Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od lutego 2021 mama Oli.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 52996
Komentarzy: 1165
Założony: 27 września 2021
Ostatni wpis: 18 sierpnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Milosniczka!

kobieta, 36 lat, Czacza

162 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2021 , Komentarze (5)

Połowa miesiąca, czyli połowa czasu od jednego ważenio-mierzenia do drugiego. Na wadze ubyło w tym czasie pół kilo i się zatrzymało ponad tydzień temu, a nawet nieco rośnie (wiem, zawsze to może być woda itp). Jak druga połowa miesiąca będzie taka sama, to w gruncie rzeczy nie schudnę w nim nic. 

Przyczyny: 

Zła pogoda, chrypka Oli - brak spacerów. A te 2-3 godziny dziennie w skali miesiąca robią różnicę. 

Nie ćwiczę w domu. Dlaczego? Bo mi się nie chce. I to jest prawda, mogę szukać wymówek do jutra, ale to jest jedyna przyczyna. Mam czas. 

Przestałam karmić piersią z początkiem miesiąca. To też był wydatek energetyczny. Nie oszukujmy się, to, że chudłam, to nie w stu procentach moja zasługa, ale też tego, że karmiłam. 

Odżywianie raczej bez zmian, choć czasem jem coś, co radykał wyrzuciłby z diety. Orzechy (domowa nutella). Gorzka czekolada. Kilka łyków piwa bezalkoholowego od męża. Wczoraj łyżka majonezu do sałatki. W weekend wpadło Ferrero Rocher i kilka innych czekoladek. W skali miesiąca też zrobi różnicę. 


Dobre rzeczy:

Nadal nie smażę. 

Bardzo rzadko jem słodycze. 

Jem dużo warzyw. 

Gotuję w domu. 

Solidny fitness w grupie dwa razy w tygodniu. 


Postanowienie:

Mniej rzeczy, które radykał by wyrzucił (raczej nie zero, żeby się potem na nie nie rzucić).


Więcej warzyw. 


Zmusić się i zacząć ćwiczyć w domu. 


Dzisiejszy obiad: ryż (pod spodem) i potrawka kurczakowo-kalafiorowa, oczywiście wszystko w wersji bez smażenia. 


16 listopada 2021 , Komentarze (4)

45 minut spaceru... Uwaga! Uwaga! Bez wózka! Wyszłam wieczorem, ekspresem zrobiłam zakupy (3 razy szybciej niż zwykle, rossmanna olałam) i pozostały czas przeznaczyłam na szybką przebieżkę po mieście. Aplikacja pokazuje 200 kcal. Piechotą nie chodzi. Ja chodzę 😀 To był mój pierwszy spacer po zmroku od wiosny. No i obawy pewne miałam, nie będę wchodzić w szczegóły, ale jakoś tak nieswojo... 

Szukałam filmików z ćwiczeniami do robienia w domu. Jest sporo fajnych na yt, tylko że ja część z nich od razu odrzucam. Nie chcę podskoków, bo mieszkam w bloku. U nas ten strop chyba jest cienki - nad nami mieszka 5-letnie dziecko i praktycznie codziennie słychać jak biega, tupie. Więc ja nie chcę fundować takich wrażeń temu miłemu panu z dołu. Pod tym względem nadaje się Skalpel Chodakowskiej. On jest z kolei pierońsko nudny. Ale trudno, jak nie znajdę nic innego, to i Skalpel będę robić. Jeszcze poszukam. 

A to mój kącik warzywny po powrocie z zakupów 😀

16 listopada 2021 , Komentarze (5)

Wczoraj wieczorem wpadł jeszcze trening funkcjonalny. Myślałam, że go nie lubię, a był super. Zegarek pokazał 400 kalorii. W czwartek choreograficzny. Choreograficzny uwielbiam! 

Będę musiała poszukać sobie innych zajęć zorganizowanych, bo te się kończą i wracają (o ile) dopiero w lutym. A bardzo mi pasowały, bo mam 2 minuty pieszo. Najwyżej będę dojeżdżać. Podobno w sąsiednim miasteczku jest zumba. 

