Minął rok pandemii, a ja pierwszy raz zaczynam czuć okropny, wewnętrzny lęk. Czuję, że już nigdy nie będzie 'normalnie'. Może otworzą knajpy, siłownie i pozornie wszystko będzie 'normalnie'. Ale czuje, że to już na zawsze będzie czarną chmurą, nisko wiszącą nad nami, strachem przed cierpieniem bliskich, przed tym, że to ja sama mogę ich zarazić i spowodować ich śmierć. Do strachu przed rakiem, zawałem, udarem, wypadkiem samochodowym, który zawsze czai się nam gdzieś głęboko z tyłu głowy, na co dzień raczej nie uświadamiany, dołącza się realna groźba infekcji, potencjalnie śmiertelnej.
Nie przerażało mnie to, gdy w tamtym roku przekładałam ślub, odwoływałam zagraniczne wyjazdy. Nawet nie wtedy gdy na moich rękach dusił się chłopak z całkowicie zajętymi płucami. Ani gdy sama przez dwa tygodnie leżałam w łóżku z gorączką, codziennie budząc się nad ranem z płaczem. Z bólu - głowy, oczu, klatki piersiowej. Gdy mój tata otarł się o śmierć w szpitalu, na granicy intubacji - pomimo uczucia bezradności i dojmującego smutku, że może tego nie przeżyć. Jego miesięczny pobyt w szpitalu i rehabilitacja, która trwa nadal, dały mi odrobinę nadziei i radości, że skoro on się z tego wygrzebał, to na pewno już wszyscy się wygrzebią, że pandemia powoli mija, że co raz lepiej sobie z nią radzimy.
Teraz jestem przerażona. Tym, jak wolno idą szczepienia. Tym, jak pojawiają się nowe mutacje, co raz groźniejsze. Tym, że ludzie nie rozumieją z czym mamy do czynienia, buntują się. Tym, że ludzie chorują po dwa razy - zwykle znoszą to lepiej, ale przecież wciąż zarażają osoby nieuodpornione. Tym, że diagnostyka, leczenie, finansowanie, wszystkich innych chorób - udarów, zawałów, nowotworów - zeszły na dalszy plan. Tym, że ochrona zdrowia, która konała już od wielu lat, teraz umarła, a władza i społeczeństwo ma to w dupie, obciąża odpowiedzialnością nie tych co trzeba.
Myślałam, że gdy się zaszczepię i moją rodzinę, wszystko cudownie się uspokoi, będziemy się często spotykać, spędzać razem czas. A ja dalej się boję.
Radzę sobie z przekazywaniem rodzinie pacjentów informacji o śmierci bliskich, którzy przecież dopiero co byli zdrowi. Jest to bardzo trudne, ale przez lata pracy wyrobiłam sobie pewną psychologiczną barierę - inaczej bym oszalała. Radzę sobie z tłumaczeniem pacjentom, że ich operacja wycięcia nowotworu musi zostać odroczona, bo wszyscy chirurdzy są chorzy. I pacjentom, którzy duszą się z saturacją 50%, że w całym województwie nie ma dla nich respiratora i może dobrze by było zadzwonić do rodziny i resztami sił się pożegnać.
Ale po wczorajszym dyżurze, gdzie większość teleporad stanowili pacjenci z objawami COVID, straciłam nadzieję, że kiedyś będzie normalnie. Jak to mówią, 'coś we mnie pękło'. Nigdy nie będzie normalnie. Jak w tych apokaliptycznych filmach, będziemy musieli nauczyć się z tym żyć, przewartościować nasze cele i pragnienia. Mam wrażenie, że pandemia jest punktem zwrotnym w historii, jak epidemia dżumy czy II wojna światowa. Boję się, do czego to doprowadzi.
Musiałam wylać to z siebie. Może zrobi mi się lepiej w głowie.
Na przyszłość dobra rada - proszę nie jeść nietoperzy.
