Dieta leży. Śniadanie jeszcze było ok. Kawa z mlekiem, jajecznica i kanapki.
A później zdecydowanie za dużo słodyczy.....
Od jutra musi być poprawa.
Jedyne postanowienie: oduczyć się podjadać!!!! Bo przez to nie mogę schudnąć.
Naprawdę jeśli chodzi o to to jest tragedia. Bo jak już zaczynam podjadać to dochodzę do wniosku, że dietę szlag trafił i że zaczynam od jutra, to mogę jeść do woli.
Cześć! I wracam znowu do Was. Nie to żebym tu nie zaglądała, bo zaglądam i czytam systematycznie. Ale wracam z dodatkowymi kilogramami 😐 W czerwcu osiągnęłam wymarzoną wagę, a od sierpnia zaczełam miec nawrót kompulsów i mam 5 kg na plusie. Brawo ja!
Także postanowiłam tu pisać, może będzie mi łatwiej sie zmobilizowac.
Dzisiejszy dzień niezbyt intensywnie. Siedzimy z Małą w domu, bo i ona i ja chora. Dobrze że już powoli zdrowiejemy. Jutro może uda się wyjść na krótki spacer o ile pogoda dopisze.
Dziś z ćwiczeń jedynie 25 min orbitka i spacer 2.30 km. Łącznie 18.768 kroków na liczniku.
Jedzeniowo dziś w porządku.
ŚNIADANIE 7:50
Kawa z mlekiem
Jajecznica z 2 jaj, bułka z serem żółtym i ogórkiem, 1 pomidor, mała kalarepa
Nowy Rok i postanowienia...wszystko już legło w gruzach.
Pierwsze dwa tygodnie stycznia były ok. Ale pewnego dnia naszła mnie straszna ochota na słodycze i poplynelam...i na co wpadłam? Żeby później kilka dni zjeść mniej. Ale nie jakos bardzo żeby nie stracić pokarmu bo nadal karmię Mala.
Jak to się skończyło? Że po kilku dniach znów rzuciłam się na lodówkę. Potem znowu mocne postanowienie poprawy i znowu mniej kalorycznie. I po kilku dniach znowu napad....I teraz już nie wiem co robic.
Nie wiem skąd powiedzenie że karmienie piersią ulatwia chudniecie. U mnie wręcz odwrotnie. Pierwsze 2 miesiące owszem Ale pozniej?... jak spadnie 1 kg na miesiac to jest cud!
Najgorsze ze nawet aktywności ostatnio nie ma oprócz 3-4 kilometrowych spacerów.
Do zrzutu mam 6kg. Choc wystarczy jak bedzie 4-5kg mniej i już będzie ok. A czas to 3 miesiące, do ok. 1 maja.
Kiepsko to widzę. W maju mam przymiarke sukni ślubnej....