Znowu się będę powtarzać, ale znowu okna nie umyte ...wszystko jest temu przeciwne. Po pierwsze u nas lało jak z cebra a po drugie małżonek zaprosił na kolację gości. Oczywiście poinformował mnie o tym około południa...a w lodówce pustki...
Ale na szczęście udało mi się wszystko kupić i potem przygotować tak, że goście wyszli zadowoleni. Razem z córką zrobiłyśmy rybę po grecku i dwie sałatki...ciasto niestety musiałam kupić, bo bym nie dała rady upiec w domu.
Nie jadłam niczego...
W całym tym zabieganiu to nie miałam nawet czasu zjeść normalnie. Wczoraj żyłam na zupie groszkowej i na moim ulubionym kefirze :)))
A dzisiaj weszłam na wagę i jest równiutkie 70 kg ...teraz to już przygotowuję się na 6.....
Wczoraj rozmawiałam z synem ...nareszcie zdecydował się zadzwonić :) Oczywiście nie poszedł już do lekarza z tym skręceniem. Powiedział, że go już prawie wcale nie boli , normalnie może chodzić...twardy jest...muszę to przyznać...widzę, że już zmienia się z chłopca w prawdziwego mężczyznę ...
Pochwalił mi się , że za dobrą służbę dostał pochwałę i 2 dni urlopu...zbiera je sobie na przyjazd do domu na święta ...
Wczoraj , gdy byli goście planowalismy trochę sylwester...możliwe, że pojedziemy nad morze. Nie wiem, czy chce mi się jechać. Musielibyśmy wyjeżdżać juz zaraz po świętach a przecież wtedy w domu ma być Dawid...nie wiem, czy pojadę...
Sukienkę bym nawet miała...dwa lata temu byłam w niej też na balu sylwestrowym. Teraz bym ją trochę poprzerabiała, ewentualnie uszydełkuję sobie jakies wieczorowe bolerko ...nie będę kupować nic nowego, chyba że dodatki i buty...zobaczymy , narazie jestem raczej na nie...
dziekuję za gratulacje