Użytkownik4044739
18 marca 2021, 21:03Dobrze że jeszcze pamiętasz co znaczy "normalnie". Ale spokojnie, powloli będzie się to zamazywać i pogodzisz się z nową normalnością :)
ania6351
14 marca 2021, 20:07Jesteś z mojego miasta. Jak widzę w weekend co się dzieje, jak ludzie chodzą „stadami” bez maseczek, to jestem załamana. U mnie leki trwają pół roku. Biorę leki. Ale wierze, ze ta zaraza minie. Jest podobno około 900 koronawirusow. Popatrz sars trwał 2,5 roku, a my po roku szczepimy! Wierze, ze wróci dobroć, pomoc innym. Może skończy się ten skrajny egoizm, ze tylko ja i ja. Moi dziadkowie przeżyli wojnę. Przetrwali. My tez przetrwamy. Będzie jeszcze dobrze. Życzę Ci siły!
CiazaSpozywcza
14 marca 2021, 18:49A ja chcę w końcu zyć normalnie, móc pójść na imprezę czy na obiad do restauracji. Denerwuje mnie ten terror maseczkowy na każdym kroku. Jestem młoda, chcę ładnie wyglądać, a nie chodzić z zakrytą prawie całą twarzą. Poza tym pracuję w miejscu, że mam codziennie kontakt z ludźmi i jakoś ten "mega groźny" wirus jeszcze mnie nie dopadł ani nikogo z mojego otoczenia. Ciekawe.
polishpsycho32
14 marca 2021, 16:56Istnieją niestety wciąż ignoranci którzy nazywają to covid srovid,frustrują się jak dzieci bo maja nosić maseczkę.Wypieraja fakty,tworzą nieskończone teorie spiskowe.To właśnie tego mam dość najbardziej,ignorantów.Boje się również ,że to nie skończy się szybko,te nowe mutacje,to że szczepionki nie będą skuteczne eh..
Margheritaa
14 marca 2021, 11:44Ja mam od jakiegoś czasu poczucie, że śmierć jest częścią naszego życia i nikt nam nie obiecywał, że dożyjemy późnej starości. Uważam też, że są gorsze rzeczy niż śmierć, bardziej boję się np. cierpienia tego fizycznego i psychicznego. W zeszłym roku sama wylądowałam na oimoie i bardzo nie chciałabym tam wrócić. Mało się o tym mówi ale ciężka choroba jest przeżyciem trochę traumatyzującym i po pandemii wielu z nas będzie potrzebowało też pomocy psychologicznej. Podziwiam Cię bo nie wyobrażam sobie pracy w szpitalu i wierzę że jest to bardzo obciążające i dla Was pomoc psychologiczna powinna być absolutnie zagwarantowana.
soraka
14 marca 2021, 10:37Nie obawiam się wirusa. Bliska mi osoba pracuje w selgrosie i jakoś przez rok ani ona ani jej rodzina ani koleżanki nie zachorowały a przewija się tam tysiące osób
Tonya
14 marca 2021, 10:52Cieszę się, że ich to ominęło, oby tak dalej. W skali globalnej nic to jednak nie znaczy, ogromna ilość osób choruje, ma powikłania i umiera.
Marcelli
14 marca 2021, 10:07Nie zmienisz tego ty czy ja, możemy za to pomagać dobrym słowem czy uczynkiem a sami dbać o własne zdrowie. Bo tu gdzie jesteśmy to nie tylko waga i obwody ale zmiana dotychczasowych nawyków na kolejne lata. Trzymaj się i powodzenia
Tonya
14 marca 2021, 10:50Dzięki, pozdrawiam ;)
mmMalgorzatka
14 marca 2021, 08:31Doskonale Ciebie rozumiem. Powoli chyba do nas dociera, że to nie stan przejściowy, że ta sytuacja na zawsze zmieniła nas i świat. Postarajmy się , aby ta zmiana była na lepsze. To zależy od nas.
Tonya
14 marca 2021, 10:44Myślę, że im szybciej wszyscy zrozumieją, że to się szybko nie skończy tym lepiej...