15 listopada 2021 , Komentarze (6)

... i widzę, że wiele z Was czuje się ostatnio jak ja, czyli okropnie. Byłam w łóżku od 22.00 do 6.00, ale to nie ma przełożenia na moje samopoczucie, bo wstawałam na pewno więcej niż 6 razy, bo Ola marudziła. Koło 4.00 wstałam na trochę dłużej: karmienie, ponowne usypianie... Staram się nie karmić Oli w nocy, chyba że naprawdę dochodzę do wniosku, że marudzi, bo jest głodna. Zwykle chce smoka (to lajcik, do tego mogę wstawać), ale ostatnio chyba też boli ją brzuszek od ząbkowania. Szczegółów nie będę opisywać 😀 Kilka miesięcy temu pięknie przesypiała noce, bez pobudki do 4.00, 5.00 lub dłużej. Ale to nie pierwsza taka noc, zwykle mimo krótkich pobudek dobrze funkcjonuję. No a teraz czytam Wasze pamiętniki i skoro tak wiele z Was jest dziś śpiących, zmęczonych, przymulonych, a ja też, to nie jest to kwestia samego wstawania w nocy. 

Jakie są Wasze sposoby na dodanie sobie wigoru w taki dzień jak dziś? Wypiłam kawę, zjadłam czekoladę gorzką (tak z 20 g), co zrobić jeszcze? Spacer mi zwykle dodaje siły, ale dziś odpada: mokro, zimno, brzydko i wkrótce ciemno. 

W domu nic niezrobione. Miałam sprzątać, jak zwykle przy złej pogodzie. Ale normalnie nie mam siły. O ochocie nie wspomnę. Każdą możliwą chwilę wykorzystuję na odpoczynek, zasłaniając się tym, że słucham organizmu 😀 

Waga od tygodnia oscyluje wokół 61,4. To dobrze. Niech się ustabilizuje. 



14 listopada 2021 , Komentarze (10)

Mama usypia Olę, mąż ogląda film, a ja ufarbowałam właśnie włosy i dzięki temu mam solidny argument, żeby siedzieć w kuchni i nie dotykać niczego, i nigdzie się nie ruszać - czyli święty spokój. Czasami dodanie takiego codziennego, zwykłego wpisu zajmuje mi pół dnia, bo co napiszę trzy wyrazy, to ktoś coś chce. Chyba po prostu mamy tak mają. 

Położyłam się o 21.30, wstałam koło 8.00. Co z tego, że długo, skoro w nocy wstałam z 8 razy do Oli, a poza tym to nie jest pierwsza taka noc z rzędu. Byłoby więcej, ale parę razy obudziłam męża, żeby on się nią zajął. I mówię, zgodnie z prawdą, bardzo miłym i życzliwym tonem, bo w przypadku mojego męża to jedyna droga do wskórania czegokolwiek: jest weekend, nie idziesz jutro do pracy, od poniedziałku do piątku wstaję tylko ja, dziś wstań ty. Wstał bez gadania z 3 razy. 

Mój mąż to skarb. 


W tym tygodniu 8,5 godziny spaceru i godzina fitnessu. Bez szału. 

13 listopada 2021 , Komentarze (7)

Niby zwykły dzień jak co dzień, sobota, nawet nie sprzątałam, mama jest i bawi się dużo z Olą, a ja jakoś tak się nalatałam przez cały dzień, aż plecy mnie bolą i wtapiam się w łóżko, na którym właśnie jakimś cudem zaległam. 

Gadałam z mamą i zgodziła się, że jakby zrobiło się niebezpiecznie (mieszkamy 15 km od granicy z Białorusią), to możemy z Olą przyjechać na jakiś czas do nich. Nawet sama to chciała zaproponować. Moi rodzice mają do nas ponad 300 km. Mąż tak czy siak będzie musiał zostać ze względu na pracę. Chociaż na razie nie ma takiej potrzeby, żeby wyjeżdżać. 

Kiedyś jak będę pisać na komputerze (a nie na telefonie, jak zawsze), to napiszę, jakie błędy żywieniowe widzę u mojej mamy. Raczej "styl" jedzenia niż samo to, co się je. Oczywiście nic jej nie mówię, bo to nie moja rzecz. 

