnik skoro efektów specjalnych nie mam, zaczęłam w trudnym czasie choroby, nie mam sił na cardio..itd..itp.Odpowiedź mam taką, że próbuję zaakceptować siebie taką jaka jestem, z moim pragnieniem o schudnięciu i daniem sobie czasu na realizację celu dostosowanym do możliwości. Na tym koniec. Czas do łóżeczka. Jest wczesna godzina, ale nie ma co nadwyrężać organizmu. Wszak trzeba dążyć do Skalpela Chodakowskiej a nie powrotu do leżenia. Ciekawe czy są tu ludzie, którzy nie ćwiczą a chudną?
Nie liczy się przegrana bitwa, ważne,żeby wojnę
wygrać.
No cóż..ostatnio przegrałam, ale następny dzień był dniem zupkowo - warzywnym i jakoś waga się wyrównała. Baaa..suma sumarum kilogram w dół. Dzisiaj postanowiłam od rana być na warzywach. Ale strasznie mnie nosi w stronę jedzenia. Postanowiłam zatem wyżyć się w tym pamiętniku. Może odwrócenie uwagi pomoże w pohamowaniu apetytu a właściwie głodu emocjonalnego, bo niedawno zjadłam talerz zupy krem.
Upadła.
Eeech..wczoraj przegrałam z obżarstwem: oprócz normalnego jedzenia wpieprzyłam torbę prażynek. No trudno. Dzisiaj dzielnie na zupkach jarzynkowych. Najważniejsze jednak, że przyznałam się do załamki. Kurdę, widzę coraz więcej spektakularnych efektów a tu dupa. Może uda się w przyszłym tygodniu stanąć na nogi to jakoś człowiek zacznie się pomału ruszać. Ruch jednak daje przy diecie lepsze efekty.
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma
Ale bym pospacerowała, albo pojeździła na rowerze. Taka piękna pogoda a tu trzeba leżeć. Ale cóż..nie ja jedna tak mam.Grunt, że jest perspektywa wstania . Ciekawe czy są na Vitalii osoby, które chudną leżąc?
Powrót po przejściach
Dawno mnie tu nie było. Złożyło się na to wiele przyczyn: choroba najbliższych,zmiana pracy,problemy zdrowotne. Dołączyłam do grupy wielu -sądząc po kolejkach do endokrynologów- mających problem z tarczycą a dokładniej mam hashimoto. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale prawda taka, że ciągle mam problemy - podobno od stresu. Wczoraj zobaczyłam na wadze ponad 88 kg. Byłam bliska załamania.Tym bardziej, że na razie nie mam perspektyw na ruch.Postanowiłam jednak spróbować znowu zawalczyć o siebie. A co z tego wyjdzie - zobaczymy. Życie jest nieprzewidywalne.
Grunt, że do przodu :)
Dawno już nie pisałam. Zaglądam na vitalię w celu inspiracji. Postanowiłam jednak mało się odzywać a skupić się na robieniu. Pomału maleję. Postanowiłam się nie warzyć a mierzyć. Nie jest rewelacyjnie, ale zaczynam się mieścić w stare ciuchy a to dobry znak i zawsze jakaś motywacja. Bardzo pomaga mi to,że nie żyję już tym, że muszę mieć trening, muszę przeliczyć kalorie. Jedyne czego dokładnie pilnuję to minimum 3 godziny przerwy między posiłkami. Oczywiście nawyki żywieniowe też mam inne. Ale to już jakieś naturalne dla mnie. Nastała jesień. Ciekawe jak mi pójdzie gdy coraz więcej zimnych dni ? Bardzo dziękuję wszystkim znajomym, którzy nie powywalali mnie chociaż w sumie nie dokonuję wpisów. No cóż , w odchudzaniu najlepiej wychodzę, gdy jestem skupioną na sobie egoistką. Gdy rozdrabniam się na komenty i takie tam zaraz rozleniwiam się, albo tracę kontrolę nad czasemi brakuje mi go na jakikolwiek ruch :-P
Wesprzyjmy ludzi chorych na raka
Może zostanę zablokowana przez to co piszę, ale teraz mam to w dupie. Ludzie, my zajmujemy się własnym ciałem a ludzie na prawdę mają problemy. Gdy odwiedzam moją mamę w szpitali widzę jak dużo ludzi cierpi z powodu raka. Jak bardzo pokrzywdzone są rodziny. I nie chodzi tu o mnie, bo ja jestem dorosła i swoje już przeżyłam. Nie mogę się pogodzić z tym, że rak zabiera żony młodym mężom, matki małym dzieciom. Wesprzyjmy chorych na raka oraz ludzi borykających się z problemami wynikłymi z choroby bliskich dołączając do akcji https://vitalia.pl/ . Nie wymaga to żadnych środków finansowych a tylko kliknięcia.
Gdzie cienko przędą tam ni ć się rwie
Jakoś niby jest lepiej, ale ciągle doły. W domu wszyscy poddenerwowani chorobą mamy. Kupiłam sobie ziołowe tabletki uspokajające. Do pracy pojechałam na rowerze : 7 km w jedną stronę, ale po równej drodze, więc ruchu nie za bardzo :-P Jakoś nie potrafię się zgodzić na to moje życie, które jest bezsensowne. Ciągle mam pod górkę i bez sukcesów żadnych. I nastroje : góra - dół, góra - dół
Dziękuję za wsparcie.
Dzisiaj od rana wymiziałam się z psem - rzeczywiście prawdziwy przyjaciel skoro się tak dał :D. Będę musiała coś z sobą począć, gdyż coś często łapią mnie kryzysy psychiczne. Mam ciężko chorą mamę, jeżdżę do niej do szpitala i przyjeżdżam zmęczona , chociaż w tym szpitalu nic nie robię. Nagle jakoś przyjaciele nie dzwonią , kiedyś to telefon ciągle był w obrotach, mieli tak dużo darmówek . Teraz wygląda jakby się bali: a moja mama jest chora na raka a nie na trąd. aaaaaa kij z nimi. Dzięki, że chociaż Wy obcy się odezwaliście. Wczoraj wydawało mi się, że nie mam po co żyć, wydawało mi się, że wszystko przeciwko mnie. Mam nadzieję, że czas wszystko poukłada, zwłaszcza mnie poukłada. Dzisiaj po południu planuję wyjechać na rowerze między ludzi. Choćby na lody. A nóż się znajdzie jaka obca dusza, która się chociaż uśmiechnie? ;) :D
Po co żyć?
Jest mi źle. Jestem samotna.