Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1053141
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 sierpnia 2017 , Komentarze (47)

ograniczam gadanie do minimum. "Paczcie" , cieszcie się od rana i z nadchodzącego weekendu. Ja lecę w świat. Miłego piątku 

 i mój " najmłodszy" dzisiejszy maluszek, już po nawodnieniu , poszedł do kumpli , pysznić się na parapecie 

24 sierpnia 2017 , Komentarze (13)

po dyskusji o  feminizmie  w American Corner, po lemoniadzie arbuzowej w Markusie , powrót do domu deptakiem i takie ..widoczki: zachodzące słońce i obłoczki :D

24 sierpnia 2017 , Komentarze (38)

bo od tego jestem piękniejsza. 

To moje motto od dawna, hmmmmm okazuje się , że zrobiłam to zupełnie bezwiednie. Nie kremy, maseczki, operacje plastyczne tylko po prostu ....szczęśliwa. Oooo piernik, polecam to wszystkim. Obrobiłam się z porannymi zadaniami , włącznie z napisaniem pisemka o odszkodowanie ( oczywiście chłop się zaparł i " dziś nie zawiozę" , poczekam ...do poniedziałku, jak nie zawiezie to jest coś takiego jak Poczta Polska i listy polecone. Wracając do tematu, obrobiłam się , nabrudziłam sobie od nowa , przygotowaniami do pieczenia nowego rodzaju chleba, zgodnie z " dyrektywą" brzydszej siostry Kapciuszka, czyli chleba razowego orkiszowego, i chłepcząc kubas pokrzywy oddawałam się wyszukiwaniem " błyskoliwych" złotych myśli. Ooooo jakie to pouczające zajęcie, ileż mądrości dzisiaj na mnie spłynęło i sporo z owej wykorzystam :D

Dzisiejsze popołudnie poświęcę wysilaniu mojego mózgu w języku angielskim, bo jest czwartek więc kolejna kawa z Vanessą. Dzisiaj temat , jeszcze trudniejszy niż demokracja - feminizm. Mam nadzieję, że mózg mi nie spłonie, a jeśli tak to przynajmniej GPS ocaleje i wrócę do domu, po zajęciach. 

A teraz dedykuję jedną z nich części moich czytelników, bo jak poczytuje pamiętniczki to widzę...cieniutko u was z optymizmem, cieniuuuutko zatem moi mili : Zanim zdiagnozujesz u siebie depresję lub niską samoocenę upewnij się, czy przypadkiem nie jesteś po prostu otoczony przez chamów i prostaków.

ooooo i tym aptymistycznym zdaniem żegnam się z wami, idę czynić się piękną. Tym razem pójdę na łatwiznę i wklepię sobie krem w paszczę...oczywiście nie w podniebienie ale w jej powłokę zewnętrzną. Ahooooooj(pa)

23 sierpnia 2017 , Komentarze (26)

żeby co niektóre nie musiały buszować po necie, podaję przepis na bliny gryczane z kwaśną śmietaną, wędzonym łososiem i koperkiem. Właśnie zjadłyśmy :PP tak, zjadłyśmy: Whisky tylko się oblizywała tak wcinała blina ze śmietaną i łosośkiem, oszczędziłam jej koperku 

  • 25 g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 szklanki ciepłego mleka
  • 100 g mąki pszennej
  • 250 g mąki gryczanej
  • 1 żółtko
  • 50 ml roztopionego masła
  • 1 łyżeczka soli
  • olej roślinny do smażenia

Z powyższych składników wychodzi 20 większych blinów.