Julka19602
14 marca 2021, 07:21Przeczytałam Twój wpis i w pełni się po nim podpisuję. Nic nie będzie normalnie. Psychika wysiada wielu ludziom a to dlatego że jesteśmy uczeni że wszyscy są zdrowi szczęśliwi i nie pochylamy się nad biedą choroba osób nas otaczających. Przemy do przodu po więcej. Niszczymy bez żadnej odpowiedzialności przyrodę. Nie można zwrócić uwagi na niszczenie mienia bo to spotyka się z agresją i nie daj boże można oberwać. Za mało uczy się w domu o dobru ogółu tylko indywidualizm i zachowanie się bo mało. Tak może ten okres to czas próby by coś zmienić. Bądźmy dobrzy dla ludzi i dla tego co nam matka ziemia oferuje. W ludziach jest dużo ale to dużo głupoty. Ale w nas musi być nadzieja oby nas nie opuściła czego sobie i wszystkim życzę. Zdrowia pozdrawiam serdecznie
Tonya
14 marca 2021, 10:45Tak, wszyscy tylko ja i ja, ja jestem najważniejszy i moje dobro. Dziękuję za pozytywne słowa, pozdrawiam
LinuxS
14 marca 2021, 07:12Przykre to, ze cos takiego nas spotkalo. Jak mowisz, jestes na pierwszej linii frontu i odczuwasz to zdecydowanie bardziej. Trzymaja sie! Ja licze na to, ze bedzie lepiej. Sa szczepionki, pracuja nad dostosowaniem do mutacji, lekarze maja duzo wieksza wiedze (niz rok temu), jak pomoc pacjentom i prowadzic leczenie... troche powialo optymizmem. I tak, raczej nie wrocimy do tego co bylo, ale ja niektore zmiany widze pozytywnie. Staram sie dostrzegac to, co wyplynelo z calej tej sytuacji i mozna zaliczyc na plus, do reszty sie dostosowuje . Zdecydowanie przeraza mnie ogrom glupoty, niedoinformowania poszczegolnych ludzi, ktore teraz widac az nazbyt. I najgorsze, ze ciezko z tym walczyc. Czuje sie niemoc i rezygnacje.
Tonya
14 marca 2021, 10:42Otóź to, najgorsza jest ta bezsilność... dzięki za nutkę optymizmu ;)
Joanna19651965
14 marca 2021, 04:25A ja mimo wszystko zachowałam jakieś resztki optymizmu, mimo że moja mama zmarła na covid (a trzy lata temu lekarze wyciągnęli ją ze stanu beznadziejnego - niewydolność wielonarządowa, woda w płucach, zatorowość płucna, saturacja na poziomie kilkunastu procent) że z tego wyjdziemy. W dziejach ludzkość przechodziła przez pandemie, które jak "czarna śmierć" zabiła 75-80% mieszkańców basenu M. Śródziemnego, czy "hiszpanka", gdzie zmarło do 100 milionów ludzi i to przede wszystkim młodych. Mam, może głupią, ale nadzieję, że wyjdziemy z tego wszystkiego odrobinę mądrzejsi, że inaczej popatrzymy na życie, na wartości, że z większym szacunkiem będziemy odnosić się do drugiego człowieka i przyrody.
Tonya
14 marca 2021, 10:40Na pewno wiele się zmieni, oby na lepsze, ale wiele strat poniesiemy. Bardzo mi przykro z powodu mamy ;(
syrenkowa
14 marca 2021, 00:15Wydrukować, i w ramki oprawić. Dawać do przeczytania każdemu debilowi usiłującemu zaprzeczyć rzeczywistości. Trzymaj się, naprawdę ❤️ Bardzo bym chciała Cię jakoś pocieszyć. A z tym nietoprzem to lipa podobno, już dawno zdementowane 😁
Tonya
14 marca 2021, 10:39Dzięki ;* ten nietoperz na końcu to taki trochę czarny humor ;)
Slonecznik77
13 marca 2021, 23:04Trzymaj się i nie trać wiary... to ciężkie czasy i jeszcze długo będą trwały, trzeba nauczyć się w nich żyć, co nie jest wcale łatwe...
Tonya
13 marca 2021, 23:11Otóż to. Rząd już dawno powinien powiedzieć, że jest źle i nic dobrego nie czeka nas przez najbliższe miesiące, bądź nawet lata, a nie dawanie złudnej nadziei, że lada moment to wszystko się skończy
Slonecznik77
14 marca 2021, 16:41Tu, gdzie mieszkam (Włochy) co tydzień dają nadzieję, że otworzą podstawówki.. Podobno to działanie psychologiczne. Sytuacja w regionie sie poprawiła, mam strefę pomarańczową i wiadomość, że szkoły są zamknięte jeszcze prawie miesiąc... Nie ma co się oszukiwać ta sytuacja nie minie szybko, ani za rok, a nawet za 2... Wytrwałości!
