Jutro pierwszy zjazd w nowym semestrze. Nawet jestem podekscytowana, bo lubię nowe wyzwania.
Co do diety i ćwiczeń to jest wręcz świetnie. Miałam dużo 'wpadek' -fast foody, słodycze, sporo alkoholu. Zawsze za dużo sobie pozwalam na weekendy, kiedy się aż za bardzo wyluzuje, później gnębią mnie wyrzuty sumienia i dlatego jak tylko przychodzi poniedziałek wracam do wstrzemięźliwości i ćwiczeń.
Obecna moja waga z rana to 61,7 kg Nie zmieniam wagi na pasku, bo nie ma sensu, nie wiem czy jest optymalna, zawsze mi się bardzo wahała, nawet do 2-3 kg między rankiem a wieczorem. Więc nie ma co się cieszyć na zapas.
Co by tu jeszcze?....
Z pracą beznadziejnie, już nawet skutecznie zrezygnowałam z mojej dorywczej pracy, która mnie męczyła, ale przynajmniej zawsze dostarczała jakiś dochód. Co nie zmienia faktu, że byłam wyzyskiwana i muszę sobie dać szansę na coś lepszego. Byłam na kilku rozmowach kwalifikacyjnych,ale ze względu na moje studia zaoczne musieli mi odmówić. Nie rozumiem tego, bo niby zaoczne studia są dla ludzi, którzy pracują...
Ostatnio się wzięłam za czytanie i sięgnęłam po "Obnażoną"
Bardzo mi się podobała, bo lubię powieści psychologiczne, jeśli tak to można nazwać.
Ogólnie książka opowiada o Ann Rogers, 33 letniej kobiecie, która ma skłonności do autodestrukcyjnych zachować - bierze amfetaminę, kradnie , w młodości się okaleczała. Wszystko ma związek z ciężkimi relacjami z ojcem, cukrzycą, śmiercią matki przy porodzie... Czytając było mi szkoda głównej bohaterki, a z jednej strony miałabym ochotę ją kopnąć w dupę, bo rozumiałam, że to co robi jest silniejsze od niej, ale nie rozumiałam, jak może tak ranić osoby, którym na niej zależy (mąż czy przyjaciółka). Tak w ogóle to trochę straszna, trochę smutna książka, ale jak ktoś lubi takie historie to polecam.