Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1054080
Komentarzy: 43024
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 19 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 stycznia 2019 , Komentarze (47)

Psice przyjęły Bimbrę wspaniale...właśnie wszystkie trzy śpią u pańcia na kanapie 

https://www.facebook.com/beata.michalec/videos/pcb...

28 stycznia 2019 , Komentarze (14)

jutro do nas przybywa. Zaadoptowaliśmy kolejną psinkę, ma 8 tygodni , wojowniczy charakterek i dzięki niej będziemy mieć Tercet Bardzo Egzotyczny: Tequilla, Whisky i Bimbra. Na polu działalności walki o ochronę Parku Kulturowego Stary Radom ...sukcesik. Miasto chyba zaczyna się bać...spuszczają nieco z tonu ( osobiście uważam, że ich przeraziły zbyt precyzyjne i wnikliwe żądania zawarte we wnioskach o udzielenie informacji publicznej) , ostatnie dni spędzam na spotkaniach Społecznego Komitetu Ratowania Parku Kulturowego i oczywiście na grzebaniu w mądrościach: ustawach, uchwałach, wyrokach, komentarzach. Dzisiaj opracowałam wszystkie uchwały dotyczące powołania i ochrony nie tylko tego parku kulturowego ale i zabytków w Radomiu w ogóle. Z ponad 150 stron dokumentów , zrobiłam 9 stronicowe opracowanie , za które zebrałam tyle ciepłych słów że aż mi się ciepło zrobiło. Dokument ten i całą teczkę innych zanieśliśmy z rzecznikiem Komitetu do Przewodniczącej RM , która nas zaprosiła na rozmowę. Wyszliśmy z kolejnym sukcesem ...obiecała zwołanie w lutym nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w sprawie tej nieszczęsnej lokalizacji. Po wyjściu ze spotkania zostaliśmy zwabieni do restauracji, gdzie przez kilka godzin dyskutowaliśmy w dość ścisłym gronie inicjatorów owej zadymy nad całym problemem, jedząc i pijąc i później z moją " lekko " wstawioną koleżanką, przyjechałyśmy do mnie, gdzie pożarłyśmy resztki rewelacyjnej ( bo takie pyszne salami dodałam) pizzy, zapiłyśmy resztką wina i jeszcze dyskutowałyśmy. Chyba jestem trochę zmęczona, zmykam pod prysznic a jutro mam dzień dobroci dla zwierząt ....idę zrobić pazury i peeling cavitacyjny, a po południu Bimbra ....ciekawe jak na nią zareaguje Whisky. A tymczasem życzę wam miłego wieczoru i udanego wypoczynku. Ahoooooooooooooooojjjjjjjjjjjj

22 stycznia 2019 , Komentarze (29)

