Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

**Moje cele** Dietetyczne: 1. Ograniczenie słodyczy 2. Ograniczenie węglowodanów 3. Więcej surowych warzyw Sylwetkowe:
1.
Wzmocnienie brzucha 2. Wzmocnienie pleców 3. Ujędrnienie pośladków Inne: 1. Nauka hiszpańskiego - codziennie min. 20 minut Co już się udało: 1. Mobilizacja blizny po cc 2. Doktorat 3. Zmniejszenie oponki na brzuchu (obecnie: 77cm, było: 90cm) 4. Walka z wiotką skórą na brzuchu

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 47159
Komentarzy: 884
Założony: 9 lutego 2021
Ostatni wpis: 15 listopada 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tonya

kobieta, 34 lat,

165 cm, 57.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2021 , Komentarze (2)

Ledwo się ruszam, chodzę jak cyrkiel - wczoraj byłam na intensywnym treningu obwodowym. Ostatni taki wysiłek miałam chyba jeszcze w czasach przedpandemicznych 🤷‍♂️ Trener nas nie oszcządzał. Początkowo myślałam, że nie dam rady, bo już mi było chwilami słabo ze zmęczenia. Ale po pewnym czasie człowiek wie, że już nie może odpuścić, więc ćwiczyłam, bo co miałam robić :D Dawno nie byłam taka zapocona, a twarz miałam w kolorze malin. Było ciężko, ale brakowało mi tego. Dziś się regeneruję, ale jutro zasuwam znowu, muszę wrócić do kondycji sprzed roku.

Żeby  było mi łatwiej utworzyłam WYZWANIE na Vitalii, zapraszam do udziału, w kupie raźniej 🤪

Z jedzeniem też ładnie sobie radzę - oczywiście dzięki pudełkom. W każdym posiłku jest porcja warzyw. Ponadto nazrywałam u dziadka z 15kg czereśni i truskawek, spożywam ich tyle że już mam chyba sok czereśniowy zamiast krwi. Są przepyszne 😍

W tym tygodniu zabieram się też za pielęgnację - zapisałam się na asiatic peel, paznokcie na rękach, pedicure i botoks, bo już mi puścił. 

Chciałam sobie kupić jakieś sukienki, bo okazuje się, że w takie upały nie mam w czym chodzić do pracy. Byłam wczoraj w kilku sklepach, przejrzałam internet i nic nie znalazłam. Jest jakiś dramat w sklepach, nie rozumiem obecnej mody - sukienka niby zwiewna, krótka, ale z długimi rękawami i sztucznego materiału. Albo bezkształtne worki w których można się utopić. Jeśli macie jakieś sprawdzone sklepy to dajcie znać bo ja już tracę nadzieję. 

Buziaki! 💋

17 czerwca 2021 , Komentarze (8)

Nie wiem kiedy to się stało. 🐷 Właściwie w dwa miesiące przytyłam prawie 5kg i przekroczyłam 60kg - jeszcze nigdy tyle nie ważyłam. W obwodach też jest znaczny wzrost:

Talia: 74cm

Biodra: 100cm

Udo: 58cm

To pewnie przez mój zerowy wysiłek fizyczny i nieregularną dietę. Jedyny plus jest taki, że poszło mi też w cycki 🤪

Ponadto czuję się jakaś spuchnięta i wzdęta :/ a nie jem zbytnio rzeczy, które mogłyby to powodować...

Od poniedziałku znów wracam na pudełka z Maczfita, 1500kcal. Dzięki Bogu otworzyli siłownie i byłam już 3 dni z rzędu. Dziś czas na regenerację, bo po tych 3 dniach czuję już mocno zakwasy. Jutro niestety wyjeżdżam na szkolenie i będę mieć 3 dni przerwy, ale od poniedziałku znów zasuwam.

Trzymajcie kciuki!

27 kwietnia 2021 , Komentarze (2)

Od 2 tygodni jestem na pudełkach, dania wybieram sobie sama przez aplikację Maczfit, więc unikam tego, czego nie lubię. Jest pysznie. Codziennie wybieram jedną sałatkę, ale też jeden deser. W pracy prawie codziennie ktoś przynosi coś słodkiego, ale niekoniecznie zdrowego, więc mam alternatywę w postaci dietetycznych deserów. Przy moim trybie życia, pracy zmianowej i wiecznego braku czasu to idealne rozwiązanie, w końcu się zdrowo i zróżnicowanie odżywiam.

