Dzień 10
do śniadania zostało 9 bardzo długich godzin
Wysiłek woli na Woli - Dzień 9
jakieś 1200 w tym wafelek w czekoladzie (ale zaplanowany, żeby mi język nie uciekł;), za mało płynów i nie chce mi się iśc na basen a na to 7 piętro to już wchodzę nadludzkim wysiłkiem woli. Żeby mi się tak chciało ruszać jak mi się nie chce...
Dzień 8
bardzo miło zobaczyć jak motyl ruszył tyłek z miejsca:)przegonię skubańca po całym tym pasku!
Yes, yes,yes!
Zdałam na 5 a kalorii 1200 i do tego basen!! Dobra, w niedzielę się oficjalnie zważę.
Nie jest źle - Dzień 5
na razie nawet lepiej niż się spodziewałam. Zjadam jakieś 1100 kcal, założenie jest takie żebym nie przekraczała 1300, ale fakt, że dziś to byłam momentami "głodna na mięso". Jutro ciężka próba - egzamin. Zagrożenie jest przed, bo nerwy i po, bo przecież się trzeba nagrodzić, tudzież pocieszyć. Mam niczym nie dającą się uzasadnić nadzieję, że jednak nagrodzić...
Schody -Dzień 4
schody sie zaczęły...chciało mi się "coś" (takie coś dotychczas przybierało postać batonik(ów), ciastek itd). To pewnie dlatego ze pojutrze exam :( dziś się nie dałam i jestem z tego dumna ale musiałam aż wyjść z mieszkania zeby sie opanować. Zjadłam dziś pierwszego w tym roku kalafiora:)) bardzo miałam ochote ale pewnie jeszcze zdazy mi sie znudzic przez najblizsze tygodnie...fajnie ze jestescie:)
Wyniki -Dzień 3
Wyniki wczorajszej, cieszącej się niesłabnącym zainteresowaniem;), sondy : 1 po płaskiej, 1 wstrzymujący się, 1 po wgłębieniach i ja po wgłębieniach tez więc smarowanie wasy po dołkach wysuwa sie na prowadzenie i ma na sobie żółtą koszulkę XL...
Ale będzie burza w wawie....a ja jestem sama na nieosłoniętym 7 pietrze (od niedawna bez windy:))czy jak zasłonię żaluzje to będzie bezpiecznie?!!!
Jak na razie ładnie się trzymam:) zakurcza mi się żołądek, mroczki widze dopiero na 5 pietrze, i odmówiłam sobie dziś wafelka choć już stałam przy automacie:)
Za to rośnie mi poziom agresji np dziś dzięki mnie w sztni Biblioteki Uniwersyteckiej powieszono karteczkę "toreb rozpiętych nie przyjmujemy" czy jakoś tak. Jakby ktoś kiedyś pytał to mówcie, że znacie jej "matkę chrzestną" :))
Ale lunęło...
A co Wy na to? (Dzień 2)
Nie wiem czy to wynik niedotlenienia mózgu podczas sesji, czy zwidów na skutek ograniczenia kalorii...ale tak się zastanawiam od sniadania:
Czy pieczywko wasy smarujecie po tej stronie co ma dołki czy po tej płaskiej??co??
Dzień 1
Wczoraj zakładając ten pamiętnik wykazałam sie zbytnim optymizmem - trochę więcej mi się przez zimę przytyło. Zważyłam się dziś rano, zmierzyłam we wszystkie strony i muszę wprowadzić korektę - 76,8...
Mam plan:
Ponieważ do końca czerwca mam egzaminy to nie mogę się jakoż drastycznie głodzić. Zreszta ja w ogóle wole chudnąć powoli ale konsekwentnie się diety trzymać, bo to i łatwiej potem niższą wagę utrzymać.
Nie ulega wątpliwości, że ruchu mi trzeba. Na początek bojkotuję windę - a na 7 piętrze mieszkam:) Po drugie basen - dwa razy w tygodniu bo się częściej nie wyrobie, a to i tak olbrzymia zmiana w moim dotychczasowym trybie życia.
I wszystkich czytających biorę sobie na świadków:)
no i znów...
czego to człowiek nie wymyśli żeby się tylko nie uczyć do sesji...nawet odchudzać się zacznie.