  • Wymieszać drożdże z cukrem, 1/4 szklanki ciepłego mleka oraz 2 łyżkami mąki pszennej, przykryć ściereczką i odstawić na 15 minut do wyrośnięcia.
  • W większej misce wymieszać przesianą mąkę gryczaną z resztą mąki pszennej, resztą mleka, żółtkiem, roztopionym masłem oraz solą. Dodać podrośnięte drożdże, wymieszać, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na około 45 minut, nie przejmujcie się tym że ciasto jest dość rzadkie.
  • Na rozgrzaną patelnię teflonową z olejem nakładać ciasto łyżką stołową ( ja na jednego blina wkładałam dwie łyżki ciasta) . Bliny smażyć z dwóch stron na złoty kolor.

Zaraz podawać, z dodatkami:  kwaśną śmietaną, kawałkami łososia wędzonego i posiekanym koperkiem.

Wczorajszy dzień zaczął się super, potem było gówniano ( dosłownie) i koniec super. Dzieć od stycznia pracuje w Monachium, dostała pracę w SIMENSIE hurrraaaaaaaa. przyszłoroczny październik spędzam na October Fest, muszę nauczyć się pić piwo;)

Miłego popołudnia , ahooooj

22 sierpnia 2017 , Komentarze (52)

ojjjjjj, ale mi Holka radochę zrobiła tą propozycją wspólnego brykania po barcelońskich ścieżynkach:Dwielką. Wszystko możemy dogadać, ja będę pilnowała promocji na loty, a hostel jak powiedziała Ania jeden z najlepszych i bardzo przyzwoity cenowo ( najmniejsza sala jest 8 osobowa) ale już wiem, że bez problemu można sobie zarezerwować łóżka na dole :D. Zresztą gdyby nas więcej chciało lecieć, to może wtedy faktycznie opłacałoby nam się apartament zarezerwować. Ważne że jakby co ...to z carrer Napols ja wiem gdzie i jak leźć 8)

Dobra koniec podniet, bo jeszcze palpitacji serducha dostanę. Po tych moich słabościach weekendowych to się jakaś delikutaśna cieleśnie zrobiłam i darłam się dzisiaj u kata jak mnie tarł. On tarł a mnie się pysk darł. Ale naprawdę mnie bolały ...żeberka. Wracając , intuicyjnie wlazłam do OBI i dobrze zrobiłam, bo storczyki, które kupowałam dwa tygodnie temu były dzisiaj w promocji po 15 zł i przylazłam z trzema nowymi cudnymi , o takimi :

ten wypuścił nowy pęd z bulwy i niedługo mi zakwitnie , jest ciemnoróżowy przechodzący w czerń :D 

ten to " tygrysek" oliwkowy z brązowymi plamkami no i odrobiną kremu i ostatni 

ciemnofioletowy z liliowymi brzeżkami , tu na zdjęciu wyszły jak białe, ale w oryginale mają kolor lekkiego bzu (zakochany) . Tak że dzień mam dzisiaj udany hurra, hurra, hurra lecę wreszcie szykować menu imieninowe bo się ociągam z tym, a tu trzeba będzie za moment zakupy robić i piec. Miłego dzionka wszystkim, u nas dzisiaj mocno chłodno i pada, zdążyłam w furtkę a tu ruszyła mała ulewa. (deszcz) 

 O Jezu, ludzie...ja tu z Holką tak mile telefonimy, skończyłam, wchodzę na siku do łazienki z tu

ręcznikiem musiałam wytrzeć kawałek od drzwi bo w ogóle bym nie weszła 

to jest sufit, Wodociągi czyściły zapchany kanał na ulicy , kur....tyna, nie daruję, nie wiedziałam śmiać się czy płakać jak to zobaczyłam. Porobiłam zdjęcia, nakręciłam film jak wygląda łazienka, zadzwoniłam do Wodociągów, mam napisać wniosek o odszkodowanie. A pewnie że tak zrobię, niech to szlag, lecę sprzątać bo mi w domu wali szambem. 

21 sierpnia 2017 , Komentarze (28)

z pańcią Whisky oglądała transmisję NASA z zaćmienia słońca :D

ciekawe po kim ta psinka taka ciekawa świata ???

21 sierpnia 2017 , Komentarze (40)

bez foto. 