Niestety gorzej z ćwiczeniami - na to dalej brakuje mi czasu, ale nie oszukuję się też, że motywacji. Gdy były otwarte siłownie jakoś łatwiej było się zebrać w sobie.

Skutek jest taki, że trzymam wagę, może nawet troszkę schudłam, ale niestety mięśnie mi sflaczały. Za 3 dni lecę na wakacje, obiecuję sobie, że po powrocie biorę się ostro za siebie.

Staram się nie pić alkoholu - wcześniej prawie codziennie wypijałam przed snem kieliszek czy dwa czerwonego wina. Od kiedy pojawił się temat dziecka postanowiłam ograniczyć. Jeszcze się nie staramy, ale planujemy zacząć za jakieś dwa miesiące. Mam czasem ogromną ochotę, ale udaje mi się powstrzymywać, w tym miesiącu wypiłam tylko parę razy gdy byliśmy w Hiszpanii i raz na spotkaniu ze znajomymi.

Parę dni temu dowiedziałam się, że moja koleżanka jest w 9 tc i lekarz kazał jej iść na L4. Więc siedzi w domu, czyta książki, opiekuje się roślinami. Chyba bym oszalała po tygodniu 😵

Besos 💋

29 marca 2021 , Komentarze (18)

Botoks już chwycił, nie dziwię się, że ludzie się od tego uzależniają - czoło jest gładziutkie  Dodatkowo w weekend zrobiłam sobie w domu zabieg z kwasem migdałowym (chyba ostatni raz w tym sezonie, bo słońca co raz więcej) i tego samego dnia mezoterapię Dermapenem i efekty już widać, cera jest ładna i nawilżona. Na tyle, że dziś nie musiałam się malować (oprócz rzęs i brwi), więc skóra odpoczywa. Obiecałam sobie robić regularnie co ok 3 tygodnie.

Chcę o siebie dbać, bo ładny wygląd dodaje mi pewności siebie. Niestety kobiety z wiekiem wyglądają co raz gorzej - w przeciwieństwie do mężczyzn, którzy jeśli się nie roztyją to zwykle zmarszczki i siwe włosy dodają im uroku.

Dziękuję światu za medycynę estetyczną 😍

Postanowiłam skończyć ze śmieciowym żarciem i zamówiłam sobie pudełka z Maczfita - narazie na tydzień, bo później święta, więc się nawet nie oszukuję, że będę trzymać dietę.

Mają teraz super opcję, w której można sobie codziennie wybierać dania. I przez aplikację jest 10% zniżki. Dziś było m.in pieczony łosoś, sałatka tuńczykiem i jajkiem, pasta jajeczna... Wszystko bardzo smaczne. W sumie 1500 kcal.

Rozpisałam sobie plan ćwiczeń - dziś pierwszy dzień i już fail. Szczepiłam się na wściekliznę i polio (profilaktycznie, przed ewentualnymi wyjazdami do egzotycznych krajów) i chyba miałam jakąś reakcję poszczepienną, bo położyłam się po południu 'na chwilkę' i po 4 godzinach obudził mnie pies. Wpadłam w jakąś śpiączkę 😵 Później byłam otumaniona jeszcze przez jakiś czas, w końcu napiłam się kawy i jest lepiej. Ale boli mnie ręka, więc nie powinnam jej forsować i ćwiczyć.

Także na dziś musi wystarczyć dieta.

Jutro z kolei mam armageddon w pracy, a po południu zajęcia z hiszpańskiego więc znowu nie wiem czy znajdę czas poćwiczyć. Tysiące wymówek 🤷‍♀️ Dobrze, że chociaż o jedzenie nie muszę się martwić.

