Wczorajszy dzień zaliczony bez wpadki, niestety o 18 stej nic nie zjadłam.... bo byłam w pracy. Później bawiłam uroczą córeczkę mojej przyjaciółki, a jak wracałam do domu ...... to zepsuł mi się samochód
oczywiście doszła do tego kłótnia z mężem - no bo na pewno specjalnie na złość jemu zepsułam samochód o 22, kiedy to jaśnie hrabia spał. Zapomniałam dodać że mój mąż jest mechanikiem - ogarnia wszystkie auta, ale mojego nie rusza- jestem ciekawa jak długo by wytrzymał bez obiadu.
Efekt tego jest taki, że nie rozmawiamy, ja wstałam o 4.30 by ogarnąć dom jako tako, by się nie czepiał jak wróci z pracy. Ja znów dzisiaj pracuję dłużej ( drugi etat)
Dzisiaj znowu:
6.00 - 200 g kefiru 0% owocowego - 155 kcal ( to już zaliczone)
9.00 - 1 banan - 90 kcal (za chwilę wpadnie)
12.00
- sałatka - mix sałat, pomidorki, ogórek, 50g kukurydzy, 1 jajko,
szczypiorek, 60 g jogurtu 0%+ 0,5 łyżeczki chrzanu - 300 kcal (nawet nie
wiedziałam, ile taka sałatka ma kcal)
15.00 - 150g jogurtu + 30 gr crunchy - 226 kcal
18.00 - pewnie nic, zobaczymy
Na razie 771 kcal
Nie mam ochoty, siły i nic mi się nie chce. Do bani to .....
Ale przynajmniej nie rzuciłam się wczoraj na jedzenie po kłótni, normalnie bym tak postąpiła, ale chyba za bardzo wściekła i zmęczona byłam.