Witojcie, witojcie. Od  czego by tu zacząć:?. Myślę, że od wczoraj. Wstałam 5 15 , upiekłam chlebki które wyrosły i w czasie pieczenia zapuściłam robusia do gniecenia drożdżowego. Zrobiłam podwójną porcję bo sobie umyśliłam ( o jakże błyskotliwie) że zrobię ciasto raz, podzielę je na pół, z połowy będzie placek ze śliwkami, a z połowy rogaliki z malinami. I tak zrobiłam ale, że mój zieciunio , tak jak ja jest cynamonolubem, to do ciasta wsypałam cukier cynamonowy ( można taki kupić w Aldim, obok wanilinowego, cytrynowego i pomarańczowego) , jak już wsypałam to pomyślałam osz kurczę, przecież z tego mają być i rogaliki, ale doszłam do wniosku, że drożdżowe z nutką cynamonu nie zakłóci smaku malin i jak się okazało miałam rację. Ale ...wracając. Ciasto wyrosło pięęęęęęęęęęeknie, połowę wywaliłam na blaszkę, rozłożyłam duuuuużo śliwek, jeszcze raz posypałam je cukrem cynamonowym a potem , kruszonką, do której dałam bardzo dużo cynamonu. Ciasto do piekarnika ja do rogalików i ...zonk, ciasto było tak bogate że kleiło się do rąk, choć wsypałam tam nieco więcej mąki niż jest w przepisie, nie można do drożdżowego dać zbyt dużo mąki bo będzie twarde. Niestety rogalików nie dałam rady zrobić , więc stwierdziłam że z bułeczkami dam radę i przerobiłam ciasto na bułeczki nadziane obficie malinami. Dzieć zadzwonił, żeby być na 1 ok. Pogoniłam małża, znaczy się, próbowałam, bo stary numer 11 15 a on się myć zaczyna. Ale ...easy Bacia....easy. Nie zdzieliłam go wałkiem, nota bene, jakbyście zauważyły mój wałek do ciasta, to dajcie znać...bo go szlag trafił:? albo inny złodziej. Wracając do małża, jak wylazł, to go uświadomiłam że trzeba podjechać po kwiaty dla dzieci no i usłyszałam tradycyjne " a po co" . Ooooooooo...trzymajta mnie ludzie, a po to powiedziałam, że to pierwsza rocznica, pytałam co chcą na prezent , nie chcieli nic, to niech chociaż kwiaty dostaną jako dowód pamięci. umilkł i pojechaliśmy do mojej sprawdzonej, ulubionej kwiaciarni. Jak " nadejszła" moja kolej i pani spytała z czego robimy bukiet, to poprosiłam o coś w klimacie ubiegłorocznej uroczystości, czyli różne kwiaty ale żeby w bukiecie była eustoma, którą córka miała we włosach, a pani od razu " ooooooo to pani jest mamą tej panny młodej, która brała ślub w Kazimierzu, oryginalny ślub" haaaa....no patrzcie państwo ...tego się nie spodziewałam, że zapadamy w pamięć teraz już "grupowo" :D. Przylazłam do Ferdusia i pognaliśmy do Warszawy , oczywiście tradycyjnie dziecko dzwoni o 13 i pyta " gdzie jesteście" ja mówię " właśnie wjeżdzamy do Warszawy "  a małż " jesteśmy pod pałacem Kultury" ( do pałacu 15 min) więc łże ...tak , jesteśmy niedaleko pałacu. Oczywiście ich ulica w weekendy jest zamknięta, bo tam są cykliczne imprezy , od Targowej kompletnie zamknięta ,dzieć mówi , wjedźcie od Brzeskiej yhy....tylko jak mało że barierka , to " dziura dla mieszkańców" zastawiona pachołkiem. Chłopina bał się na Brzeskiej postawić Ferdusia, żeby staruszka nie buchnęli razem z kołami więc zrobił koło, podjechaliśmy raz jeszcze, wyskoczył w ulewę i odstawił pachołka. Naprzeciwko kamienicy naszych dziecków, jest parking o strzeżony, gdzie Ferdynand dumnie stojał. Obładowani niczym cyganka tobołami : małż dzwigał pudło z bułeczkami , ja siatę z chlebami, plackami ze śliwkami i smalcem oraz torbę i bukiet, doleźliśmy  do dzieci. Rozdałam co miałam rozdać, uwolniłam koniczyny, złożyłam życzenia iiii.....zobaczyłam Dusię(cwaniak). Powiem wam, że jak nie jestem fanką kotów, pod żadną postacią, tak Duśka jest ...boska. Ogromna, sięga pod kolana....gruba , choć i futra ma masę, przy tym nie ma krótkiego futerka, jak większość znanych mi dachowców, ale ma długie futro, ma go masę, a pod brodą ma specyficzną grzywę niczym lew. Noooo naprawdę mi się spodobała, oczywiście ona nie podzieliła mojego zachwytu i olała mnie równo. Za to psiapsiółka Patki czyli mój trzeci " adaptowany" Znajduch Ania ...skomplementowała mnie ...Macocho pięknie wyglądasz. Skonsumowaliśmy obiadek, wypiliśmy toast Proseco, zabraliśmy się za desery , które przywiozłam i chciałam wykorzystać dziecia, żeby mi pomógł zarezerowować noclegi i loty do i z Barcelony no i ..............dzwonię do koleżanki po dane do biletu, a ta mnie zaczyna przepraszać i mówić żeby dla niej nie rezerowować nosz ku...i mać. Ale ...trzymam fason, wiązanek nie rzucam przy stole. Mówię ok. Ale ciśnienie mam 200. Aaaa a propo lotu ,małż przy stole i przy świadkach oficjalnie i głośno powiedział " I tak ja za to zapłacę" , na co honorowo odrzekłam...."ale tylko za przyjemności i zakupy, bo na bilet i na mieszkanie mam, zaoszczędziłam". Ale roztropnie się poprawiłam i powiedziałam " ale skoro chcesz zapłacić za wszystko , proszę bardzo, nie mam sumienia, sprawić ci przykrości" :D. Dzieci przy stole mało się nie zsikały z radości. Niemniej jak widzicie z moich planów wyszło wielkie ....bo wieczorem jak wróciłam do domu i zajrzałam na loty, to tanich biletów już nie ma, i w hostelu też nie ma miejsc . I dobrze. Dzisiaj spytałam małża czy poleci ze mną w kwietniu, powiedział , że " absolutnie nie" więc ...polecę sama , przed moimi urodzinami. Ale na razie nie ma lotów w ofercie Norwegian a może któraś z was by chciała polecieć w towarzystwie takiej wariatki jak ja :D. Bo tej koleżance już boże broń nie zaproponuję wspólnego wyjazdu. 

