09.04.2008
No i znowu plama, nici z wczorajszych ćwiczeń. Godzinę czasu spędziłam z synem na próbie w kościele, później pojechałam na chwilę do siostry jak wróciłam to już było bardzo późno, ale przynajmniej z dietą nie było tak źle.
U siostry zaopatrzyłam się w nowe ciuszki - biała marynarka, koszula i spódnica. Marynarka i koszula w angielskim rozmiarze 10 (nie wiem co to oznacza) natomiast spódnica firmy ZERO rozmiar 42 (wiem że ZERO ma inną numerację i tak na prawdę jest to 44, ale co tam wolę patrzeć na metkę z rozmiarem 42). Jestem szczęśliwa odnośnie tej spódniczki, bo wcale tak łatwo nie przychodzą mi zakupy, gdyż tak jak Ty Krakusek mam figurę gruszki, ale w moim przypadku jest to solidna, dojrzała grucha. Czasami myślę sobie , że wolałabym być gruba od góry do dołu, bo przynajmniej jak bym chudła to równo, a tak teraz chudnę najpierw z części górnych - maksymalnie i dopiero później zaczynają schodzić uda, ale niestety trwa to bardzo długo i bardzo często nie dotrzymuję z dietą do tego czasu. No i te proporcje - koszmar. Spódnice to zawsze krój trapeza rozmiar 44, natomiast spodnie o zgrozo ( ze względu na moje uda) 46.
Dzisiaj kolejny ciężki dzień - urodziny mojej mamy - będzie ciasto, a przecież dopiero w niedzielę był torcik mojego synka, w niedalekiej perspektywie - 30 tka mojej siostry - też ciasto. No i jak tu się odchudzać.
8.04.2008
Oj dawno mnie tu nie było, ale tak to jest z dzieciakami, psem , mężem. Moja najmniejsza pociecha skończyła już 3 latka - była imprezka urodzinowa - więc niestety był również torcik (bardzo dobry). Byliśmy z mężusiem na 30-stce u kolegi - tam była dobra pizza (2 kawałki), ale żadnego piwa, za to dużo skakania, wydłupów, tańczenia, więc troszeczkę tej pizzy spaliłam. Niestety nie było w tym czasie ćwiczeń, oprócz sprzątania, i tego żałuję najbardziej, ale dzisiaj mam zamiar powrócić na orbitreka i a6w.
Przeglądam dziewczyny Wasze pamiętniki i napotykam na takie, że myślę że nie mam powinnam mieć powodów do zmartwień - dzieciaki zdrowe, mąż mnie kocha - tak mówi, tylko ja taka wiecznie nie zadowolona ze wszystkiego. Jak by schudnięcie miałoby zmienić całkowicie moje życie. Stop nie tędy droga, najpierw muszę siebie zaakcpetować, polubić, tak jak akcpetuje mnie moja rodzinka. A walka z kilogramami pójdzie na pewno lżej. Tak myślę. Tak będę trzymać.
Buziaki, dziękuję za potrzymywanie mnie na duchu, razem jest na pewno lżej w walce z niechcianymi dodatkowymi kilogramami.
2.04.2008
Cześć.
Nie wiem sama co pisać, jest mi smutno, jest mi źle, nie mogę sobie poradzić z pożeraniem słodyczy, których ogromne ilości zalegają w domu po świętach. Poza tym zaglądam w ulubione pamiętniki i teraz nie wiem czy dziewczyny zrezygnowały z walki, czy też nie mają czasu na wpisy do pamiętników. Nie poddawajcie się!!!
Z przyjemniejszych rzeczy - udaje mi się ćwiczyć, na razie nie mogę napisać że są to regularne ćwiczenia, ale walczę z a6w i orbitrekiem. Jestem załamana swoją kondycją, ale staram się nie poddawać i dawkuję sobie ćwiczenia - czyli jak na początek to 10 minut orbitreka- wiem wiem że to mało, ale ja na prawdę nie mam siły już po 2 minutach więc te 10 minut to wyczyn. Najgorzej jest z dietą - do godziny 16 jest ok, jestem w pracy i nie zabieram niczego do podżerania. Natomiast popołudnie to jedno wielkie podżeranie, najpierw obiad (oczywiście dietkowy) potem mała pięteczka!!! chleba z wędliną, potem skubnięcie wędliny, później cukierki (czekoladowe) i tak do wieczora, jeden plus nie jem wtedy już kolacji z diety, a to i tak dlatego iż nie mam miejsca w żołądku. Aby się nie poddawać wykupiłam abonament diety Vitalli na kolejne trzy miesiące, w końcu kiedyś muszę się wziąść za siebie, przecież wiecznie nie będę się oszukiwać że się odchudzam, tylko moje ciało się buntuje i nie chce schudnąć. I właśnie dlatego jest mi dzisiaj tak źle i smutno - bo jestem beznadziejna. Pa pa i gratulacje dla wszystkich którym udało się schudnąć w tym czasie- nie poddawajcie się . Pa pa
31.03.2008
Cześć dziewczyny.
