Kończy mi się okres. Nie przybrałam w czasie jego trwania mimo tego, że byłam napuchnięta. To śniadanie z wczoraj, mąż przyniósł dużo topinamburu, więc zrobiłam frytki z piekarnika. Guacamole i jajka. Potem był festyn i zjadłam kiełbasę i karkówkę z ogórkami. Na kolację garść truskawek. Mache z mlekiem owsianymi.
Da się wykombinować coś nawet poza domem jak trzeba... Obserwuję, że chyba mniej mi włosów dziennie wypada. Liczyłam dwa dni i coś koło 40. Gdzie wcześniej na oko 150 może. Czy to zasługa wcierki i szamponu od trychologa? Suplementacja omega 3, lepszej diecie? Obserwuję co będzie dalej i czy mi się nie wydaje.
Po wizycie. Córce cofnęła się chlamydia, jest mniejsza, nie ma pasożytów poza lamblia. Teraz ma zioła na lamblie. Mi kazał nie chudnąć tak szybko tzn nie przekraczać tych 6 kg/ MSC lepiej wolniej, uważać na nerki i pić te mieszankę na oczyszczanie krwi. Dietę musimy zachować bez nabiału i cukru i ograniczoną pszenicą na długo. Możemy garść owoców nisko cukrowych dziennie. Znów mam torbę buteleczek z ziołami. Sprej z pokrzywy na odrost włosów. Następna wizyta po 2 MSC... Dziecko niepocieszone.
A tu moja zapiekanka szparagowa z mlekiem kokosowym.
Narazie mam opadanie w dół- tak się czuję, bo okres przyszedł. Ale jest łagodniejszy niż przed dietą.
Takie śniadanie narazie najlepsze dla mnie. Trzyma mnie od 7:30 do 12:30 bez problemu. Trzy jajka na łyżce masła, kromka chleba żytniego bez drożdży i co jest w domu na to( dziś rukola i łosoś), jakieś warzywo surowe. Zioła.
Przyszły moje suplementy. Maślan sodu na regenerację jelit, białko konopne do koktajli. Mam jeszcze biomarine 1140 czyli duża dawka omega 3. Mam jeszcze olej z czarnuszki, kurkumę w kapsułkach, probiotyki, selen i pachnotke. Witaminę D3.
Byłam dziś na USG jamy brzusznej, mam stłuszczoną i powiększona wątrobę. Kolejny puzel do układanki. Muszę pilnować tłuszczu, na 1700kcal potrafię mieć 116g. Jak tak przesadzę to mnie ciśnie pod żebrami. Dlatego na keto czułam tę wątrobę mocno i miałam biegunki. Keto nie dla mnie.
Tomograf mi odwołali. W czwartek za to wizyta kontrolna u naturopaty/ dietetyka.
Kurde waga leci jak szalona dziś wieki nie widziane 85,9. To oznacza 6 kilogramów na minusie od 17 maja. Chyba musze wejść w bardziej odżywcze rzeczy do jedzenia, jakieś orzechy, odżywkę białkową. Bo częstości i okna nie zmienię. Ruch też musi być.Za dobrze się czuję żeby to zrobić. Nie chcę za szybko chudnąć, żeby skóra nadążyła, a ma 39 lat.
Zapominałam o machy, tu z mlekiem owsianymi , jak że strabaka 😜Zobaczę jak będę się po niej czuć, po kakao wychodzi na kaszka na twarzy. Jeszcze muszę gdzieś cynamon przemycić, rumianek już piłam, jutro idę do zdrowej żywności szukać octu jabłkowego. Te trzy rzeczy wg linternetów zbijają insulinę. Oprócz ruchu umiarkowanego i ćwiczeń oporowych, IF . Kortyzol też podnosi insulinę. Stresów też miałam to prawda...
wczoraj 20 tys korków. Okno 8/16 zachowane. Dieta zachowana. Stolec uformowany...😂💩 Dawno się nie formował więc to odnotowuje.
Widoki ze spaceru, kocham takie zarośnięte drzewa w wodzie. Jak bym była rusałką, to bym tam mieszkała. I jedzonko. Pesto z pestek dyni, szaszłyki i zielsko.
Kopie, szukam, wertuję. Robię notatki, co wywalić z diety, jakie zioła , suplementy. Wyniki mam. Insulina na czczo 30 czyli dużo. Prolaktyna i progesteron niby w normie. Żelazo i fereytyna ładne. Czekam jeszcze na jednej hormony.
,, Twoje pożywienie niech będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem" To moje motto teraz i do końca...
Od dziś wychodzę w okno żywieniowe 8/16. I tak już byłem- średnio 10/14. Dieta co do tej pory utrzymana poza jednym wyskokiem, zaraz opiszę ale otworzyły mi się klapki po tym. Mam dwie zmiany więc będzie tak 7-12:30-15 i 7:30-13-15:30. W pracy już nie jem z ich stołówki. To mi pomoże na tę insulinę, oprócz zachowania zaleceń od naturopaty, zresztą tez mi zalecił post przerywany. I ruch jeszcze muszę wdrożyć.
Co do wyskoku, zrobiłam mielone smażone na tłuszczu i połączyłam z ziemniakami. Zrobiłam co było w domu, stwierdziłam jeden raz nie zaszkodzi. Jak bardzo się myliłam!!! Po tym obiedzie zasnęłam, obudziłam się z wilczym apetytem i przez dwa dni apetyt był wzmożony. Dopiero dziś dochodzę do ładu z tym, musiałam walczyć ze sobą by nie jeść więcej. Nie jadłam, ale to nie było normalne, że ten apetyt mi tak się uaktywnił. Dopiero zmiana diety uświadomiła mi i ten wyskok że mam dalej mocno skopana insulinę. Co z tego, że glukoza na czczo ładna. Insulina dalej sieje spustoszenie. I to może bardzo wpływać na łysienie.
Do umówienia endokrynolog ale ginekologa też przerobię.
Moje jedzonko. Nieszczęsne mielone. Tam jeszcze były ziemniaki.
Niestety moje obserwacje się potwierdziły - łysieje.😭😭😭Obserwowałam od jakiegoś roku, ale pytałam męża i twierdził że nic nie widzi. Poszłam zatem aby to sprawdzić. Jak łażę po lekarzach, to już biorę się za wszytko.
Włosy przerzedziły się na czubku, trychologa uważa jednak, że nie jest to androgenowe, tylko na tle hormonów. Tyle dobrego i mam nadzieję że ma rację. Na kamerce pokazała że są mieszki ale nie produkują włosa, bo coś od środka hamuje. Wysyła mnie do dobrego endokrynologa, mam zrobić badania hormonalne, idę pod końce tygodnia bo trzeba trafić w dzień cyklu odpowiedni. Żelazo , ferrytyna, insulina...Trycholog ma dobre recenzje na necie. Mówiła, że to odwracalne. Mam jakieś lotiony pilingi....Oby odrosły🙏
Dawno nie widziałam 87 kg ☺️i jest widzę dzisiaj. To zakupy za 136 zł z owada.
Czuje się jak w domku z tą dietą. Kupiłam wreszcie oliwę z oliwek. Mam też olej lniany zimno tłoczony. Wszystkie zioła już wypiłam na pasożyty. A dzisiaj idę do trychologa. Mam nadzieję że nic poważnego się nie dzieje z włosami, ale chcę się przebadać pod tym kątem.