Dzisiaj rano oblekłam moją cudną kiecuszkę i pojechałam tradycyjnie do ulubionego sklepu i do mamy. Nabyłam w ramach promocji napój gazowany pt. Mirinda , który jest mi potrzebny na imieninowe party do sangrii cava no i bozia mnie pokarała, jak rozładowywałam przed domem samochód to ostatnią rzeczą jaką niosłam były owe dwie butelki napoju ( musiały być w folii, bo inaczej kod promocyjny nie wchodził) i ta małpa folia mi trzasnęła przed bramą... butelki walnęły o beton, pękły .mirinda siknęła  w górę,lała się po moich nogach, sukience, torebce, w pierwszej chwili pozbierałam i postawiłam na podwórku do " wysikania" napoju i do wyrzucenia butelek, ale mnie oświeciło że mam przecież puste flaszki po mineralnej, to mogę uratować napój, przelewając go i oddając małżowi, bo on namiętnie pija słodkie gazowane, i tak też zrobiłam8). Heee...jaka to oszczędna się robię w wieku pobalzakowskim. Mama i brzydsza siostra Kapciuszka skomplementowały kieckę, mama dodatkowo opaleniznę oraz utratę wału atlantyckiego. A siostra oświadczyła " będziesz mi piekła chleb" ...zamurowało mnie , nie " czy możesz mi piec chleb" albo " proszę piecz mi chleb" tylko " będziesz mi piekła chleb" :<. Nooooooo ta jej " nauczycielska kultura" zwala mnie z nóg...zresztą nie tylko mnie. Szybko dodała że będzie mi za niego płaciła , ok...tylko ma to być chleb orkiszowy, ok ...muszę poszukać jakiegoś przepisu na taki chlebek. 