więc milczę. Jestem zmęczona całą tą sytuacją, brak działań w chałupie, tzn. dzisiaj robi się poręcz na schodach. Dzwoniłam do stolarza, bo miał być już w ubiegłym tygodniu z meblami. Ale spotkał się z moim mężem i doszłam o wniosku , że coś uknuli, więc zadzwoniłam dzisiaj, przeprosił ale ma kłopoty rodzinne, jestem skłonna uwierzyć bo głos miał smutny. A ja przez to wszystko mam cały mój nowy dom w głębokim poważaniu. Naprawdę ....przestał mnie cieszyć. Zresztą ostatnio wybuchła afera z budową Radomskiego Centrum Kulturalnego na terenie chronionego Parku Kulturowego Stary Radom ...w pobliżu zabytkowego parku sensu stricte ( czyli drzew , krzewów i innej zielni), na terenie owego RCK podobno ma być też Filharmonia...no moi drodzy...dostaliśmy szału. Wszyściutko miasto zrobiło po cichutku ...decyzja o lokalizacji, umowa z SARP w sprawie konkursu na projekt. Iiii jak się dowiedzieliśmy to lawina ruszyła, kilka wniosków do miasta o udzielenie informacji publicznej, ruszyliśmy media, zawiązaliśmy społeczny komitet ochrony parku kulturowego, w prasie pojawiły się artykuły specjalistów architektów od ochrony zabytków, od ciągów komunikacyjnych itd. Ja po pierwszej akcji ...miałam z głowy 48 godzin życia .....jak dopadłam do uchwał, ustaw, wyroków, komentarzy a co znalazłam jedno to mi z tego wynikało następne...to niczym zombie przeżyłam ten czas. Drugą taką akcję prawie 24 godzinną miałam z czwartku na piątek i tu już ( wstałam we czwartek o 7 rano a spać poszłam w piątek o 6 rano a o 8 już zostałam obudzona) o 9 głowa mi opadła na stół....aż małż się zainteresował " co ci jest" ? Są małe sukcesy, ludzie są oburzeni na wieść gdzie ma być stawiane to centrum, dziwi ich chęć budowania filharmonii ( w mieście mamy 7 dużych obiektów  kulturalnych, wszystkie niedoinwestowane, biblioteka w zabytkowym pałacyku się sypie....na to kasy nie ma ...a na jakieś gmaszysko pieniądze mają być? paranoja.) część radnych zwołała konferencję prasową i wypowiedzieli się przeciwko lokalizacji , a wiceprezydent odpowiedzialny za ten " dym" zmiękł i wybąkał że możliwa jest kwestia ogłoszenia " konsultacji społecznych" w tej sprawie. Tydzień wcześniej dyrektor wydziału kultury powiedział, że " nie widzi potrzeby ogłaszania konsultacji, bo mieszkańcy nie posiadają stosownej wiedzy w różnych dziedzinach" no wiecie, jakby mi kto w pysk strzelił. Sprawdziłam jakąż to wiedzę ma dyrektor do bycia dyrektorem wydziału kultury ...hmmmm ....skończył filologię klasyczną, uczy łaciny no i podyplomówkę z dziennikarstwa ma. Więc wg mnie nie ma " stosownej wiedzy" do zarządzania kulturą w moim mieście. Ostatnio ciągle ganiam, jak nie na spotkanie komitetu, to na spotkania z innymi siłami społecznymi i to mnie trochę napędza. Bo reszta jak widzicie leży i kwiczy. I nie wiem, kiedy nabiorę ochoty. Ale tymczasem życzę wam wspaniałego popołudnia, miłych spacerów, bo pogoda przepiękna ,...ja spacerowałam rano . Ale siły wciąż mam niewiele , no cóż jak wrócę w lutym do aktywności to muszę ją zmniejszyć, z tego co tu sobie poczytałam w różnych źródłach mogłam się " przetrenować" i dlatego mój organizm tak reaguje.  

15 stycznia 2019 , Komentarze (20)

nie moja, o nie ...choć ja nadal refleksyjna, by nie rzec bardzo refleksyjna. Dzisiaj apatią epatowała ...Whisky. Wyglądała tak

a wszystko spowodowała ...nieobecność Tequilli. No mały zbój nie mógł pojąć gdzie jest wielki obiekt zabawowo - towarzyski. Spuściła ogon, straciła żywotność, przychodziła , kładła się na plecach i wystawiała brzuch do myziania. Ale generalnie była ciężko nieszczęśliwa. A Tequilla pojechała z pańciem do stolicy, do kliniki na wizytę. I wróciła z dobrymi wiadomościami. Wzrok w prawym oku wrócił ( zdiagnozowano u niej chorobę autoagresyjną, która usadowiła się w ślepiach) i widzi , a w lewym choroba też się cofa , kolejna wizyta za trzy miesiące. Bardzo się cieszę...a jednocześnie smuteczek Whiski sprawił że zdecydowałam o tym, że jak się przeprowadzimy to trzeba pojechać do schroniska i przygarnąć ...Bimbrę, mam tylko jeden warunek co do zwierzaka ...że to musi być szczeniak no i mile widziana kolejna suczka. Tequilla ma już swoje lata a jednak widok smutniastej Whisky nie należał do miłych. Trzeba psiczkom poszerzyć ....układ towarzysko mieszkalny ;) . Spokojnego dnia życzę wszystkim ....bo z wesołością jakby gorzej w ostatnich godzinach.

