**Moje cele**
Dietetyczne:
1. Ograniczenie słodyczy
2. Ograniczenie węglowodanów
3. Więcej surowych warzyw
Sylwetkowe:
1. Wzmocnienie brzucha
2. Wzmocnienie pleców
3. Ujędrnienie pośladków
Inne:
1. Nauka hiszpańskiego - codziennie min. 20 minut
Co już się udało:
1. Mobilizacja blizny po cc
2. Doktorat
3. Zmniejszenie oponki na brzuchu (obecnie: 77cm, było: 90cm)
4. Walka z wiotką skórą na brzuchu
Byłam u optyka zbadać wzrok i dobrać okulary 0 ostatnio trochę mi sie pogorszył, męczą mi się oczy. Wyszło, że mam astygmatyzm. W przyszłym tygodniu odbieram okulary - nigdy wcześniej nie potrzebowałam, a teraz prawdopodobnie muszę mieć na stałe :/
kcal: 135
23/145
Odwiedziny u dziadków. Chyba nie muszę mowić, że babcia mi dokładała ciasta i klusków śląskich, a że genialnie gotuje, to nie mogłam się powstrzymać. ALe praktycznie nic nie jadłam przez resztę dnia
kcal: 312
24/145
W końcu się ruszyłam i byłam na basenie pół godziny. Przepłynęłam 2km, mocno się zmęczyłam, trochę spaliłam
kcal: 415
***
Przyszły sukienki - nie jestem przekonana do żadnej. Rozmiarowo też za małe, choć brałam większe. Wszystkie muszę odesłać.
Znów cały dzień sama z dzieckiem, ale wieczorem udało mi się wyrwać na kilkukilometrowy spacer. Zawsze coś.
kcal: 340
20/145
Cały dzień pracy przy kompie, ale w końcu skończyłamm pisać ropzrawe! Wysłałam do promotora, teraz czekam na feedback... no i zobaczymy ile jeszcze poprawek przede mną. Ale myślę, że najgorsze za mną.
kcal: 50
21/145
Dziś w końcu z wolną głową załatwiałam sprawy, które od dawna odkładałam. Wieczorem poszłam na dłuższy spacer. Muszę powoli zacząć sobie tak organizować czas, żeby mieć czas na intensywniejsze ćwiczenia, bo czas leci a ja dalej się poważnie za nic nie wzięłam. Teraz już nie mam wymówek.
kcal: 250
A i w nagrodę, że w końcu skończyłam pisać, zamówiłam sobie 3 sukienki, które mi się mega podobają 😍 są strasznie drogie i nie mam pojęcia, kiedy będę miała okazję gdzieś w nich pójść, ale stwierdziłam, że zasługuję. Chociaż możliwe, że którąś odeślę, zobaczymy jak przyjdą.
Tak wiem, jestem cekiniarą. Ale na imprezy idealne. No i dodatkowa motywacja, żeby się wziąć za siebie i dobrze w nich wyglądać.
Wspólny krótki wyjazd nad jezioro. Trochę popedałowałam rowerkiem wodnym nad jeziorem, trochę spacerowaliśmy, więc jakaś tam aktywność była. Ale wypiliśmy też sporo wina ;) ale to rocznica, więc nie będę sobie odmawiać
kcal: 172
17/145
Znów trochę zwiedzaliśmy i spacerowaliśmy. Jedzenie dość zdrowe, bez słodyczy. Także nie najgorzej.
kcal: 261
18/145
Dziś będę prawie cały dzień sama z dzieckiem więc wiele nie zrobię. Znowu się robi upał więc nie bardzo można wyjść na spacer. Może uda mi się dziś lub jutro skończyć pisać rozprawę. Jak się uda to od poniedziałku/wtorku będę się więcej ruszać.
Praktycznie zero aktywności. Mocno się spięłam i prawie skończyłam pisać rozprawę. Zostały mi ostatnie poprawki i w weekend wyślę do promotora. Jutro przyjeżdza mój mąż i zabiera mnie na jednodniową wycieczkę z okazji rocznicy. Babcia zostanie z wnusią :) Także najbliższe dni może się uda aktywnie wypocząć, a jak wyślę tę pracę to już w ogóle będę wolnym człowiekiem - wtedy nie będzie już wymówek!
Dużo chodziłam, mało jadłam, ale ćwiczeń siłowych jak nie było tak nie ma.
