Dziś pierwszy, a raczej kolejny pierwszy dzień. Zaraz pojadę do sklepu po wszystkie rzeczy potrzebne do diety... Kupiłam smacznie dopasowaną. Mam dość monotonii na moim talerzu - to był pierwszy impuls, aby kupić dietę. No i przede wszystkim chcę schudnąć. Męczy mnie to, że nie mogę iść do sklepu po to, co mi się podoba tylko kupuję to, co jeszcze na mnie wejdzie;/
A wszystko zaczęło się, kiedy wróciłam do pracy... Najpierw pandemia więc pracowałam z domu. I tak zostało - większość rzeczy na szczęście i nieszczęście mogę wykonać z domu. Ale niestety nie idzie to w parze z moim wyglądem. Zaniedbałam się strasznie. Mąż też nie mówi tego wprost, ale wiem, że chciałby aby było mnie trochę mniej... Nawet zapytał ostatnio czy na urodziny może chciałabym karnet na siłkę - chyba jednak widzi co się dzieje;/ Zresztą, sama widzę, niestety lustro nie jest po mojej stronie;/
Siedzący tryb życia, masa obowiązków, niedosypianie i podjadanie - czas to zmienić. Tylko najgorsze jest to, że nie wiem, czy jeszcze potrafię;/ tyle prób już podejmowałam i za każdym razem kończy się tak samo. A kg zamiast spadać - idą do góry;/
Kiedyś nie było z tym problemu - po prostu jak chciałam schudnąć to nic nie stało mi na przeszkodzie. I kg same leciały w dół. Ubrania leżały świetnie, miałam więcej pewności siebie - no wszystko było na plus. A teraz mam wrażenie, że zamieniam się powoli w marudną staruszkę, która tylko potrafi narzekać na siebie i nic z tym nie robić;/ A ja mam dopiero 34 lata...
Ruch - do tej pory zero praktycznie ( poza tym samochodowym ), słodycze ponad normę, ciężkie jedzenie.
W 2019 roku schudłam - do 72 kg. W zasadzie bez większych problemów. Ale potem jak waga zaczęła iść do góry, no to teraz jest praktycznie 90 kg. Nie mogę sobie wydarować, że aż tak się zaniedbałam;/
Dlatego koniec użalania się nad sobą, nikt za mnie tego nie zrobi;/