14 stycznia 2019 , Komentarze (48)

nie rozumiem co się dzieje z ludźmi w moim kraju. Leżę i płaczę i mam serdecznie dosyć...ostatni tydzień przyniósł mi kolejną porcję bezmyślności, bezczelności, arogancji władz mojego miasta przede wszystkim wobec mieszkańców. Znowu rzuciłam się do walki, choć przypłaciłam to nerwami, bezsennością i totalną niemocą. Ale to co się stało wczoraj i dzisiejszy tragiczny finał tego zdarzenia jest dla mnie trudne do pojęcia. Po prostu, po ludzku, po człowieczemu ....nie rozumiem.

6 stycznia 2019 , Komentarze (40)

trzymam w pazurach. Nareszcie doszedł, tym razem błyskawicznie i nawet polecony pan listodziej mi wrzucił do skrzynki, nie kazał latać na pocztę. Kochany pan!!! Teraz mogę sobie zacząć rezerwowanie jakiegoś stojania w grodzie Kraka...bo przecież wiadomo, że pojadę tam na dni co najmniej czy :D 

2 stycznia 2019 , Komentarze (23)

Mam głęboko w nosie takie rozpoczęcie roku. :< Miałam jechać na basen....chciałam być " nowa" od początku roku i co? I grzeczniutko zamelinowałam się w łóżku po 22 iiiiii....jak mój małż zaczął koncert w swoim saloonie ....koncert chrapania , to udało mi się usnąć po 2 ...po 1 już nie wytrzymywałam nerwowo i darłam się na niego, żeby przestał bo zabiję. Oczywiście wyłączyłam budzik i obudziłam się przed ósmą. Trochę się uczłowieczyłam i poszłam ...wydawać pieniądze :D Kupiłam odżywkę moim storczykom, bo zaczynają pięknie kwitnąć. Pogoda straszna. Piździ jak w kieleckiem ( przepraszam kielczan i okolicznych) ale to wieje tak silny wiatr że pierwszy raz w życiu byłam " sterowana" podmuchami, momentami padał deszcz, a jak wracałam to już deszcz ze śniegiem. Ledwie dolazłam do domu i niestety okazuje się, że mam zerową kondycję. Ale na siłownię się jutro wybieram, choć trochę mnie przeraża moja słabość, ale trzeba z nią walczyć nie ma rady. A z takich lepszych wieści....w ramach słabości umysłowej jak wam wspominałam ( znaczy się zdołowania) kupiłam sobie prezent imieninowy , bilet na koncert Michaela Buble. No i bilet do mnie nie doszedł ...400 zł piechotą nie chodzi...dawaj wypisywać do firmy, okazało się że system przyjął tylko nazwę ulicy bez nr domu i list wrócił do nich. Dzisiaj wysłałam kolejnego maila no i odpisali, że wyślą bilet w ciągu 24 godzin. Jak go będę miała w łapie, to będę mogła się rozglądać za noclegiem. W przyszłym tygodniu , uruchamiam mój intelekt, jadę do Warszawy na konferencję organizowaną przez Zielonych ...okazuje się, że wybiera się nas całkiem spora grupka i nie będę musiała się tłuc busem, bo znajomy mnie podwiezie :D :D ( też jedzie się intelektualizować) Dzisiaj jeszcze stosuję taryfę ulgową wobec stolarza i firmy od drzwi ...ale jutro już będę bojowa i uruchomię telefon z pytaniami " co słychać z moimi meblami" i " kiedy będą drzwi" . Pora kończyć ten temat i przeprowadzać się bo to też mi źle robi na głowę ( zniechęca mnie). Zatem życzę wam miłego popołudnia ( pomimo ohydnej pogody) i lecę zrobić coś gorącego do picia. Ahoooooooooooooooooooooj