12/145
Niewiele zjadłam, nie mam apetytu w takie upały. Wiem, że nie tędy droga, ale "najadam" się wodą z cytryną, której piję bardzo dużo. Dalej bez ćwiczeń. Cały dzień był u nas brat z dziećmi, więc nie było kiedy.
13/145
Wciąż mam dużo pracy - piszę rozprawę doktorską i obiecałam sobie, że do końca sierpnia wyślę ją promotorowi do oceny i poprawek. To jest obecnie mój priorytet i wszystko inne schodzi na dalszy plan. Obiecuję sobie, że jak to skończę to wezmę się za ćwiczenia na powaznie. Ale mimo wszystko powinnam chociaż trochę utrzymać kondycję... Póki co idę pisać.
Cały dzień sama z córką, jedzeniowo nawet ok, ale z uwagi na upał nawet nie chciało mi się iść z nią na spacer.
9/145
Upały dalej nie motywują do ruchu. W dodatku dostałam okres. Jedyna aktywność to dłuższy spacer i zabawa z dzieckiem. Wpadł też kawałek czekolady. Po za tym dietowo nie najgorzej.
Spalone kalorie: 182 kcal
10/145
Dziś. Dopiero rano, ale pogoda jakby przyjemniejsza. Mam dziś dużo pracy, więc może wieczorem uda się pójść na rower przewietrzyć głowę. Will see. Trochę mi wstyd, że mija 10 dni a ja dalej nie podjęłam sensownych kroków.
Załatwiałam sprawy na mieście, odwiedziłam dziadków; dietowo było ok.
Spalone kalorie: 228 kcal, 168 kcal
2-3/145
Szczepiłam się na COVID - zawsze przechodzę szczepienie źle, więc dwa dni przeleżałam w łóżku z gorączką prawie nic nie jedząc, ale ciężko uznać to za zdrową dietę.
Spalone kalorie: 329 kcal, 353 kcal
4-5/145
Byłam na wyjeździe w Londynie, bardzo dużo zwiedzaliśmy, prawie cały czas byłam w ruchu, więc spaliłam bardzo dużo kalorii. Dalej nie miałam zbytnio apetytu więć niewiele jadłam, więc bilans na pewno ujemny. Tylko nie chodzi o niejedzenie, a poprawę kondycji i wzmocnienie.
Spalone kalorie: 1547 kcal, 848 kcal
6/145
Odsypiałam weekend i szczepionkę ;) więc znowu mało ruchu i jedzenia. Wieczorem poszłam na dłuższy spacer z wózkiem, bo kocham letnie gorące wieczory i golden hour.
Spalone kalorie: 227 kcal
7/145
Byłam nad jeziorem popływać na SUPie. Może nie jest to jakiś bardzo wymagający sport, ale mięśnie posturalne i ramiona pracują, więc liczę to jako ćwiczenie. Póki co nie zjadłam też nic słodkiego, choć szarlotka i czekolada w szafce kuszą. Wieczorem jak będzie chłodniej przejdę się chyba jeszcze z wozkiem na spacer.
Nie wzięłam smartwatcha więc nie wiem jak z kaloriami :/
**
Jutro będę cały dzień sama z dzieckiem więc znów pewnie nic nie zrobię. Ale póniej powinnam mieć więcej czasu.
Dawno nie dodawałam nowych wpisów, choć od jakiegoś czasu o tym myślę. Niestety od ostatniego wpisu moje życie nie jest za bardzo "fit". Ostatnie miesiące są dla mnie bardzo intensywne i nie mam w nich prawie w ogóle czasu dla siebie. Mąż bardzo dużo pracował, uczy się do egzaminu specjalizacyjnego, ja piszę rozprawę doktorską, nie mamy nikogo do pomocy przy dziecku. Zatrudniliśmy jedną nianię, potem drugą, ale obie bardzo krótko z nami zabawiły. I choć moja córcia jest bardzo grzeczna, to i tak nie jestem w stanie będąc z nią ciągle sama w domu zrobić coś więcej niż standardowe ogarnięcie mieszkania i czasem krótki, 20 minutowy trening w czasie jej drzemki.