I to by chyba był koniec zanudzania was relacjami dni poprzednich i obecnego. Ze zdrowiem wszystko ok, bardzo dziękuję za słowa troski i otuchy. Myślę, że mój organizm był przeciążony upałami, których jak wiecie nie znoszę. AAAAAAAAAAAAAa....jeszcze jedno. Podzielę się czymś z wami może komuś się to przyda. Moja mama jest cukrzykiem, do tego ma problemy krążeniowe, praktycznie się nie porusza ,  ma " spróchniałe" stawy biodrowe ;), a oprócz tego , leniwą małpę na grzbiecie, która szepcze jej do ucha " nie chodź". I w związku z tym potwornie od jakiegoś dłuższego czasu puchły jej stopy i nogi do połowy podudzi. Z miesiąc temu babcia wyrżęła na schodkach między salonem a kuchnią, szwagier ją pozbierał, ale jęczała na każdej mojej wizycie że boli ją biodro. Nie chciała jechać do lekarza, więc kupiłam jej maść arnikową( nie arcalen) tylko czystą maść arnikową, żeby tą nogę smarowała, bo sama sobie pięknie zredukowałam siniory po potłuczeniu na lodzie, kiedyś tam. No i dzisiaj mi mama mówi " patrz dziecko...opuchlizna mi zmalała, jak smaruję nogi tą twoją maścią" i faktycznie nie są to szczuplutkie nóżki z widocznymi kosteczkami, ale to 1/3 tego co miała dwa tygodnie temu. Tak że jeśli was gnębią obrzęki spróbujcie maści arnikowej, sama jutro sobie kupię i będę łapska smarowała, choć prawej nodze pewnie to niewiele pomoże, bo przy wywalaniu wyrostka i kawałka lelita, wycięto mi też węzły chłonne w pachwinie bo też mi się zapaliły 8). Ale ...widziałam skutek smarowania więc podpowiadam. I to by było na tyle, lecę ...dzisiaj jest u mnie dzień storczykowy, czyli poję moje śliczności. Miłego popołudnia. Ahoj, ahoooj, ahoooooooooooooooooooojjjjj. 

Aaaa wieczorem jest całkowite zaćmienie słońca w USA, można je oglądać na stronie NASA :D

20 sierpnia 2017 , Komentarze (40)

milutki, chłodniutki, taki kapu kap...cuuudowny:Doczywiście dla mnie. Wstałam 5 15 przyleciałam piec chleby,  dzisiaj aż trzy, dwa do Warszawy dla Paszczura i mojego trzeciego Znajducha Ani i jeden dla Długorękiej, która dziękuje za wszystkie pozdrowienia i przesyła całuski i buziaki:?, za keramzyt, na który teraz koczuje część moich storczyków . Chleby do piekarnika a ja zaczęłam robić drożdżowe, z połowy będzie ciasto ze śliwkami i kruszonką cynamonową , szczególnie dla zięciunia, który jest wielbicielem śliwek ,a z połowy zrobię rogaliki z malinami. :p 

