ładne rzeczy!!!
M. ciągle nie może dolecieć do domu!!!Jest już w Wiedniu ale nawet stąd nie lecą samoloty do Polski. Będzie wracał pociągiem , koszmar!!!! Ale z drugiej strony ja zato mam znów wolny wieczór i jadę na aerobik wodny. Udało mi się namówić córcię i jedziemy obie. Wypiłam już swoją wieczorną porcję "cudownej" herbatki, zjadłam kolację i po basenie już nic nie włożę do pyszczka. No może kubek gorącej owocowej herbaty... .
No i nie wrócił...
M. do domu...:( smutno mi było ale jeszcze bardziej się bałam. Lotniska w Polsce ,tak jak podawały komunikaty, nie przyjmowały samolotów ze względu na mgłę. M. zadzwonił w nocy ,że zostaje w hotelu na lotnisku, w takich sytuacjach za hotel płacą linie lotnicze. Rano dzisiaj też już dzwonił, podobno wszystko ok i będzie w Balicach ok 15.00. Też macie M. pracoholików?? Którzy z delegacji zamiast do domu to jeszcze chociaż na godzinę ale do pracy pędzą??!!
Dobra dość narzekania. A ja przez tę jogę dostałam okres o cały tydzień za wcześnie!! Bolą mnie gnaty, szczególnie ramiona ,to znaczy,że dzięki ćwiczeniom na rowerku i setperze nogi mam w miarę rozćwiczone ,gorzej z górą ciała.
Rano wypiłam herbatkę z Vitexu , zjadłam na śniadanie 2 jajka ugotowane z łyżeczką musztardy i kiełkami z rzodkiewki. Teraz piję kawę. Na obiad mam zupę jarzynową z kawałkiem fileta z kurczaka ok 100g. Tak bardzo bym chciała ,żeby ta moja oporna waga ruszyła. Jutro M. ma imieniny, będę robić mus czekoladowy z bitą śmietaną i sernik na zimno. Znając mnie , to jak się zaprę to nawet nie powącham tych smakołyków ale za to wytrawnego winka sobie nie odmówię. Ale to dopiero jutro.
Teraz czekam na korę i zaraz zmykam do ogrodu dokończyć dzieła. Muszę posadzić parę iglaków, przysypać je korą i muszę wreszcie dokończyć strzyżenie biednego pudelka. Jeszcze łapki mi zostały.
Miłego dnia Wam i sobie życzę.
No to sprawozdanie...
To co zaplanowałam , zrobiłam i w ogrodzie i z ćwiczeń. Na zajęciach jogi byłam, nie umiem powiedzieć,czy to gimnastyka dla mnie. Jedna godzina to mało,żeby obiektywnie ocenić .Przyzwyczajona raczej jestem ,że jak się ćwiczy, to się człowiek poci a tu nic ani kropelki potu. Może tak ma być?? Teraz parzą się ziółka a po nich lekka kolacja ,jak na mnie to zdecydowanie za późno, ale tak wyszło. Zjem 100g wędliny z kurczaka i sałatę rucolę. Bez pieczywa.
M. dzwonił, utknął gdzieś w Monahium na lotnisku, nie może się dodzwonić do Balic i nie wie czy będą przyjmować nocne przyloty!!! Niech to diabli!!!Ale taką ma wredną pracę i już... . Mam tylko nadzieję,że jak zwykle szczęśliwie dotrze do domu.
A ja teraz prysznic, balsamiki, coś do czytania i relaks!!!
A jutro nowy dzień.
wczoraj jednak ...
wypadło ,że będzie basen. I był. Ponieważ dawno nie pływałam,to wczoraj ledwie wytrzymałam 45min. Ale warto było. Później bicze . W domu gorący prysznic, balsamiki, kubek gorącego mleka i łóżeczko. ... puste,M. ciągle w delegacji.
A dzisiejszy dzień zaczęłam od brzuszków ,150. I nowej herbatki z programu "slim active" Vitax'u . Smakuje nie najgorzej. Teraz śniadanie i ruszam do ogrodu, muszę dzisiaj dokończyć grabienie liści , wyciąć maliny i może posadzę parę iglaków, bo mam przygotowane miejsce i kupione roślinki.
Wieczorem jadę na jogę. Trzymajcie kciuki Vitalijki, obym się nie "połamała" na tych ćwiczeniach.
małżonek w delegacji...
więc nie muszę gotować. Dla siebie mam 3 różne sałaty i fetę i brzuszki wędzonego łososia. Będą sałatki przez cały dzień z dodatkiem białka. Zaraz po śniadaniu (3łyżki musli z mlekiem 0,5%) , wypiłam kawę i już o 9.30. pracowałam w ogrodzie. Niestety nie udało mi się jeszcze zrobić wszystkiego. Wygrabiłam i wyplewiłam połowę klombów. O 15.00. skończyłam, miałam dość. Teraz odpoczywam. Zjadłam sałatkę z fetą , na kolację będzie sałata z łososiem. Ale jeszcze w planie mam basen albo pilates, to zależy od mojej sąsiadki , na co się zdecyduje. Ja osobiście wolałabym pójść na pilates ,bo nigdy tego nie ćwiczyłam no ale to się okaże.Jutro cd prac w ogrodzie ale rano o 7.00. basen. Biorę się za siebie ostro.
wykorzystałam piękną pogodę..
i zaraz po pierwszej kawie ruszyłam do ogrodu. Dopiero wróciłam ,.. padam ze zmęczenia. Ale warto było!!! Słońce ,bez wiatru, od strony połuniowej cudowne ciepełko. Sprzątnęłam suche jednoroczne pnącza z ogrodzenia, wycięłam suche kikuty bylin, wszytko to ,na co zabrakło mi czasu ,a później nie pozwoliły mi kłopoty z zębami .Właściwe, to zostały mi takie "zabiegi kosmetyczne' ale to jeśli nawet nie zdążę ,to może poczekać do wiosny.
