Rano, na 7.30 byłam w kościele i teraz mam całą niedzielę dla siebie...no, może dużą część dla siebie...
Ale muszę Wam powiedzieć, że wchodząc do kościoła byłam bardzo mile zaskoczona...zresztą chyba nie tylko ja... Z racji zbliżającej się Barbórki nasza kopalnia pięknie przystroiła a właściwie przemieniła w przodek na dole kopalni wnętrze kościoła. Między ławkami są zamocowane drewniane konstrukcje imitujące chodnik a przy ołtarzu, też na drewnianych słupach zamocowana jest czarna folia, to ma być węgiel. Wszędzie wiszą górnicze lampki i zielono czarne ogromne flagi a na schodkach , przy ołtarzu leży węgiel...Efekt całości jest niesamowity...
4 grudnia jest św Barbary , patronki górników, znowu prawie cała męska część miasta pójdzie na uroczystą mszę...u mnie w domu juz nie ma górników...ostatnim był mój ojciec, zresztą...zginął na kopalni...
Mój małżonek to 100 procentowy urzędas a syn nawet nie myśli o kopalni...i dobrze...
No tak , rozpisałam się nie na temat...
Na śniadanie miałam już danie które raczej lubię :))) wprawdzie też był serek , ale była i grahamka i koperek , więc smak wyborny
Dzisiaj zdążyłam juz też dokonać następnego odkrycia z kategorii szafa...wyciągnęłam ( ze strachem) płaszcz z zeszłego roku...bardzo mi się podoba ale jest bardzo wąski ...no po prostu dopasowany i jak go dzisiaj ubierałam to ............no właśnie... mam dobry , mogłam zapiąć wszystkie guziki , nic się nie rozwleka na brzuchu ...nawet mam lekkie luzy...a to 40 :)))
...tak samo spódnica , wąska, ołówek...leży już idealnie , nie marszczy się w pasie, nie rozciaga w biodrach ...ah , jak to dobrze, mam "nowe" ciuszki
...U nas , dzisiaj jest słonecznie, śniegu już nie ma...jest znowu zielono :)))...nawet jest ładnie, idealna pogoda na spacer tylko żeby jeszcze nie było wiatru , bo wieje strasznie...to trochę zniechęca...
...miłej niedzieli, dużo słońca i uśmiechu...