Noc minęła dobrze, dziękuję za wszystkie życzenia powrotu do zdrowia, obstawiałam wirusa, ale zastanawiam się czy to nie było przemęczenie materiału. Naprawdę, gorąco i duchota to jest aura w której ja się fatalnie czuję. Dzisiaj już jest bosko, mogę pić, zaraz zjem śniadanie, tosty już się pieką. Ogarnę się, wypinduruję i hajda na obiad do dziecków, mają dzisiaj I rocznicę ślubu(kwiatek) no i mamusia oczywiście się " wprosiła" powiedziałam żeby tylko obiad zrobili , deser ja przywiozę. I to na razie tyle...bo co mogło się wydarzyć między 5 15 a 7 17 ( chleb się upiekł) . Miłej niedzieli mimo deszczyku, ale myślę że dla niektórych to powód do radości i odpoczynek od afrykańskich upałów.  Ahoooooooojjjj(pa)

Ania się chwaliła kiecką upolowaną  to i ja się pochwalę :D mózgu nie ma na zdjęciu bo jeszcze mokry ;)

19 sierpnia 2017 , Komentarze (51)

i trzech aktach. Oj powiem wam, że czegoś takiego to ja ostatnio nie przeżywałam. Masakra. Zaczęło się od wczoraj, koło 4 obudził mnie straszny ból podbrzusza, czegoś takiego nie miałam jeszcze , mało że ból od brzegu wału atlantyckiego do pępka, to jeszcze było mi niedobrze i telepały mną dreszcze, masakra...ani leżeć, ani siedzieć nie bardzo dało się też chodzić. Ponieważ brzuch bolał koszmarnie nie poszłam na masaż..bo po co, pogryzłabym chłopaka jakby się do mnie dotknął. Ale udało mi się po jakimś czasie zasnąć. Jak się obudziłam , wyprysznicowałam, pokręciłam po kuchni było ok. Nic nie bolało, nudności ustąpiły, pomyślałam, że to może na tle nerwowym, bo Paszczur miał wczoraj ostatnią rozmowę z sprawie pracy w Monachium. Poszłam na targ i ok...co miałam zrobić , zrobiłam, aaaa....grzebiąc w sprawie noclegów w Barcelonie, zobaczyłam jedno zdjęcie ...hmmmmm pomyślałam sobie, ależ ja znam te drzwi..dwa lata temu mieszkaliśmy w domu z takimi drzwiami. Okazało się, gdy sprawdziłam adres, że faktycznie mieszkaliśmy obok hostelu, który mi wpadł w oko, bo ceny są super, dla dwóch osób za 4 doby 590 zł. No tylko wkurzyła mnie jedna rzecz...piszą o pokojach rodzinnych, a ja nie mogę się nigdzie dopatrzeć co to jest i ile kosztuje, nie widzę też żadnej możliwości kontaktu, żeby wypytać o szczegóły. A w tej sali łóżka są piętrowe, no przecież ja chichohotamka nie będę się wspinała na " pięterko" w dodatku ta moja sparaliżowana noga nie podniesie się na taką wysokość jaka dzieli stopień od materaca. Koleżanka jest 10 lat starsza i też okrąglutka i ona też nie wdrapie się na " górkę". Chciałam zarezerwować łóżka na dole. Ni cholery. Ale jutro jedziemy do Patki z okazji rocznicy ślubu to ją pomęczę ...może ona ma jakiś kontakt.Zresztą ona rezerwuje przez booking i ma zniżki, może byłoby taniej. No dobra , koło 18 poczułam że muszę się przespać ja głowę do poduszki a tu ...gorączka, telepie mnie całą ..no nie....upał 31 stopni a ja najchętniej bym założyła bluzę od dresu. Potem było tylko gorzej, nie piłam, nie jadłam , jęczałam i w końcu 19 30 poszłam spać iiiii się zaczęło...spałam może po 30 sek. Non stop miałam ten sam sen...rezerwować te łóżka, ale tak żeby to były łóżka na dole, mało tego , było mi gorąco, wysunęłam się spod kołdry, było mi koszmarnie zimno , do tego zaczęła mnie znowu boleć ta chora noga ...która mi odpuściła jakiś czas temu, ale najgorsze były te przebudzenia co minutę, wydawało mi się że jest ok ...tylko zimno i ciepło żadnych potów...niestety rano się okazało, że koszula wilgotna, budziłam się chyba 4 razy tak na dobre ( i na siku) , jestem taka zmęczona że tragedia, a pracy mam trochę, bo nie tylko wyżerkę dla moich dziecków ale i dla psiapsiółki paszczurzej, czyli mojego trzeciego znajducha obiecałam zrobić. Boli mnie głowa, mam zapchany nos i w ogóle czuję się jakbym miała bliskie spotkanie III stopnia ze statkiem kosmicznym. Ohydztwo ...no ale jakoś trzeba żyć :( tylko jak, jeszcze chwilkę pogniję, może mi przyjdzie ochota ...na wszystko. Miłej soboty , bye, bye

