Jutro idę do szpitala
na ponoć! wszechstronne badania w kierunku moich bóli/ów rąk. W szpitalu, jak wiadomo, kokosów w menu nie mają, to i nie bedę miała kłopotów z utrzymaniem diety. Może w końcu zjadę z tych 69 kg, bo już się w domu ze mnie śmieją, że słodycze mi rozum odbierają. Zabieram ze sobą dwa jogurty na wszelki wypadek, jabłko i dwie mandarynki: ciekawe, czy coś się uchowa do wtorku??? Najlepiej od razu rozgłosić ,że się odchudzam, to wtedy nie za bardzo wypada cały czas coś podjadać, chociaż takie osoby, jak my, zawsze znajdują usprawiedliwienie, zupełnie jak alkoholicy, niestety!!!
Pozdrawiam, wracam za parę dni.
Rano robiłam wpis pełna wyrzutów sumienia
tyle zjadłam na wczorajszym śledziku, że aż nieprzyzwoicie. Ale teraz poodwiedzałam koleżanki Witalijki i okazuje się, że nie ja jedna świętowałam ostatki, nie zjadłam wcale tak dużo (są wśród nas lepsze, głównie w usprawiedliwianiu się), nie piłam, bo byłam Krzysiem ( a inne piły, bo śledzik lubi popływać) i tylko dzisiejszy dzień jest taki sam dla nas wszystkich: faktycznie postny, pełen przyrzeczeń i wyrzeczeń. Jak go rozciągnąć na całe 40 dni???
Noto teraz na poważnie...
zabieram się do dietkowania. Wczorajszy śledzik zostanie mi w bioderkach pewniw ze trzy tygodnie, ale wszystko było takie dobrutkie, ze samo posmakowanie nie wystarczało. Śledzie w pomidorowym sosiku, śledzie w śmietanie z koperkiem, sałatka: śledzie w occie/korniszony, jajka faszerowane śledzikiem... i 4 pączki, ostatni za dziesięć 24-ta. A dziś Środa Popielcowa, więc post obowiązkowy, to mi pewnie pomoże wytrwać w postanowieniu. Do Świąt już tylko 6 tygodni, jak się zmobilizuję, to wejdę w te moje ulubione spodnie 42. Z domu wyrzuciłam wszystkie słodycze, został słodzik, cukier puder, dżem i miód - na tym wytrzymać muszę.
Cieszę się,że znowu wróciłam - będę relacjonować swoje postępy.
Pozdrawiam Hania
Ledwo na oczy patrzę
Już wstałam , zjadłam przekąskę, ale i tak jestem pełna po wczorajszej zabawie. Karnawałowej oczywiście, w długiej sukience, w asymetrycznej fryzurze i starych butach. Czyli, że mogłam tańczyć do upadłego, i tak robiłam: prawie nie miałam czasu na jedzenie (prawie robi wielką różnicę!!!). Ale się wytańczyłam! Już się rozglądam za ostatkami, bo mam jeszcze jedną sukienkę w zapasie - taką, co to jestem w niej nareszcie wyższa niż szersza.
Co mi się jeszcze podobało? Otóż po długim niewidzeniu zobaczyłam kilka moich dawnych koleżanek z pracy i wszystkie są jakby większe, tylko ja mniejsza. Ha:-)))
ZERO
Gdybym kiedyś miała napisać poradnik dla odchudzających, to pierwsza zasada brzmiałaby: nie rozpoczynaj odchudzania w zimie. W zimie nic się nie chce, z niczym nie można sobie poradzić do końca. Mam zero sukcesów w odchudzaniu, zero postępów we włoskim, zero basenu, zero spacerów, zero segregowania ciuchów, zero sprzątania, zero picia wody, zero gimnastyki rano i zero zadowolenia z siebie. Do tego jest zero śniegu, zero stopni na zewnątrz, zero słońca, zero słodyczy w domu i zero chęci do czegokolwiek. Jak chudnę, to na twarzy, a jak tyję - to w brzuszku. Zero radości z tego, co robię. Zero chęci, żeby coś zmienić. Nawet narzekać mi się nie chce. Też tak macie, czy to przypadek jednostkowy???
Tylko chce mi się Was pozdrowić: zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy....
Już znalazłam:
"Ech, mała". Myśl przewodnia jak w "Niebieskim baloniku" Okudżawy, ale treści więcej i jakby bliższa, jak koszula ciału...
słowa i muzyka: Andrzej Brzeski, śpiewa Maryla Rodowicz |
Ech, mała |
(CD: Jest cudnie, 2008. Edycja specjalna) |
|
Małolatą jesteś tata cię dołuje I powera ci odbiera w zarodku Sprawdza notes i kieszenie kontroluje Żeby zgasić to co pali się w środku Gdy w sobotę na imprezę Ostrzysz sobie smak Tata z piwkiem sobie leżąc Mówi tak
Ech mała nie szalej Bo masz 16 lat Za wcześnie na bale Na kluby przyjdzie czas Ty się nie baw zapałkami Bo cię sparzy żar Siedź w chałupie wieczorami Kiedy kusi bal Ech mała nie szalej Za testem goni test Takie życie mała Takie jest
Gdy mężatką jesteś lat 20 parę A twój mąż pocztówki zbiera albo znaczki Czasem przyśni ci się knajpa czy kabaret Z jakimś tangiem argentyńskim po kolacji Gdy na mały konik z kawą Chcesz się wyrwać vis a vis Mąż którego łamie w stawach Znad gazety powie ci
Ech mała nie szalej Bo masz 50 lat Za późno na bale Co miał to dał ci świat Ty się nie baw zapałkami Bo cię sparzy żar Siedź w chałupie wieczorami Kiedy kusi bal Ech mała nie szalej Sprzątaj gotuj pierz Takie życie mała Takie jest
Dziś w kąciku swoim siedzisz po cichutku I uśmieszek dobrotliwy masz na twarzy Nad sernikiem, konfiturą, nad robótką Kiedy ci się już kompletnie nic nie marzy Tylko gdy zapachnie różą Nagle ci się wyda że Że Pan Bozia tam na górze Cicho szepnął ci - ole!!