Przez weekend tak się rozleniwiłam, ale teraz wracam do pracy, dietkowo podczas weekendu bardzo kiepskawo, z ćwiczeniami również, ale mam straszne zakwasy po czwartku i piątku. Ale dzisiaj będzie i dieta i ćwiczenia.
Muszę wracać do pracy szefowa przyjechała, odezwę się później pa pa
c.d.1
Zmobilizowałam się i nie uwierzycie, całe a6w za mną. Podziwiam was ledwo wytrzymałam, to jest po prostu masakryczne, a do tego spędziłam całe 5 minut na orbitreku. Ledwo żyję, jak ja mogłam się dopuścić do tego stanu. Umieran
Mam nadzieję, że jutro lepiej mi pójdzie.
c.d.
Dzięki serdeczne, ściągnęłam sobie ćwiczonka i a6w i na nogi i pośladki. Zaczynam od dzisiaj. Powiedzcie mi tylko jak sobie radzicie czasowo, praca, dom, dwójka dzieci, pies, mąż, kiedy znajdujecie czas na ćwiczenia, bo z tym u mnie krucho, tj. z czasem. Wstaję o 5 rano, wieczorem jestem padnięta, popołudniu są lekcje do odrobienia, pranie, prasowanie, gotowanie i tak w kółko, a kiedy czas dla siebie - książka i te sprawy?
No i doszłam do niezłych spostrzeżeń życiowych - kobiety w tych sprawach mają przewalone. No to koniec narzekania, wracam do pracy.
pa pa i jeszcze raz dzięki bardzo.
27.03.2008
Dziewczyny nie śmiejcie się, ale o co chodzi z tym a6w, wiem że to są ćwiczenia, ale jakie? Czy ktoś mi pomoże? Proszę
Jeśli chodzi o dietę to przyznam się, że pomimo moich najszczerszych chęci w tym tygodniu różnie się układa, nie zawsze jest kolorowo, ale nie poddaję się i walczę sama ze sobą. Bo najgorsze to poddać się bez walki i tyć, tyć, tyć.
To narazie, czekam na pomoc z tym a6w.
25.03.2008
Cześć, witam wszystkich po świętach.
Przyzynam się od razu, że w czasie świąt sobie pofolgowałam, nie potrafiłam sobie odmówić, ale przynajmniej próbowałam po trochu, a nie tak jak przy Bożym Narodzeniu jadłam wszystkie porcje, Skutek będzie taki sam na pewno przytyłam , choć nie pójdę stanąć na wadze. Od dziś dietkowanie. Jestem w domu bo dzieciaki chore, więc pokusy silne, ale przterzymam to wszystko. Dziękuję wszystkim za potrzymywanie mnie na duchu, jestem wdzięczna wszystkim za wsparcie. Ponieważ mój punkt zero się zbliża, dla nie wtajemniczonych to komunia mojego pierworodnego, stwierdziłam, że nawet jeśli nie schudnę do 70 kg, tylko do 73 czy 74 to nie będę się załamywać, przecież to i tak dużo mniej niż 82 kg, a ten dzień ma być dla mnie radosny, a nie będę spędzać na liczeniu moich fałdek i my,śleniu co ciotki powiedzą. Śpieszę wytłumaczyć, że poza moją mamą i mną nikt nie ma problemów z wagą, mój ślubny od 15 lat (tyle lat się znamy) waży tyle samo czyli coś około 73 kg, moje dzieci to ciągle walka z ich niedowagą, moja rodzona siostra od urodzenia blondyneczka, szczuplutka ładniutka, siostra męża, a nawet teściowa są chudsze ode mnie- tylko ja taki pączuszek lubiący dobrze zjeść. Ale to nic jak już napisałam ten dzień ma być wyjątkowy i koniec, a wymarzoną wagę i tak osiągnę choćby to miało nastąpić trochę później. Pozdrawiam Was wszystkich. Trzymajcie się cieplutko , pa pa
c.d.
depresja i carna dziura zaznaczona nawet na pasku. Jest mi ze sobą źle, mam doła, kaca moralnego i nawet sama nie wiem co jeszcze. Wyć się chce.