Nie wiem dlaczego nie spada moja waga, ale wyraźnie widzę po ubraniach,że coś mi się schudło. W poniedziałek skorzystam z wagi sąsiadki ,zobaczymy , może moja się zepsuła?? Na śniadanie zjadłam galaretką własnej produkcji drobiową z jednym pomidorem. Na obiad ,M. gotował, zupkę chińską, wg jego przepisu, niskokaloryczna, bo 250ml ma zaledwie 168kcal. zjadłam 2 porcje. I jak do tej pory wypiłam 2 kawy. Na kolację zjem sałatkę grecką. Taką z fetą i oliwkami ,sałatą i pomidorem, wg diety 1000kcal ma 270kcal. To chyba nie jest tak źle ze mną. Mieszczę się w 1200kcal. Od poniedziałku ruszam z ćwiczeniami.
waga nie była ...
dla mnie łaskawa. Rano pokazała równe 75!!!jestem przed babskimi dniami, może to jest powodem... . Znów się łudzę.. ale za to ze słości tak mnie wzięło na sprzątanie, że umyłam wszystkie okna ,żaluzje, żyrandole, wszystkie kwiaty , na koniec całą łazienkę, podłoki , kurze i ...padłam!!! Po kąpieli zrobiłam pyszną kawę, wymalowałam paznokcie i zaraz zamierzam się napić ,do kolacji (sałatka grecka) będzie wino wytrawne. A co tam... jutro nowy dzień.
Odkryłam w miasteczku (gdzie i tak jeździłam na basen),że w starej siłowni są zajęcia jogi, aerobiku, pilates i jeszcze coś ale zupełnie obca nazwa więc nie pamiętam. Zamierzam w poniedziałek prześledzić dokładnie ofertę i wybrać jakieś zajęcia. Może oprócz basenu i ćwiczeń w domu jak dołożę coś jeszcze ,to wreszcie waga zacznie spadać. ....
kolejny udany dzień...
mam taką nadzieję, jutro się okaże ,waga nie kłamie.
Znów pół dnia spędziłam poza domem. Na śniadanie zjadłam połowę opakowania serka ziarnistego 3% i pół pomidora. Pojechałam do fryzjera, później drobne zakupy.. do domu wpadłam głodna jak wilk o 12.30. miałam nadzieję szybko przygotować sałatę lodową z fetą ale zadzwonił mechanik ,że mam przyjechać z samochodem... i znów głodna wyjechałam z domu. Wróciłam dopiero przed 15.00. oj jak mi kiszki marsza grały!!!!Na zaspokojenie pierwszego głodu pożarłam galaretkę drobiową, sama robiłam i wyliczyłam ,że każda porcja ma 64,3kcal. więcej w niej żelatyny i warzyw niż mięsa z fileta z kurczaka. Ale była smaczna i zapychająca na czas usmażenia naleśników szpinakowych. Naleśniki się udały. Cała porcja wg diety 1000kcal miała 344kcal. Wyszły mi 4 sztuki ,jednego odstąpiłam mężowi, drugiego zapakowałam córce na wynos ,dla zięcia już nie starczyło. Tak więc sama zjadłam tylko 2 naleśniki.
Mam nadzieję,że jutro waga okaże się dla mnie łaskawa.
minął kolejny dzień, ..
trzymam się w miarę możliwości między 1200a 1500kcal. To chyba nie jest źle. Szkoda,że ćwiczenia musiałam odpuścić. Ale jestem dobrej myśli. Dzisiaj byłam u dentystki. Obejrzała moje biedne zęby, znalazła jeszcze parę do leczenia ale ten chory już dochodzi do formy. Już tak nie boli więc mam zamiar wrócić do ćwiczeń. Dzisiaj też kupiłam kilka nowych bluzeczek ,takich wygodnich do noszenia po
domu,do "garów i do kawy"... .Poprawiłam sobie w ten sposób samopoczucie i chyba tak odreagowałam kłopoty z dentystami. Zresztą nawet mój M. zauważył,że "już mi zdecydowanie lepiej"... . Jutro mam umówioną wizytę u fryzjera, muszę zrobić odrosty i odświeżyć kolor. Też spędzę trochę czasu poza domem daleko od lodówki. Czekam też na przesyłkę z księgarni wysyłkowej, zamówiłam "Mistrza i Małgorzatę" czytałam tę książkę wiele razy, ale zawsze było mi żal pieniędzy ,żeby ją sobie kupić, teraz wreszcie będę ją mieć i będę mogła czytać kiedy tylko przyjdzie mi na nią ochota.
W planie na obiad ,na jutro mam dla siebie naleśniki ze szpinakiem, mniammmm.