Ale najwidoczniej karmienie piersią sprawiło, że mimo wszystko schudłam i obecnie ważę 55,7 kg, czyli 6kg mniej niż przed ciążą. Niestety, spaliły się głównie mięśnie. Zawsze miałam fajne pośladki, teraz mam dwa smutne naleśniki. Mam bardzo mało siły i beznadziejną kondycję. Z brzuchem nie jest najgorzej, ale po ciąży pozostał mi jeszcze rozstęp mięśni prostych i trochę luźnej skóry.
Chciałabym się wziąć za siebie na poważnie, tym bardziej że najbliższe dwa miesiące spędzę u rodziców, więc będę mieć pomoc przy dziecku.
Celem są przede wszystkim pośladki.
Brzuch trochę się boję jeszcze ćwiczyć, więc mam nadzieję, że będzie efektem ubocznym ćwiczeń wielomięśniowych.
Waga - nie jest dla mnie wyznacznikiem, jeśli chcę zbudować poślad to pewnie wzrośnie
Obwody - te akurat będę monitorować. Jeszcze pół roku temu obwód brzucha miałam 90cm, teraz 77cm, także zmiana ogromna. Niestety w pośladkach też to widać - przed ciążą 100cm, teraz 94cm, więc jest trochę do nadrobienia.
Chciałabym do końca roku zobaczyć efekty - od stycznia wracam do pracy.
Cel: Ujędrnienie pośladków. Wzmocnienie brzucha. Poprawa siły i kondycji.
Do kiedy: 1 stycznia 2024r = 145 dni
Plan: brak planu :D nad tym muszę jeszcze pomyśleć. Na razie chyba po prostu się rozruszać.
Postanowiłam też wrzucić swoje aktualne zdjęcia, żeby mieć motywację i widzieć postępy. Mam nadzieję, że w grudniu będzie widać różnicę. Ten czerwony pasek na plecach to efekt trzech godzin na rowerze w pełnym słońcu :D
Dla porównania wrzucę zdjęcie z 17tc, bo nie mam sprzed ciąży - miałam zdecydowanie więcej mięśni, silniejsze uda i jędrniejsze poślady. Do tego chcę wrócić :)
Postaram się częściej pisać, bo trochę mnie to motywuje. Przy okazji cały czas biorę udział w ZRP i bardzo mi to pomaga. Na dziś to tyle. Dobranoc :)
Dostałam wynik rezonansu - mam złamanie kości krzyżowej 😵 Początkowo znajomy oglądał na szybko i nic nie zauważył, ale teraz oglądało jeszcze dwóch specjalistów i okazuje się, że w dość nietypowym miejscu kość jest złamana. Konsultowałam się z ortopedą, jest to najpewniej złamanie zmęczeniowe, powstałe w wyniku zmian hormonalnych itp plus przeciążenie związane z ciążą, porodem i noszeniem dziecka. Tak czy inaczej, nic się z tym nie robi, samo się powinno zagoić. Tym bardziej, że nie mam już problemów z chodzeniem, boli mnie jedynie przy większym wysiłku i jak mocniej dotknę. Przeraża mnie jednak, że w takim wieku łamią mi się same kości 😥
Na MR wyszły też początki dyskopatii, więc za parę lat dopiero się zacznę sypać. Spodziewałam się tego, bo w mojej rodzinie wszyscy mają podobne problemy.
Gdyby tego było mało, mam dość spore rozejście mięśni prostych brzucha. Fizjo dała mi ćwiczenia, które mam codziennie wykonywać. Kontrola za miesiąc.
Za to ginekologicznie wszystko w porządku - rana goi się bardzo dobrze, zarówno zewnątrz jak i w USG.
Także duże ciężary, mocne treningi brzucha, skakanie i bieganie na razie odpada. Myślę, że może basen byłby dobrym rozwiązaniem, ale nienawidzę chodzić na basen w zimie. Męczy mnie to rozbieranie, ubieranie, mycie, suszenie... dłużej to trwa niż samo pływanie 🥵
Na razie zostaję przy lekkich treningach z YT, rozciąganiu i małych ciężarkach.
No i muszę pilnować diety, skoro mam mało wysiłku. Wczoraj był cheat day, pozwalam sobie raz w tygodniu na małe co nieco :)
Kończę wyzwanie z AZ. Dwa treningi pominęłam, bo za dużo w nich skakania. Nie wiem czy dziś mi się uda zrobić, bo jestem sama z dzieckiem i psem, może chociaż kawałek.