Kaliaaaaa
13 marca 2021, 22:55Też miewam podobne odczucia ostatnio... A nie mam styczności z chorymi na Covid w stanie ciężkim. Życzę ci dużo sily, to na pewno trudny czas dla służby zdrowia. Wierzyć mi się nie chce że społeczeństwo do tego stopnia ignoruje stan służby zdrowia. W ogóle ciężko mi pojąć co mają w głowach niektorzy- w Niemczech dziś były protesty przeciwko obostrzeniom, migawki z telewizji przerażające. Jednak z doświadczeniem wojny bym tego nie porownywala-obecnie caly świat walczy z jednym wrogiem, łatwiej to zaakceptować niż gdy sasiad występuje przeciwko sąsiadowi. Przynajmniej to są moje odczucia.
Tonya
13 marca 2021, 23:15Niby jeden wróg, ale jak dzieli ludzi. Może w skali makro ciężko porównywać do wojny, bo przecież w sklepach mamy wszystko co potrzeba itp. Ale w skali jednostki... Mój ojciec po wyjściu ze szpitala, pomijając fakt, że schudł 15 kilo i wygląda jak z obozu koncentracyjnego, ma po prostu strach i przerażenie w oczach. Na jego sali co kilka dni ktoś umierał, osoby, z którymi dzień wcześniej normalnie rozmawiał, zdawał sobie sprawę, że jego też to pewnie czeka. Tylko to go jakoś trzymało przy życiu, świadomość zbliżającej się śmierci. Podobnie wyobrażam sobie człowieka, który wrócil z wojny ;(
Angelofdeath
13 marca 2021, 22:54Przytulam mocno. Covid to nie zarty. Trzeba dbac o siebie i innych jak tylko mozna. Szkoda, ze jest bardzo duzo ludzi glupich i nieodpowiedzialnych.
Tonya
13 marca 2021, 23:10Zawsze byli, ale obecna sytuacja pokazuje jak jest ich wiele i jak kluczowy wpływ mają na resztę społeczeństwa :/
karlsdatter
13 marca 2021, 22:39A potem przychodzi Karyna i bije pianę na forum, że to taki spisek i mistyfikacja... Zdecydowanie jest do doopy, też ze strachem obserwuję kto zostanie wyeliminowany :(
Tonya
13 marca 2021, 23:09Najgorsze, że końca nie widać ;((
equsica
13 marca 2021, 22:16Zgadzam się z tobą.. niestety to już zawsze rzuci cień na życie na postępowanie.. jest jak wojna, niby minie niby można żyć normalnie ale ludzie którzy przeżyli i pamiętali wojnę mam wrażenie że juz nigdy nie żyli normalnie tzn tak jak pokolenia które jej nie doswiadczyly. Np mój dziadek mi mówił że jeszcze przyjdą czasy że ludzie będą głosować tak jak za wojny itp i że teraz to wszystko mamy a wcześniej niczego nie było... I ja jako dziecko tego nie rozumiałam... Ale w tym roku rozumiem to az nadto... Jak oglądam np jakieś programy podróżnicze i widzę jakieś festiwale i tłumy ludzi to aż mam dreszcze a jeszcze rok temu to było normalna sytuacja...
equsica
13 marca 2021, 22:16Że ludzie będą głodować* eh słownik...
Tonya
13 marca 2021, 22:25Też tak mam, albo jak w jakimś filmie ludzie się przytulają, podają sobie ręce i gadają bez maseczek to mi się jakaś lampka zapala w głowie. Przykre, że starsi ludzie znów muszą przeżywać takie traumy, ale wydaje mi się, że oni właśnie jakoś lepiej to rozumieją, bo pamiętają starszne czasy
Berchen
13 marca 2021, 22:12Nic dodac nic ujac. Badz silna. Nie dalabym rady pracowac w szpitalu.
Tonya
13 marca 2021, 22:22Dzięki ;**