Mam nadzieję, że wy trzymacie się lepiej. Besos! 💋

18 marca 2021 , Komentarze (9)

Dziś miałam swój pierwszy botoks - na lwią zmarszczkę i poprzeczne czoła. Nie mam jeszcze jakoś bardzo widocznych zmarszczek, ale najwyższy czas żeby zapobiegać ich pojawieniu się. Tym bardziej, że zabieg trwa chwilę, efekty utrzymują się parę miesięcy. Upolowałam z grouponu w super cenie, teraz czekam na efekty bo pojawiają się po kilku dniach. Minus jest taki, że przez te kilka dni nie powinnam ćwiczyć i wykonywać większych wysiłków fizycznych... ale w sumie i tak nie miałabym na to zbyt wiele czasu 🙁

Ostatnie dni jestem bardzo zabiegana, z jednej pracy do drugiej, nie dosypiam, jem na szybko i byle co. Dziś chwila wytchnienia, chcemy spędzić wieczór razem z mężem, który też jest zarobiony, a dziś w końcu mamy wspólny wieczór. Niby mieszkamy razem, ale bywają okresy, w których nie widzimy się kilka dni, mamy dyżury na zmianę. Teraz w pandemii jest o wspólny czas jeszcze trudniej, bo przez braki kadrowe musimy zapełniać dziury dyżurowe w naszych szpitalach. Dlatego każdy wspólny wieczór to dla nas małe święto  Zwykle jesteśmy tak zmęczeni, że nawet nie mamy siły na seks, ale jakże cudowne są chwile, gdy możemy otworzyć wino, poprzytulać się, porozmawiać, obejrzeć film i zasnąć przytuleni ^.^

Jeszcze kolejny tydzień zapowiada się intensywnie, później Święta więc będzie chwila spokoju z rodziną.

Nie mogę się doczekać wiosny. Strasznie się ciągnie ta zima 🥶

15 marca 2021 , Komentarze (1)

Bardzo Wam dziękuję, za taki odzew pod moim ostatnim wpisem. Wiem, że Wam też nie jest lekko, chyba mało komu jest. Już mi trochę lepiej, uspokoiłam się, idę dalej do przodu, bo co innego pozostaje. Powoli zmieniam myślenie, ostatnio staram się znaleźć więcej czasu, żeby pomyśleć o życiu i o sobie. Nie mam natury filozofa, raczej od kiedy pamiętam cieszę się życiem, przyjmuje je z tym co daje i zabiera, nie wybiegam daleko w przyszłość, nie planuję. W ostatnim czasie odczuwam co raz większy chaos w głowie i chcę to jakoś poukładać, określić do czego dążę w życiu, czego tak naprawdę chcę i co z tego co chcę jest możliwe do zrealizowania.

Zaczęłam czytać "12 życiowych zasad" J. Petersona. Pomimo pewnych uprzedzeń, jakie żywię do jego osoby, uważam że książka jest świetnie napisana. Tytuł jest trochę mylący, bo sugeruje coachingowe brednie, ale w istocie są to (przynajmniej tak mi się wydaje po przeczytaniu trzech rozdziałów) filozoficzno-socjologiczne dywagacje nad istotą życia, jego sensie lub braku. Na ten moment polecam wszystkim, którzy mają chaos w głowie i życiu i chcą to sobie trochę poukładać. Powiedziałabym, że to dobry wstęp do psychoterapii. Przy tym książka jest pięknie wydana i cieszy oko, już wizualnie wprowadza spokój ;)

***

Jak nazwa wskazuje jest to pamiętnik odchudzania, więc pójdę trochę w tym kierunku. Ponieważ uświadomiłam sobie, że siłowni szybko nie otworzą, postanowiłam wziąć się w garść sama.

Kupiłam sztangi - takie "babskie", jak na zajęciach typu PUMP, maksymalne obciążenie to chyba 23kg. Myślałam - pff, co to dla mnie, przecież przed pandemią w przysiadach brałam 55kg. No cóż, choroba (i lenistwo) dały mi popalić i teraz męczy mnie 10kg. Wczoraj i przedwczoraj zrobiłam ćwiczenia z youtuba i jogę.

Czuję, że potrzebuję jogi. Raz z powodów, o których wcześniej pisałam, dwa, że naprawdę mi pomaga na kręgosłup. A widzę po sobie, że brak wysiłku fizycznego bardzo źle wpływa na moją postawę.

Podczas ćwiczeń wszystko mi chrzęściło. Słyszałam każdy swój ruch. Dramat. Boję się o swoje stawy, bo w mojej rodzinie wszyscy mają z nimi problem.