18 sierpnia 2017 , Komentarze (37)

Jak obiecałam, po degustacji, wrzucam zdjęcia i przepisik. 

Rano wpadła Długoręka, zjadła, co prawda bez mojego świeżutkiego razowca, ale to tylko dlatego, że akurat zdążyłam wyjąć chleb z piekarnika i nie dałoby rady ukroić, orzekła iż " smakowity" mnie też smakuje. Zatem zgodnie z obietnicą wrzucam. Dzisiaj nie słyszę żadnego marudzenia bo smalec jest ....z fasoli. Robi się go rachu ciachu, zatem do roboty moi mili, a jaka satysfakcja jak zachwycony gość się dowie że to smalec ...bez grama świni, wegetariański(smiech). Bardzo proszę instrukcję wykonania. 

Składniki na jedną miseczkę :

1 puszka białej fasoli lub 1 ½ szklanki  ugotowanej fasoli

2  niezbyt duże cebule

1 jabłko

2 liście laurowe

1 duża kulka ziela angielskiego

1 goździk

1  ziarno jałowca

½ łyżeczki majeranku

1 łyżeczka sosu sojowego

2 łyżki olej do smażenia

sól i pieprz

Cebulę posiekać w  kostkę, jabłko obrać i pokroić w kostkę. Na patelni rozgrzać olej i dodać posiekaną cebulkę oraz jabłko wraz z zielem, jałowcem, goździkiem i liśćmi laurowymi. Smażyć na małym ogniu do czasu, aż cebulka będzie złota a jabłko miękkie.

 Fasolę odcedzić, opłukać i zmiksować przy pomocy blendera razem z sosem sojowym, majerankiem, sporą szczyptą pieprzu, soli i odrobiną  zimnej wody, odstawić.

Z podsmażonej cebulki i jabłka wyłowić przyprawy, z którymi wszystko się smażyło. Dodać to wszystko do zmiksowanej fasoli, miksując  łopatką żeby wszystkie składniki się połączyły, ale żeby kawałki cebulki i jabłek  były wyczuwalne. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Najlepiej smakuje  po schłodzeniu w lodówce.

Smacznego i miłego popołudnia, ja miałam iść na paradę nowoorleańską, ale jest tak pioruńsko gorąco i duszno,  byłam na targu po śliwki do zięciowskiego placuszka drożdżowego ze śliwkami i kruszonką, oraz po maliny do rogalików drożdżowych z malinami, bo w niedzielę jedziemy do nich z prezentami , w tym pudełeczkiem smalczyku, z okazji I rocznicy ślubu. Niestety po południu ma być jeszcze gorzej więc z bólem i żalem ale nie polezę...i tak wróciłam z mokrymi ciuchami , a byłam niedaleczko, a zakupy wiózł mój dzielny Ciapuś, ja nim tylko powoziłam :D

Jeszcze raz milutkiego początku weekendu , znowu....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.