Dziś była godzina szybkiego spaceru z wózkiem. Już się robi coraz zimniej, muszę znaleźć sobie jakąś alternatywę dla spacerów. Jeszcze we wrześniu wychodziłam z Olą łącznie nawet na 4-5 godzin. Ale już dzień krótszy i dziecku byłoby za zimno tyle łazić. A ja tak bardzo jak nigdy w życiu potrzebuję ruchu po porodzie. I jak nigdy w życiu mam na to czas. Latem wychodziłam za miasto i pchałam wózek pod górkę bardzo szybkim krokiem, puls miałam blisko szczytu górki powyżej 180 uderzeń. Trasa super, bo asfalt, otoczony polami, ale zero ruchu. Ale już tam nie chodzę ze względu na to, co się dzieje. Nie przepadam za ćwiczeniami z Internetu, nie lubię stepu, poza tym zawsze myślę o tym, żeby nie przeszkadzać sąsiadom z dołu. Ale posiedzę w wolnej chwili w Internecie i spróbuję obczaić coś, co mi podpasuje. A nuż polubię 😀 Z takiego gadania "tego nie lubię, tamtego nie lubię", to generalnie w życiu nic nie wychodzi, a nie tylko w odchudzaniu 😀

12 listopada 2021 , Komentarze (6)

Byłyśmy z mamą i Olą na spacerze i on był taaaki powolny... Część, którą robię zwykle w pół godziny, szłyśmy godzinę i 45 minut. No bo trzeba się zatrzymać i wejść do sklepu, to odpisać na SMS-a, to mama chciała zapalić (oczywiście wzięłam Olkę dalej od niej), poza tym tempo niekoniecznie sportowe. To wszystko nieważne. Ola się przewietrzyła, a my wreszcie miałyśmy czas na pogaduchy. Potem zrobiłam jeszcze parę rund po mieście, więc pi razy drzwi 2 godziny spaceru (nie stania przed sklepem) zaliczone. 

Mama wybiera się jutro na cmentarze do rodziców i brata mojego męża. Ja ich nie znałam, ona tym bardziej nie. Sama kupiła wiązanki i znicze. Ładnie z jej strony. Naprawdę jest mi bardzo miło. 

12 listopada 2021 , Komentarze (4)

61,2. Waga idzie powoli i nieco szybciej niż powoli (moim zdaniem, w stosunku do wczorajszych czekoladek) w jedyną prawilną stronę 😀

A, zapomniałam sobie zanotować w środę 2 godzin spaceru z wózkiem. 

11 listopada 2021 , Komentarze (1)

Zjadłam dziś smażone. Nie chcę tego traktować w kategorii porażki czy czegoś. Nie. Zjadłam i tyle. Wczoraj przyjechał brat z dziewczyną i mąż zaproponował na śniadanie jajecznicę. I nie chciałam jeść czegoś innego niż oni. Bez konkretnej przyczyny np zdrowotnej to by było po prostu nieładne. Zresztą to tylko jajecznica. A moje odmawianie sobie smażonego ma cel zdrowotny, a nie jakiś ideologiczny. 

A, i zjadłam dziś 4 czekoladki. Całkiem mi smakowały, ale mam już dość. Na obiad był gulasz z łosia. Bardzo chude mięso. I góra surówki. Brat zrobił pure ziemniaczane, z masłem, gałką, mlekiem. Fajnie zjeść coś innego niż zwykle, ale ogólnie wolę nieskomplikowane rzeczy - zwykle nawet nie tłukę ziemniaków. 

Już pojechali, szkoda. Lubię to zamieszanie, gdy są goście. Za to dziś przyjechała mama i zostaje do niedzieli. 

Do domu rodzinnego mam ponad 300 km. Nie byłam tam od zeszłorocznego Bożego Narodzenia. 

10 listopada 2021 , Komentarze (10)

Drodzy! Od jakiegoś czasu noszę się z tym, by udostępnic pamiętnik tylko znajomym. Dziękuję tym z Was, którzy mnie wspierają w komentarzach, jesteście cudowni 😘 Jeśli ktoś z Was czyta o mojej codziennej drodze do zdrowia i szczupłej sylwetki, a nie jest w znajomych, a chce czytać nadal, to proszę, niech da znać 😀

Dobrego dnia! 


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.