Ech mała poszalej Masz 80 lat Coś zapal i nalej Tak mało dał ci świat Baw się wreszcie zapałkami Niech cię sparzy żar Nie siedź w domu wieczorami Kiedy kusi bal Ech mała poszalej Garściami bierz co chcesz Takie życie mała Takie jest |
Nawet całkiem nieźle żyję!
Bardzo mi zasmakował chleb obsmażany na oliwie oraz filet z kurczaka na parze i filet z dorsza na parze. Oczywiście wszystko mocno przyprawiam, tak, że pachnie w całym mieszkaniu. Wcale nie czuję się głodna, a i waga w końcu nieco drgnęła: 67,6 kg.
Dziś byłam na scyntygrafii kości, musiałam wypić 1 litr wody przez dwie godziny i wcale nie było to trudne.Rano kanapka z łososiem (ale niedużo), niedawno actimel, a o reszcie nie warto pisać, bo robię ruskie pierogi dla męża, a dla siebie kilka z twarogiem. A co, mam patrzeć i umierać z głodu?
Jutro mam urodziny i starym zwyczajem na obiad będą rosół oraz pierogi z mięsem i bigos. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła z tego zrezygnować, chyba musiałabym mieć wyciętą wątrobę, żeby się powstrzymać. Więcej grzechów nie pamiętam, za te i ..........
PS. Czy ktoś zna tytuł dość świeżej piosenki Maryli Rodowicz , w której zachęca do chodzenia na bale w każdym wieku: jest o 40-tce, potem 60-tce, kończy apaelem do 80-ciolatki?
Nowa dieta
Dostałam tę nową dietę: na pierwszy rzut oka odchudzając się z dietą semiwegetariańska należy najpierw umrzeć z głodu, na drugi rzut oka - tylko wegetować, a w praktyce da się z tym przeżyć. Dzień pierwszy: płatki z mlekiem -zjadłam, II-gie śniadanie: sałatka z winogron z majonezem ( zjadłam same winogrona), potem poszłam na wykład "Regionalne potrawy kujawskie", który był bogato okraszony (dosłownie, nie w przenośni) tymi potrawami, o których opowiadała pani z Muzeum. Oczywiście były przeznaczone do konsumpcji. Tu się kończy mój pierwszy dzień odchudzania. Co tu więcej pisać - nie powinnam była iść na ten wykład i tyle, bo to było za duże wyzwanie nawet dla mnie. Wieczorem actimel, lekarstwa i spać. Obudziłam się o trzeciej i dojadłam: mandarynkę, trochę winogron i łyżkę ryżu bez niczego.
Dzień drugi: kawałek ciemnego chleba z twarogiem, II śn. surówka z kapusty, obiad: miał być filet z indyka, a było mięso obgryzione z porcji kaczki, na której ugotowałam czerninę, do tego trochę surówki z kapusty, wieczorem sałata - trzy liście polane jogurtem z ketchupem. Na kolację miały być dwa odsmażane ziemniaki, ale zasnęłam, a potem nie chciało mi się już pichcić i poszłam spać na dobre. Trzecia w nocy: pięć centymetrów rogalika z kiełbaską drobiową i herbata, bo inaczej przewracałabym się do rana.
Dziś dzień trzeci: rano platki kukurydziane z mlekiem, II śn. jabłko, mandarynka i kilka winogron, a na obiad znalazłam dziś w zamrażalniku grzyby duszone, do tego 1 ziemniak. Na podwieczorek znowu sałata na jogurcie, na kolację kawałek ciemnego chleba z szynką i sałatą, późnym wieczorem z 5 dkg twarogu i herbata. I ŻYJĘ !!! Piję wodę, zupełnie jak wtedy, gdy zaczynałam odchudzanie.
Oczywiście wymieniam posiłki na inne, jeśli nie mam czegoś akurat w domu, ale wszystko z listy "Wymień" (np. dziś na kolację miał być bakłażan).
Jestem b. pozytywnie nastawiona, jedyne, co mnie martwi to ta zepsuta waga, która nie chce nawet drgnąć. Jutro kupię nową baterię, jakby to miało coś pomóc.
Pozdrawiam Was
Hania
Ale strata!
Poszłam dziś do garażu przejrzeć cebulki mieczyków. Odkryłam koce, którymi były owinięte pojemniki i okazało się, że wszystkie cebulki zmarzły, właśnie odmarzły i puszczają wodę. Miałam osiem rodzajów cebulek, wszystkie po 8-10 szt i żadna się nie uchowała. Mam nadzieję, że dalie były lepiej okryte piaskiem i trocinami i nie zmarzły. Tyle się namęczyłam z wykopywaniem i wszystko na nic.