Ćwiczyłam po 20 minut plus joga ok 15 minut i od wczoraj mam zakwasy - porażka. To tylko uwidacznia jak źle jest z moją kondycją. Na dziś też już zaplanowałam ćwiczenia. Wrzucam filmiki, które robiłam wczoraj.

Pozdrawiam Was, trzymam kciuki za realizację Waszych postanowień i dobre zdrowie psychiczne ;)


13 marca 2021 , Komentarze (36)

Minął rok pandemii, a ja pierwszy raz zaczynam czuć okropny, wewnętrzny lęk. Czuję, że już nigdy nie będzie 'normalnie'. Może otworzą knajpy, siłownie i pozornie wszystko będzie 'normalnie'. Ale czuje, że to już na zawsze będzie czarną chmurą, nisko wiszącą nad nami, strachem przed cierpieniem bliskich, przed tym, że to ja sama mogę ich zarazić i spowodować ich śmierć. Do strachu przed rakiem, zawałem, udarem, wypadkiem samochodowym, który zawsze czai się nam gdzieś głęboko z tyłu głowy, na co dzień raczej nie uświadamiany, dołącza się realna groźba infekcji, potencjalnie śmiertelnej.

Nie przerażało mnie to, gdy w tamtym roku przekładałam ślub, odwoływałam zagraniczne wyjazdy. Nawet nie wtedy gdy na moich rękach dusił się chłopak z całkowicie zajętymi płucami. Ani gdy sama przez dwa tygodnie leżałam w łóżku z gorączką, codziennie budząc się nad ranem z płaczem. Z bólu - głowy, oczu, klatki piersiowej. Gdy mój tata otarł się o śmierć w szpitalu, na granicy intubacji - pomimo uczucia bezradności i dojmującego smutku, że może tego nie przeżyć. Jego miesięczny pobyt w szpitalu i rehabilitacja, która trwa nadal, dały mi odrobinę nadziei i radości, że skoro on się z tego wygrzebał, to na pewno już wszyscy się wygrzebią, że pandemia powoli mija, że co raz lepiej sobie z nią radzimy.

Teraz jestem przerażona. Tym, jak wolno idą szczepienia. Tym, jak pojawiają się nowe mutacje, co raz groźniejsze. Tym, że ludzie nie rozumieją z czym mamy do czynienia, buntują się. Tym, że ludzie chorują po dwa razy - zwykle znoszą to lepiej, ale przecież wciąż zarażają osoby nieuodpornione. Tym, że diagnostyka, leczenie, finansowanie, wszystkich innych chorób - udarów, zawałów, nowotworów - zeszły na dalszy plan. Tym, że ochrona zdrowia, która konała już od wielu lat, teraz umarła, a władza i społeczeństwo ma to w dupie, obciąża odpowiedzialnością nie tych co trzeba.

Myślałam, że gdy się zaszczepię i moją rodzinę, wszystko cudownie się uspokoi, będziemy się często spotykać, spędzać razem czas. A ja dalej się boję.

Radzę sobie z przekazywaniem rodzinie pacjentów informacji o śmierci bliskich, którzy przecież dopiero co byli zdrowi. Jest to bardzo trudne, ale przez lata pracy wyrobiłam sobie pewną psychologiczną barierę - inaczej bym oszalała. Radzę sobie z tłumaczeniem pacjentom, że ich operacja wycięcia nowotworu musi zostać odroczona, bo wszyscy chirurdzy są chorzy. I pacjentom, którzy duszą się z saturacją 50%, że w całym województwie nie ma dla nich respiratora i może dobrze by było zadzwonić do rodziny i resztami sił się pożegnać.

Ale po wczorajszym dyżurze, gdzie większość teleporad stanowili pacjenci z objawami COVID, straciłam nadzieję, że kiedyś będzie normalnie. Jak to mówią, 'coś we mnie pękło'. Nigdy nie będzie normalnie. Jak w tych apokaliptycznych filmach, będziemy musieli nauczyć się z tym żyć, przewartościować nasze cele i pragnienia. Mam wrażenie, że pandemia jest punktem zwrotnym w historii, jak epidemia dżumy czy II wojna światowa. Boję się, do czego to doprowadzi.

Musiałam wylać to z siebie. Może zrobi mi się lepiej w głowie.

Na przyszłość dobra rada - proszę nie jeść nietoperzy.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.