1 stycznia 2019 , Komentarze (27)

zaraz wyjaśnię, najpierw przywitam się z wami noworocznie. Ahoooooooooooooooooooj (loser). Nie lubię ostatniego dnia roku, bo od kilku lat, żebym nie wiem jak chciała nie udaje mi się uniknąć podsumowania roku. I niestety, choć są w nim wspaniałe chwile ( choćby to że wciąż rozpoczynam kolejny rok) takie jak cudowna podróż we wspaniałym towarzystwie do Barcelony, włóczenie się po klimatycznym Krakowie, prawie skończony wymarzony dom, to jednak w ogólnym rozrachunku , szczególnie dotyczącym mnie, mnie fizycznie to kolejny rok na minusie. Za mało ruchu, co schudłam to nadrobiłam....generalnie wychodzi mi na to że jestem leniwcem z taką sobie siłą woli. Dlatego w Sylwestra wypiłam flaszkę przedniego portugalskiego wina ( nie sama ale z koleżanką, tą samiuśką...syn już wrócił do Londyna, a ja nie chciałam, żeby w taki dzień siedziała sama w chałupie) podialektowałyśmy się odrobinką dobrych serów , potem wpakowałam się do łóżka z muzyką i lekturą i po 23 zasnęłam. Nawet fajerwerki mnie nie obudziły , dopiero moje psice....jedna radośnie po mnie kicała bo chciało jej się siku, druga nie przepada za fajerwerkami więc grzecznie zwiała od pana ( mądre pieski wiedzą, że on śpi tak że można mu głowę uciąć i ponownie przyszyć a on tego nie zauważy, więc jakby je trzeba było ratować to cała nadzieja w pani) i ułożyła się koło mojego łóżka ...ale też jej się siku chciało ...więc chciał nie chciał musiałam wstać i psinki wypuścić. Potem zasnęłam snem sprawiedliwego i spałam do 9 . Noworoczne widoki za oknem mnie nie napawają optymizmem. To co widać ( u mnie deszcz) wg starożytnych mądrości ludowych zwiastuje pogodę na drugą połowę lipca ...zatem ciepło i deszczowo. W ogóle jak do tej pory to zapowiada się pochmurny rok. O i tak oto po malutkim ogarnięciu statków w zlewie ( halo ...dzisiaj się nie sprząta, żeby nie wymieść dobrych duchów, które się zagnieżdżają w naszych chałupach -- dowiedziałam się tego wczoraj, czytając o przesądach końcowo - początkoworocznych) wracam do lektury ...ciemno wszędzie, głucho wszędzie ...house of cards w łapkach będzie :D . Jeszcze raz życzę wam wszystkiego najlepszego w nowym roku i ....bierzcie przykład z moich psic. Tak się odreagowuje Sylwestra :D

30 grudnia 2018 , Komentarze (39)

Niech taneczny lekki krok
Będzie z Tobą cały rok. 
Niech prowadzi Cię bez stresu
Od sukcesu do sukcesu.
Imprezowego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku!

27 grudnia 2018 , Komentarze (46)

