Cześć
Wstałam rano i doznałam szoku: pełno śniegu, a wczoraj wieczorem nawet płatek nie spadł. Ale dziś przynajmniej jest piękna pogoda, świeci słoneczko, lekki mrozek. Taką zimę to ja lubię:).
Ogólnie od rana jakaś nerwowa jestem, pewnie przed @. A jeszcze dodatkowo mój K potęguje te nerwy, bo nie robi tego, o co go proszę.
Zauważyłam też pewne zmiany. Jak zaczynałam przygodę z Vitalią 3 tygodnie temu to fakt, poza pozytywnym nastawieniem miałam też obawy, czy dam radę. Pierwsze dni diety nie były rewelacyjne, bo między posiłkami popychałam niekiedy oczami wskazówki zegara do przodu i myślałam tylko o tym, kiedy w końcu zjem. Wiem, masakra... Czasem szukałam sobie jakiegokolwiek zajęcia, aby tylko nie skupiać się na czasie, jaki dzieli mnie od posiłku. I tak trwałam. Raz było lepiej, a raz gorzej i miałam ochotę się poddać. Jednak od niedawna już tak nie jest. Jem według rozpiski, nie czuję już głodu ani parcia na kolejny posiłek. Chodzę najedzona i mam poczucie, że te 3 godzinki mijają ekspresowo. Może już organizm się przyzwyczaił, że tak jest dla niego najlepiej i przestał się buntować:D Nie wiem, ale cieszy mnie taki stan rzeczy:)
A jak tam u Was? Jak zmagania z kilogramami? Mam nadzięję, że lecą w dół:)
Miłego dnia!