Ha! Zrobiłam duże zakupy sobotnio-niedzielne z Olą w wózku! Da się! Serio, czuję się zaradną mamą 😀 Do tej pory robiłam z nią tylko małe zakupy, kilka rzeczy. Dziś duże. Rozbierałam ją w Biedronce z kombinezonu jesiennego, żeby się nie spociła, a potem ubierałam w kolejce do kasy. Jak już nie miałam miejsca na zakupy pod wózkiem, to niektóre rzeczy dałam po prostu Olci do trzymania 😀
Lubię świadomość, że sobie jakoś człowiek radzi i nie musi czekać na męża, który dziś akurat wrócił po południu.
Do tego 2 godziny spaceru z Olą w wózku. Prawie cały czas spała. Jeszcze posprzątam i będzie dawka ruchu na dziś 😀
Uwielbiam zupy kremy! Świetny sposób na zjedzenie dużej ilości warzyw. Dziś zrobiłam dyniową, większość składników ekologicznych, z działki od znajomych.
Przepis na moją dyniową:
3 małe ziemniaki, 2 marchewki, 2 pietruszki
3 duże cebule (można dać 1, ja uwielbiam cebulę)
3 ząbki czosnku
pół sporej dyni - u mnie po obraniu i oczyszczeniu wyszedł prawie kilogram
przyprawy: papryka ostra i słodka, gałka muszkatołowa
Ogólnie można dać to, co się ma pod ręką i się lubi: seler itp.
Wszystkie warzywa oprócz dyni obieramy i kroimy w kostkę, a potem wrzucamy do około litra wody. Cebulę i czosnek można podsmażyć na oleju, ale to niepotrzebne kalorie - nie ma różnicy w smaku. W tym czasie oczyszczamy dynię. Jak marchewka i ziemniaki będą w miarę miękkie, to wrzucamy dynię. Mogą być duże kawały, to i tak się rozpadnie. Nie muszą być przykryte wodą, tylko pamiętajcie o przykrywce, to się ugotują na parze. Gotujemy około 15 minut. Potem doprawiamy i blendujemy. Ja jem z pestkami, zwłaszcza że zupa jest bez tłuszczu, więc przyda się jakiś tłuszcz z pestek, żeby witaminy lepiej się przyswoiły. Z tej ilości wychodzi 4-5 porcji. Moim zdaniem pycha 😀
W podobny sposób robię porowo-brokułową i cukiniową.
Półtorej godziny spaceru z wózkiem zaliczone 😀😀😀 Złapał nas deszcz, ale Oli to chyba nie przeszkadzało 😀
1,5 godziny spaceru z wózkiem i godzina fitnessu - dziś był trening obwodowy, jak dla mnie morderczy.
Ale waga ani drgnie - od miesiąca! Z drugiej strony nie chcę ograniczać ilości jedzenia, żeby nie stracić mleka. Swoją drogą sama produkcja mleka kosztuje organizm sporo kalorii, a jednak waga stoi. Wcześniej leciała jakoś szybciej i bezboleśnie.
Jeszcze się nie mieszczę w dżinsy sprzed ciąży. Tzn. mieszczę się, ale są naprawdę bardzo opięte, widać, że za ciasne, no i niewygodne. A niby tylko 2 kilo zostało. Widocznie niećwiczące ciało też się zmieniło. A w spodniach ciążowych czuję się okropnie. Byłam z nich bardzo zadowolona w ciąży, ale teraz mam ich dość. Spadną te kilogramy. Tylko trochę będę musiała temu pomóc 😀
Po 8 miesiącach z córeczką jestem coraz lepiej zorganizowana, zrelaksowana, ale chcę mieć większą motywację do robienia rzeczy, które ktoś mógłby sobie odpuścić, "bo mam dziecko".
Nie odchudzam się. Karmię piersią, więc waga jakoś tam spada. Przed ciążą 62 kg, przed porodem 80 kg. Po 10 dniach 70 kg (to samo spada - waga dziecka itd.). Po 8 miesiącach 63 kg, czyli mniej więcej kilogram na miesiąc - bez ograniczania ilościowego, ale w miarę rozsądnie. Chcę zapanować nad tym "w miarę". I więcej ćwiczyć, nie szukając wymówek w obecności dziecka. Cel: wysportowane, szczupłe ciało, 55 kg, sprawność, dobry humor.
Wczoraj łącznie 4 godziny spaceru z wózkiem. Mała uwielbia spacery. Ja zresztą też.