witam was ( wszystkich którzy przeżyli święta) :Di proszę o niski wymiar kary. Takiego grudnia to ja jeszcze w życiu nie miałam i nie polecam innym mieć. Zatem od początku tj. od 2 grudnia, kiedy to rano obudził mnie telefon od Długorękiej, że dzwoniła do niej brzydsza siostra Kapciuszka, że mama spuchła prawie do pachwin, i nie może się poruszać, przy czym matka odmawia wezwania pogotowia i co ona ma robić ? ( siostra nie matka) . Oczywiście raz dwa się odziałam, małż mnie podwiózł do mamy, gdzie już od drzwi wywarłam ust mych korale , wrzeszcząc na babcię, każąc jej się natychmiast ubierać i dzwoniąc po pogotowie. Przyjechali ...oczywiście potoczyła się dyskusja w miarę kulturalna , na temat zabrania chorej do szpitala bo to 
 opuchlizna od serca i z nieruszania się , takie same głupoty opowiadał neurolog na wizycie 5 dni wcześniej, ( tłumaczę kretynom że 30 września był udar) w końcu zabrali. Okazało się że matka miała  ostrą niewydolność nerek, dwa tygodnie ją odwadniali...14 odebrałam ją ze szpitala ( sama będąc chora jak dwa psy, bo już, już prawie wyszłam na prostą a tu mi chłop przywlókł świństwo jakieś od klientów i znowu mnie rozwaliło) aczkolwiek zrobiłam to bardzo niechętnie, bo świadoma byłam że albo ja przywlekę ze szpitala coś " gratis" albo ja oddam coś mamie albo innym chorym, no ale cóż...nie miał kto pojechać więc padło na mnie i mojego niezwykle użytecznego siostrzeńca. Przy okazji " ogarniania" mamy uświadomiłam sobie jaką jestem kaleką...choć może się wydawać inaczej. Nie mam siły podnieść starego, dość ciężkiego, bezwładnego ciała ....kręgosłup boli, cholerna prawa ręka kompletnie nie chce dźwigać takiego ciężaru, gdyby nie młody silny chłopak do pomocy to nie wiem jakbym dała radę ją ubrać. Ale dobra, przywieźlismy ją do domu ja do wyra ...bo mnie rozwaliła gorączka, kaszel , katar , ból głowy i ramion a tu w sobotę telefon ....matka ma udar. Trafiła na neurologię, gdzie po dokładniejszych badaniach ( włącznie z dzwonieniem do koleżanki ordynatorki rehabilitacji, jak wygląda procedura pozostawiania chorego na rehabilitacji szpitalnej ) okazało się, że jest potężna miażdżyca tętnicy szyjnej i konieczne jest wstawienie stentu, inaczej będą kolejne udary. Oczywiście mamusia ani nie chciała się zgodzić na rehabilitację, ani na stent ...Długoręka mało jej nie zabiła ....wreszcie zgodziła się na rehabilitację, stent miał być wstawiany po świętach, we czwartek brzydsza siostra Kapciuszka pojechała odebrać matkę ze szpitala ,poszła zanieść toboły do samochodu, wraca a tu....matka " wisi" na krzesełku na którym ją posadziła, nie można jej było spionizować, alarm na oddziale i pacjentka natychmiast została przeniesiona na naczyniówkę gdzie w piątek rano wstawiono jej stent. A w poniedziałek wigilijny mamusia oświadczyła że " nie idzie do domu i święta spędzi w szpitalu" i tak nam urozmaiciła świąteczny czas. Tzn. moim siostrom i dzieciom...bo ja choruję jak bóg mnie pokarał i nie będę łaziła po żadnych szpitalach. To tyle na polu zdrowia ale , ale to nie koniec niespodzianek. Koło 7 grudnia , kiedy przebierałam nogami z niecierpliwości, że już za chwileczkę, już za momencik.......pojawił się mój stolarz i oświadczył mi że ....nie wie jak mi to powiedzieć, ale nie ma lakierowanych części moich mebli i raczej do świąt nie będzie ...chyba czekał na to że go zabiję, posiekam , posypię wapnem niegaszonym i dla pewności rozpuszczę go w kwasie. A ja , uwierzcie mi ...po tej akcji z drzwiami, to nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Nie zrobiłam nic.....pogodziłam się z tym, że święta będą w starej, brudnej chałupie ( jak wiecie nie robiłam nic.....poza myciem kuchni i łazienki) bo byłam święcie przekonana że wprowadzę się do nowej ...przed Świętami. I jak widzicie po prostu nie chciało mi się pisać nic...ani słowa. Generalnie jestem koszmarnie zmęczona tzn. może nie samo szykowanie świąt ( które trwało tydzień) ale wigilia i boże narodzenie wykończyły mi kręgosłup....bo jednak stałam przy garach po 5 6 godzin ciurkiem a tego mi NIE WOLNO i okazuje się na moim przykładzie, że im człowiek starszy tym gorzej znosi robienie tego czego mu nie wolno. Ale od 2 stycznia koniec....wracam na pływalnię, na siłownię, mam to w ........moim pięknym odwłoku. Zdrowa czy chora wracam....a teraz spokojnie choć bezsilnie czekam na mijanie tych ostatnich dni roku. Czekam na telefon od stolarza ....i już się nie denerwuję. I będę spała, spała, spała ( aaa bo jeszcze mnie dręczyła bezsenność 2 -3 razy w tygodniu) dzisiaj spałam 12 godzin. Miłego dnia wszystkim . AAAA......no jeszcze zdjątko ...naszego wigilijnego stołu ..przy którym zasiadło 13 osób . Ahoooooooooooooooooooooj.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.